, dickens charles klub pickwicka tom i 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fizkin objawił gotowość spełnienia wszystkiego, co muzostanie zaproponowane; Slumkey oświadczył, iż nie uczyni nic z tego, czego się odeń za-żąda.Jeden i drugi podnieśli to, że rolnictwo, przemysł, handel i pomyślność Eatanswilluzawsze droższe będą ich sercu nade wszystko w świecie.Każdy na koniec był szczęśliwy,iż mógł oświadczyć, że dzięki zaufaniu, jakie pokłada w rozsądku wyborców, pewny jestswego wyboru.Po tych przemowach rozpoczęto głosowanie przez podniesienie rąk; burmistrz zawyro-kował na korzyść szanownego Samuela Slumkeya ze Slumkey Hall Horacjusz Fizkin Esq.z Fizkin Lodge zażądał głosowania imiennego; wskutek tego zarządzone zostało głosowa-nie imienne.Następnie przegłosowano podziękowanie burmistrzowi za takt okazany wprzewodniczeniu, a burmistrz, który stał przez cały czas trwania czynności, podziękowałzgromadzonym, życząc z całego serca, ażeby krzesło przewodniczącego nie było tylko112 czczym wyrazem.Pochody znowu się uporządkowały i powozy z wolna potoczyły się po-między tłumem, który to klaskał, to gwizdał, według tego, co mu nakazywało jego usposo-bienie lub kaprys.Przez cały czas głosowania miasto było w stanie jakiegoś gorączkowego entuzjazmu.Wszystko odbywało się w sposób najliberalniejszy.Napoje spirytusowe były szczególnietanie we wszystkich szynkach.Po mieście roznoszono nosze dla dogodności wyborców,którzy by doznawali chwilowego zawrotu głowy, ponieważ przez cały czas trwania walkiwyborczej ten rodzaj choroby rozwijał się pomiędzy głosującymi z zadziwiającą i przera-żającą szybkością; często widywano ich leżących na bruku w stanie zupełnej bezwładno-ści.W ostatnim dniu mała tylko liczba wyborców jeszcze nie głosowała.Byli to ludzieoględni, kalkulujący, jeszcze nie przekonani należycie dowodami stronnictw, chociaż od-bywali liczne konferencje z jednym i drugim.Na godzinę przed zamknięciem głosowaniapan Perker upraszał o zaszczyt prywatnego porozumienia się z tymi szlachetnymi i inteli-gentnymi patriotami.Argumenty, jakich użył, były krótkie, ale skuteczne.Ci, którzy sięspóznili, poszli głosować wszyscy razem, a gdy tego dokonali, szanowny Samuel Slumkeyze Slumkey Hall wyszedł z urny wyborczej.113 Rozdział czternastyzawierający krótkie opisanie towarzystwa zgromadzonego  PodSrebrnym Pawiem , a przy tym historię opowiedzianą przez komi-wojażeraPo napatrzeniu się na walki i kłopoty życia politycznego zawsze z nową przyjemnościązwracamy następnie uwagę na spokój życia prywatnego.Chociaż w rzeczywistości panPickwick nie bardzo się trzymał tej lub owej partii, roznamiętniał go jednak do pewnegostopnia entuzjazm Potta, jak to widzimy z opisu czynności wyborczych, któreśmy opowie-dzieli według jego pamiętnika.Podczas gdy pan Pickwick tym był zajęty, pan Winkle niepozostawał bezczynny.Poświęcał on cały swój czas przechadzkom i małym romantycz-nym wycieczkom z panią Pott, gdyż jak tylko nadarzała się sposobność, miła ta dama niezaniedbywała szukać ulgi od nudnej jednostajności, na którą narzekała tak gorzko.Gdypan Pickwick i pan Winkle w ten sposób zupełnie zaaklimatyzowali się w domu redaktora,panowie Tupman i Snodgrass musieli z konieczności radzić sobie, jak mogli.Niewielezajmując się sprawami publicznymi, dla urozmaicenia wolnych chwil musieli uciekać siędo rozrywek, jakie można było znalezć  Pod Srebrnym Pawiem.Rozrywki te stanowiłaniewinna gra w karty na pierwszym piętrze i gra w kręgle na tylnym podwórzu.Dzięki po-święceniu Sama, podróżni nasi zostali stopniowo wtajemniczeni w sposoby takiego prze-pędzania czasu, daleko bardziej atrakcyjne, aniżeli przypuszczają ludzie pospolici.W tensposób skracali sobie długie godziny bezczynności, chociaż po większej części pozbawienibyli towarzystwa pana Pickwicka.Zwłaszcza wieczory  Pod Srebrnym Pawiem szczegól-nie podobały się dwom przyjaciołom i przedstawiały dla nich tyle ponęt, iż mieli dość siły,aby oprzeć się usilnym zaproszeniom wymownego, chociaż gadatliwego dziennikarza.Wieczorami mianowicie w kawiarni hotelowej zbierało się kółko oryginałów, których cha-raktery i maniery dawały panu Tupmanowi szerokie pole do spostrzeżeń, a mowy ich iczyny zwykle notował pan Snodgrass.Większość ludzi zdaje sobie po największej części sprawę z tego, co rozumie się przezkawiarnię.Kawiarnia  Pod Srebrnym Pawiem nie wyłamała się spod ogólnych reguł.Byłto wielki pokój, którego skąpe umeblowanie wyglądało niewątpliwie lepiej, gdy było no-we.Ciekawa kolekcja krzeseł, o kształtach dziwacznych a rozmaitych, ustawiona była do-koła wielkiego stołu na środku sali i dokoła mnóstwa małych stołów: okrągłych, kwadra-towych i trójkątnych, podłoga zaś pokryta była tureckim dywanem, którego rozmiarymiały się tak do powierzchni pokoju, jak damska chusteczka do podłogi hallu.Zcianyozdobione były trzema wielkimi mapami geograficznymi i szeregiem rozmaitych płasz-czów pozawieszanych na kołkach.Na kominku leżała książka pocztowa, historia hrabstwaKent, bez okładek, śmiertelne szczątki pstrąga w szklanej trumnie i drewniany kałamarz zkawałkiem pióra i połową opłatka do pieczętowania.Bufet miał zaszczyt dzwigać mnó-stwo rozmaitych przedmiotów, pomiędzy którymi szczególną uwagę zwracały: bardzobrudny gąsior, dwa czy trzy bicze, tyleż płaszczów podróżnych, noże, widelce, a przede114 wszystkim musztarda.Na koniec, atmosfera zgęszczona dymem tytoniowym nadawałabrunatną barwę wszystkim przedmiotom, głównie zaś czerwonym i zapylonym firankom,smutno wiszącym u okien.Tam to panowie Tupman i Snodgrass pili i palili tytoń wieczorem po wyborach, wraz zwielu innymi chwilowymi mieszkańcami zajazdu. No, panowie  zawołał ex abrupto słuszny i barczysty mężczyzna około czterdziestki,posiadający jedno tylko, ale czarne oko, błyszczące złośliwością i dobrym humorem. No,panowie! Nasze szlachetne zdrowie! Zawsze taki toast wznoszę w kompanii, ale w głębimej duszy piję za zdrowie Marii.Prawda, Mario?. Daj mi pan spokój! Szkaradny pan jesteś  odpowiedziała służąca, której widoczniepochlebił ten komplement. Nie odchodz, Mario  zaczął znowu jednooki. Daj mi pan spokój, jest pan impertynent. Nie płacz, gdy będziesz zmuszona mnie porzucić, Mario  mówił dalej mężczyzna ojednym oku, gdy dziewczyna wychodziła z pokoju  zaraz pójdę cię odszukać, nie martwsię, moja droga [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl