, Ostrzegam czytelnika Carter Dickson 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jegofilozoficzny nastrój był spowodowany  koszem , który dopieroco dostał od narzeczonej.W czasie swojego przydługiegowywodu nazwał Leonarda Riddle a znawcą ludzkiej natury.Po:prostu zachował się jak my wszyscy, kiedy lekko zawianipragniemy widzieć w naszym rozmówcy równie nie-1przeciętny intelekt, jak nasz własny.Ale od tego czasudzielnicowy polubił numer jedenasty.Była to jeszcze i jednaprzyczyna, dla której ulica D Orsay, tworząca ślepy zaułek natyłach Mount Street, tak bardzo go interesowała.Teraz jednak zainteresowanie jego tą ulicą nie wynikało zezbyt przyjemnych asocjacji.Riddle znał tam nazwiska kilkumieszkańców.Numer dziewiąty, dla przykładu, wspaniałydwór, zbudowany w stylu Regencji, obecnie przerobiony naapartamenty o nieprawdopodobnie wygórowanych czynszach.Państwo Constable zajmowali mieszkanie na pierwszympiętrze.Podobnie jak większość londyńczyków, Riddle wiedziałwszystko o losie rodziny Constable ow; ale wiadomości tedoszły do niego dopiero niedawno, kiedy echa zbrodni dotarłydo ekskluzywnej dzielnicy Mayfair.A choćby ta biedna pani Constable.Ileż to razy próbowaławyciągnąć od niego informacje o pracy policji.Kiedyś zbiegłaze schodów prosto na ulicę z dużym kapeluszem w ręku ipodskakując starała się dotrzymać mu kroku, zarzucając przytym mnóstwem pytań.A Riddle zdecydowanie nie lubił, kiedyktoś maszerował wraz z nim po jego trasie.Od wielu nocy Riddle myślał o niej.Przesadą byłobypowiedzieć, że był przez nią nawiedzany; nigdy nic go do tejpory nie nawiedzało.Ale w czasie tej całej wrzawy, kiedy wewszystkich gazetach i w radiu bez przerwy komentowanoTeleforce, zawsze w pobliżu numeru dziewiątego na D'OrsavStreet zwalniał krok i zamyślał się głęboko.Riddle nie był specjalnie zainteresowany- śledzeniemprzestępstw kryminalnych Kiedy przeprowadzono nalot na jeden z wytwornych domów przy Curzon Street i odkryto wnim jaskinię hazardu, był tym zupełnie zaskoczony.Mimo żeznał dobrze swoją dzielnicę, nie miał pojęcia o istnieniu tegorodzaju spelunki, dopóki go o tym nie poinformowano.Przezdłuższy czas czuł głęboką urazę do jaskini hazardu za to, żeprosperowała tak znakomicie poza jego plecami.Ale w związkuz ostatnimi wydarzeniami, podobnie i tym razem, jakwiększość londyńczyków, szukał po omacku jakichś wyjaśnień.Inna sprawa, że nie lubił myśleć na ten temat; nie lubił myślećna temat niczego, co burzyło jego spokój.Taki już był i nie miałna to rady.W tę środową ulewną noc  parę godzin po śledztwie wsprawie przyczyny zgonu Samuela Constable a  kiedyprzechodził koło kiosku z gazetami, oczy jego zatrzymały się naolbrzymim nagłówku reklamującym ostatnie sensacje.Nieczytał jeszcze dotąd wieczornej gazety, nie miał na to czasu.Wjakiś mglisty sposób miał nadzieję, że szybko załatwią się zHermanem Pennikiem.Ale czerwone litery tytułu rozczarowałygo gorzko.PENNIK W PARY%7łU Gniew wezbrał w duszy Riddle a jakspieniona rzeka w porze deszczowej.Pozwolili mu więcwyjechać.Na pewno teraz będzie poszukiwał nowej ofiary.Itym razem tylko Bóg wie, jak daleko ta bestia się posunie.Riddle miał to samo uczucie, kiedy zbliżał się kryzys wojenny:że nikomu i niczemu na świecie nie można wierzyć; że wprzeciągu zaledwie kilku dni zostaje się rzuconym w wirnieprawdopodobnych wprost wydarzeń, które wszystkowywracają do góry nogami.Przed wejściem na Mount Street zwolnił kroku.Korciło go,żeby zrobić coś, czego nigdy dotąd w życiu nie zrobił.Miałkumpla, który z uporem piął się po szczeblach karierypolicyjnej: był obecnie sierżantem w laboratoriumdaktyloskopii należącym do ich okręgu.Dzielnicowego korciło,żeby zadzwonić do Bill a Wvnne a (mógł skorzystać z telefonuaptekarza, pod czwórką) i podzielić się z nim podejrzeniem,które od pewnego czasu zagniezdziło się w jego mózgu.Oczywiście, Bill nie był żadną grubą rybą.No, ale z drugiej znów strony był jednak pracownikiem policji kryminalnej i napewno będzie wiedział, do kogo się zwrócić.Cóż, Riddle nieznał osobiście żadnej grubej ryby.Co prawda z widzenia znałjednego z nadinspektorów Scotland Yardu, HumphreyaMastersa; natknął się na niego kilka lat temu, kiedy wybuchłaawantura na Lancaster Mews  głośna sprawa pod kryp-tonimem  Dziesięć Filiżanek.Był tam również starszy, grubyfacet, jak to on się nazywał.Merrivale.oczywiście.Tak, alelepiej będzie pogadać z Billem i niech on coś zrobi.Zadzwonić do Billa?Nie,, lepiej nie.Zmyje mu tylko głowę i słusznie.Ruszył w dalszy obchód.Słabo oświetlona ulica robiławrażenie wymarłej.Na bezchmurnym niebie świecił księżyc iwilgotny, porywisty wiatr gnał po trotuarze brudne gazety.Monotonny szum ruchu ulicznego; monotonne tykaniezegarka; wszystko monotonne.Była za dwadzieścia minutdziesiąta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl