, Dickson Gordon R Dorsaj scr 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Donal spodziewał się, że dziewczyna pójdzie w dół do doku, tymczasem jednak zatrzy-mała się w altance i stanęła przed nim twarzą w twarz. Dlaczego mnie tak traktujesz?  spytała. Dlaczego? Jak cię traktuję?  Spojrzał na nią w dół. Och, ty człowieku z drewna!  Odsłoniły się jej piękne zęby. Czego sięboisz.że ciebie zjem?128  Nie zjadłabyś?  zapytał ją całkiem poważnie, a ona zawahała się po jego sło-wach. Chodz.Idziemy na ryby!  krzyknęła, okręciła się i pobiegła w dół w stronędoku.Udali się więc na połów.Jednak nawet w pościgu za rybami, przecinając wodę nagłębokości trzydziestu metrów, Donal był myślami gdzie indziej.Pozwalał, by małeurządzenie odrzutowe umieszczone na plecach popychało go zgodnie z wymogami po-ścigu, a pod osłoną hełmu potępiał się za własną ignorancję  gdyż właśnie do niej czułwstręt większy niż do czegokolwiek innego.W tym wypadku jego ignorancja dotyczyłakobiecej duszy  uwierzył bowiem, że może sobie pozwolić na luksus zwykłej, przy-jacielskiej znajomości z dziewczyną, która bardzo go pragnie, a której on nie pragniewcale.Mieszkała tutaj, w tym domu, kiedy Galt sprowadził Donala jako osobistego adiu-tanta.Na mocy zawiłych freilandzkich praw dziedziczenia znajdowała się pod prawnąopieką marszałka, pomimo że żyła jeszcze matka dziewczyny oraz kilku innych człon-ków rodziny.Była jakieś pięć lat starsza od Donala, chociaż różnica ta ginęła w jej129 dzikiej energii i gwałtowności uczuć.Początkowo ekscytacje Elvine wydały mu się in-teresujące, a towarzystwo stanowiło balsam  chociaż nie przyznałby się do tego przedsamym sobą  dla zranionej ostatnio, bardzo delikatnej części jego jazni. Wiesz  powiedziała mu w jednym ze swoich szczególnych napadów szczero-ści  każdy by mnie chciał. Każdy by chciał  przyznał podziwiając jej urodę.Dopiero pózniej skonsterno-wany odkrył, że przyjął zaproszenie, którego istnienia nawet nie podejrzewał.Od czterech miesięcy mieszkał w posiadłości marszałka, studiując zasady kierowa-nia Sztabem, a także  ku swojemu rosnącemu przerażeniu  zawiłości kobiecegoumysłu.W dodatku głowił się, dlaczego nie pragnie dziewczyny.Z pewnością lubiłElvine Rhy.Jej towarzystwo było miłe, atrakcyjność niezaprzeczalna, a pewne cechy,jak żywość usposobienia i głód wrażeń, przypominały jego własne.Mimo to nie pragnąłjej.Ani trochę.Po kilku godzinach zrezygnowali z połowów.Elvine złapała cztery ryby, około sied-miu, ośmiu kilogramów każda.On nie złowił żadnej.130  Elvine. zaczął, wchodząc za nią po stopniach tarasu.Ale zanim zdołał do-kończyć starannie przemyślaną mowę, cicho zabrzęczał sygnalizator ukryty w krzakuróży. Komendancie  odezwał się krzak łagodnie  starszy grupowy Tage Lee chcesię widzieć z panem.Czy życzy pan sobie zobaczyć się z nim? Lee. mruknął Donal.Podniósł głos. Z Harmonii? Mówi, że jest z Harmonii  odpowiedział krzak róży. Zobaczę się z nim  zadecydował Donal, sadząc dużymi krokami w stronę do-mu.Usłyszał za sobą odgłos biegnących stóp i Elvine chwyciła go za ramię. Donalu. zaczęła. To zajmie chwilę  odpowiedział. Spotkamy się w bibliotece za parę minut. Dobrze. puściła go i zwolniła kroku.Donal wszedł do domu.131 * * *Lee, ten sam Lee, który dowodził jego trzecią grupą, czekał na niego. No i co, grupowy  spytał Donal, wymieniając z nim uścisk dłoni  co cię tutajsprowadza? Pan, sir  odparł Lee.Spojrzał Donalowi w oczy jakby z wyzwaniem, podobniejak przy pierwszym spotkaniu. Nie potrzebuje pan ordynansa?Donal przyjrzał mu się. Po co? Jezdziłem ze swoim kontraktem, odkąd nas wszystkich rozpuścili po tej historiiz Kilienem  powiedział Lee. Jeśli chce pan wiedzieć, hulałem.To mój krzyż.W cy-wilu jestem alkoholikiem.W mundurze jakoś się trzymam, ale wcześniej czy pózniejpopadam w tarapaty.Zwlekałem z zaciągiem, bo nie mogłem się zdecydować, czegochcę.W końcu dotarło do mnie, że chcę pracować dla pana. Wyglądasz teraz na całkiem trzezwego  stwierdził Donal.132  Przez kilka dni mogę wszystko.nawet przestać pić.Gdybym przyszedł tutajz dygotką, nigdy by mnie pan nie wziął.Donal skinął twierdząco głową. Nie jestem drogi  powiedział Lee. Niech pan spojrzy na mój kontrakt.Jeślimoże pan sobie na mnie pozwolić, zaciągnę się jako żołnierz liniowy, a pan załatwi, że-by mnie przydzielili do pana.Nie piję, kiedy mam coś do roboty.I mogę być użyteczny.Niech pan spojrzy.Wyciągnął rękę przyjacielskim gestem, jak gdyby chciał wymienić uścisk dłoni i nagle znalazł się w niej nóż. To sztuczka najemnych morderców z zaułków  rzekł Donal. Czy myślisz,że uda ci się ze mną? Z panem.nie. Lee schował nóż. Właśnie dlatego chcę pracować dlapana.Jestem dziwnym facetem, komendancie.Potrzebuję jakiegoś zaczepienia.Tak jakzwykli ludzie potrzebują jedzenia, picia, domu, przyjaciół.To wszystko jest w opiniipsychologów w kontrakcie, jeśli chce pan kopię, żeby mnie sprawdzić. Wierzę ci na słowo, na razie  odparł Donal. Co ci jest?133  Jestem prawie psychopatą  odpowiedział Lee. Urodziłem się z pewnymbrakiem.Mówią mi, że nie mam poczucia dobra i zła i nie mogę się kierować abs-trakcyjnymi zasadami.Tak stwierdzili lekarze, kiedy dostałem pierwszy kontrakt.Przezcały czas muszę mieć swojego własnego, osobistego, żywego boga.Każe mi pan pode-rżnąć gardła wszystkim dzieciom poniżej piątego roku życia, jakie spotkam, świetnie!Każe mi pan poderżnąć sobie gardło, zrobię to.Wszystko zrobię. Nie starasz się przedstawić z najlepszej strony. Mówię panu prawdę.Nie mogę powiedzieć nic innego.Przez całe życie jestemjak bagnet szukający karabinu, do którego będzie pasował.I teraz znalazłem.Więc niechmi pan nie ufa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl