, Estep Jennifer Akademia mitu 02 Pocałunek Gwen Frost 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochwili zorientowałam się, że te zawody są trochę dziwne.Na przykład rzut obręczami:zamiast celować zwykłymi metalowymi obręczami w paliki, tu zarzucało się kolczastełańcuchy na głowy grasowników nemejskich.Albo rzut butelką do mleka: na wszystkichbutelkach zostały namalowane czarne maski, które miały przedstawiać złośliwieuśmiechających się żniwiarzy chaosu.A środek tarczy w basenie do lodowatych kąpieliprzypominał mi Lokiego z rysunku w podręczniku historii mitycznej, tego, na którym twarzboga była powykręcana i częściowo zdeformowana pod wpływem padających na nią odstuleci kropli trucizny.No i nagrody.Carson nie żartował, gdy mówił, że może wygrać dla Daphne sztylet.Większość budek wypełniały wielkie zabawki, ale tuż obok nich na półkach lśniły miecze,pałki, kusze, shurikeny, a nawet kilka tarcz.I wiele osób wolało te błyszczące ostrza odpluszaków.Zresztą zabawki też były niezwykłe.Zamiast różowych króliczków i czarnychniedzwiadków - uśmiechnięte gryfy i stoickie sfinksy.Gapiłam się, nie mogąc oderwać oczu, poważnie wystraszona.Co to za frajda, jechać na festyn, w którym nagrody mogą pozbawić cię życia? Szczególnie że cały czas pamiętałamo żniwiarzu chaosu, który ukrywał się gdzieś w tym mroznym krajobrazie - i który miałwielką ochotę mnie zamordować.- Słuchaj.o co chodzi z tymi grami? - spytałam w końcu Carsona, kiedy Daphneusiłowała strzałą z łuku wcelować w środek metalowego pierścienia niewiele większego niżmój nadgarstek.- O co ci chodzi? - wymamrotał, wpychając w usta kawał waty cukrowej.- No wiesz, dlaczego wszystko jest ozdobione grasownikami nemejskimi ipowykrzywianymi maskami żniwiarzy?- O czym ty mówisz? - zdziwił się.- Budki i nagrody są takie jak zawsze.Fajniewyglądają, no nie?Otworzyłam usta, żeby postawić następne pytanie, ale zdałam sobie sprawę, że tobezcelowe.Dla Carsona grasowniki nemejskie, maski żniwiarzy i tarcze z Lokim byłycałkiem normalne.Nigdy nie był na festynie w świecie zwykłych śmiertelników, w którymdzieci nie miały pojęcia o mitycznych potworach ani o odwiecznej walce bogów.Przypomniałam sobie jednak, że na typowych festynach bywali zazwyczaj klauni.Właściwie,wizerunki boga złoczyńcy, który pragnie uwolnić się z mitycznego więzienia ipodporządkować sobie cały świat, nie są wcale straszniejsze niż facet w wielkich czerwonychbutach i z twarzą pomalowaną na biało.Klauni zawsze mnie przerażali.Wcale nie sązabawni.Daphne ani razu nie chybiła i wygrała pluszowego gryfa, którego podarowałaCarsonowi, po czym udaliśmy się do następnej budki.Cały czas wypatrywałam w tłumie Prestona z nadzieją, że może spotkamy się przedobiadem i przedstawi mnie swoim przyjaciołom, jednak nigdzie go nie widziałam.Nicdziwnego.Na festynie było tyle osób, że z trudem udawało mi się nie zgubić Carsona iDaphne, którzy stali tuż obok mnie.Ale w kieszeni miałam komórkę, która tylko czekała najego esemes.A może powinnam zdobyć się na odwagę i pierwsza się do niego odezwać?Jeszcze się nie zdecydowałam.Jednej osoby nie dało się nie zauważyć.Logana.Spartanin poddał się próbie siły:,walił wielkim dwuręcznym młotem w deskę tak mocno, żeby stojący na niej odważnikpoleciał w górę i uderzył w dzwonek.Tę grę prowadził olbrzymi, krzepki trener Ajaks,którego czarna skóra lśniła w słońcu.Ze skrzyżowanymi ramionami wyglądał jak płytagranitu wbita w stok.Kenzie i Oliwier kręcili się obok Logana i cała trójka próbowała swoich sił w wywijaniu młotem.Rozejrzałam się, ale wśród stojących wokół i chichoczących dziewczynnie zauważyłam Savannah.Może Spartanie zrobili sobie dzień bez kobiet? Nieważne.Niedbam o to, co Logan robi ani z kim się zadaje.Nie dbam.Nie dbam! Może, jeśli będę topowtarzać, to w końcu okaże się to prawdą.Jasne, jasne.Wcale w to nie wierzyłam, alepróbowałam się okłamywać.W kieszeni zabrzęczał telefon, odwracając moją uwagę od Logana.Wyciągnęłam go iprzeczytałam wiadomość: Gotowa na obiad? W hotelu za 15 min.P.- Czy to ten twój tajemniczy wielbiciel? - spytała Daphne, zaglądając mi przez ramię iusiłując odczytać esemes.Mrugnęłam do niej.- Jasne, że to on.Zaprasza mnie na obiad do hotelu.- W porządku, idziemy razem.Niech tylko Carson skończy tę grę.Carson zabawiał się w jakąś porąbaną wersję wciskania kretów do kretowisk, tylko żezamiast kretów były, oczywiście, gargulce.Nie bardzo mu to wychodziło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl