, dębski eugeniusz pieklo dobrej magi (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chcesz wziąć w nich udział? Nie wystarczył ci człog?- Na człogu na pewno nie wygram tego wyścigu - odpowiedział, starając się, by wypadło to serio. - A na frachtwole wygrasz?!- Na pewno będę się starał.Skąd się bierze zwierzęta? - Ayknął jeszcze odrobinę i zakorkowałbutelkę.- Pasą się poza oazą, wybieraj jakiego chcesz.Poza tymi, które już mają rzemienie nad kopytami.- Tak właśnie zrobię Ho op!.- poderwał się z podłogi, strzelił niedopałkiem pod ścianę, odstawiłostrożnie butelkę pod ławkę i pociągnął Ziyrę za rękę.- A teraz Proponuję, żebyśmy nie musieli tuchodzić co i ruszPrzycisnął dziewczynę do siebie, położył dłonie na jej pośladkach, pocałował, wzmagając nacisk rąk.Oderwała się na chwilę żeby zapytać:- Tutaj?!- Tak.Poza tym, już bym nie zdążył dobiec do pokoju Chodz* * *Godzinę temu odwiedził mnie Krycz.Wraz z jakimś młodzieńcem przytargali coś, co wygląda jakniewielki stolik z bardzo grubym blatem.Postawił to na środku pokoju i triumfalnie wskazał palcem:- To może ci się przydać.Zrobiłem powątpiewającą minę, wtedy Krycz pokręcił mi palcem przed nosem i uzupełnił:- Odniosłem wrażenie, że brakuje ci twojej pracy, że z przyjemnością coś byś napisał.Niestety -popatrzył w kąt na maszynę - nie jesteśmy w stanie tego uruchomić.Ale przypomniałem sobie, żeistnieje coś takiego właśnie.Od lat nieużywane, niepotrzebne.Wyczułem w jego głosie jakby nutkę żalu, ale powstrzymałem się od pytań.Niech sam się wypowie,pomyślałem, ale Krycz opanował się i więcej nie sypnął.- Na tym możesz pisać - pokazał ręką stolik.- ZobaczPodeszliśmy obaj do stolika.Młodzian najwyrazniej znudzony naszą rozmową przestąpił z nogi nanogę i zapytał:- Mogę już iść?Krycz zacisnął wargi i popatrzył spod oka na Soyeftie.- Tak, dziękuję ci za pomoc - odwrócił się do mnie i dotknął czubkiem wskazującego palca szerokiejwypukłości, przebiegającej przez całą szerokość prostokątnego blatu.- Na tym się pisze - umyślniezawiesił głos.Postanowiłem mu sprawić przyjemność i zapytałem:- Na tym? Jak? Czym? - więcej pytań nie udało mi się na poczekaniu wymyśleć, ułożyłem tylko rysytwarzy w znak zapytania.- Na tym, czymkolwiek - odpowiedział zadowolony z efektu.Pochyliłem się nad stolikiem.Blat był niewątpliwie drewniany, półtorej stopy na dwie, ozdobiony,standardowym w Nat Conal Le, geometrycznym peruwiańskim", tak go nazywałem na własnyużytek wzorem.W poprzek blatu wystawała z drewna wypukłość z innego materiału, założyłbym sięo wszystko, że z tego samego magicznego piaskowca co i niemal wszystko w oazie.Dotknąłempalcem wypukłości, przesunęła się jakby była zamocowana na osi i wtedy zrozumiałem wszystkogrubość blatu, wypukłość, jej wirowanie:walec! Pchnąłem mocniej grzbiet walca i popatrzyłem na Krycza.- Pisze się na tym, czy raczej po tym, prawda? - skinął głową.- I co dalej?- Spróbuj - wyjął z kieszeni pięciocalowy patyczek i podał mi.Szybko nakreśliłem na powierzchni walca swój autograf i pokiwałem głową.Na powierzchni, wniewyjaśniony sposób, pojawił się wspaniały, dopracowany podpis Gregory Burnsa, zpseudogotyckimi zawijasami, niedbały, nonszalancki.Zerknąłem na Krycza i dopisałem: Jestem zaskoczony, zdziwiony, obezwładniony!!!" i popatrzyłemna Krycza.Podniósł do góry wskazujący palec i pokręcił nim we wszystkie strony, a kiedy obejrzałemgo dokładnie, pchnął nim walec i moje bazgroły zniknęły za krawędzią blatu.Krycz chwilę kręciłwalcem, potem zmienił kierunek na przeciwny i natychmiast na jego powierzchni pokazały się znowulitery, układające się w autograf i głupiutki tekst.- Ah haa! - powiedziałem.- Walec z pamięcią, tak?Krycz pokiwał głową na boki niczym chiński mandaryn z porcelany.- Jasne - pokręciłem walcem w obie strony.Działało.Przysunąłem krzesło i napisałem olbrzymimiliterami: Walec z pamięcią, prosty odpowiednik ziemskiej pamięci bębnowej stosowanej onegdaj wkomputerach, czyż nie tak?", zerknąłem na Krycza i uświadomiłem sobie, że o ile nie myliłem sięnie powinien potrafić czytać po angielsku.Przekręciłem walec kilka razy, a potem cofnąłem, tekstpojawił się natychmiast, chociaż powinien być gdzieś na trzecim czy czwartym zwoju" walca.- Fajne- mruknąłem.- Można pisać byle czym? Skinął głową.- Fajnie - powtórzyłem.- Czy to ma służyć tylko mnie, czy też ma jakiś dodatkowy cel?Tym razem pokręcił głową przecząco.Lakoniczny Kryczny.Ale nie wytrzymał i dodał:- Chyba tego ci brakowało?- Może.W każdym razie dziękuję.Ile tego jest w oazie?Najwyrazniej się zdziwił.- Tylko jedna zeo, ta jedna.- Zeo W nocy świeci?- Skąd wiesz?Wzruszyłem ramionami: - Domyśliłem się.- Bez trudu nakreśliłem patyczkiem kilka kółek,narysowałem pyszczek zajączka i nagle ogarnęło mnie podniecenie.Odsunąłem się od zeo izapytałem niedbałym tonem: - Przypadkiem nie tłumaczy na crasa?Krycz parsknął śmiechem.- Co w tym śmiesznego? - Zapytałem.- Przekonałem się, że sprego wciąż sprawia mi niespodzianki.- W zeo nie kryją się żadne niespodzianki, po prostu zapisuje - powiedział chichocząc.- A tak, po prostu pisze - zużyłem na tych kilka słów cały dzienny zapas ironii, ale Krycz na takiesprawy nie był specjalnie wyczulony.Dotknął dłonią mojego ramienia i wciąż cicho śmiejąc sięskierował do wyjścia.- A musi być ta drzazga? - Kiedy odwrócił się, pokazałem mu patyczek.Zastanawiał się chwilę.- Na razie używaj tego.Wiesz, nie jesteś najlepszy w korzystaniu ze sprego.Ale wymyśl cośwygodniejszego, to spróbujemy.- Dobrze - podrzuciłem patyczek, zawirował w powietrzu jak słynny gnat w filmie Kubricka.- A możeszmi powiedzieć dlaczego wcześniej nie dałeś mi tej zabawki?Plasnął wierzchem dłoni w drugą.Przestąpił z nogi na nogę.- Może mi nie uwierzysz, ale po prostu nie przyszło mi to do głowy.To znaczy kiedyś już chciałem cito pokazać, ale wtedy pamiętasz zaginął Uw Wadfer, a potem zapomniałem i dopiero dzisiajsobie przypomniałem.Przepraszam.Odwrócił się i wyszedł.Okrążyłem stolik, przyglądając mu się ze wszystkich stron, a potem odsunąłemkrzesło i usiadłem, nie odrywając wzroku od powierzchni bębna.Byłem sam w pokoju, więc niemusiałem ukrywać radości i niepokoju, jaki zawsze ogarniał mnie tuż przed rozpoczęciem kolejnejpowieści.Co prawda tym razem nie miałem jeszcze jak to się działo w normalnych" warunkachprzemyślanego konspektu, ale samo moje położenie dyktowało kolejny ruch.Postanowiłem nieodkładać pisania na pózniej i zacząć od opisu wszystkiego tego, co mnie w Ultene zadziwiało.Usiadłem przy stoliku i wolno (brak nawyku ręcznego pisania), dla uzyskania jakiej takiej wprawy,opisałem scenę przejmowania zeo.Teraz postanowiłem porobić notatki, potem konspekty, którenastępnie rozwinę w powieść o Nat Conal Le.Bez zwłoki.Czterdziesta szósta doba; ranekFrachtwoły pasły się spokojnie, poruszały się tylko ich pyski, natomiast same zwierzęta wykonywałyruchy z częstotliwością, jeden na kilka minut, pozwalając Jonathanowi dokładnie przyjrzeć się sobie, wnaturalnym środowisku.Siedział pod drzewem paląc cygaretkę, bawiąc się futrem Farmi izastanawiając, na ile poznali te zwierzęta Soyeftie i czy jemu uda się znalezć klucz do któregoś z nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl