, Colin MacApp Zapomnij o Ziemi 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektóre kobiety, wychowane i wykształcone jeszcze na Ziemi, sądziły, że grawitacjawywołana była gwałtownym, choć niewykrywalnym obracaniem się całego segmentu.Leczjeśli to miało być prawdą, to dlaczego góry zgrupowane byty wzdłuż obydwu ścian, znizinnymi dolinami i miniaturowym  oceanem" pośrodku, do którego spływały rzeki zobydwu końców? Bez wątpienia - myślała Liza - była to sztuczna grawitacja, choć nikt tutajnie mógł oświadczyć, że wie coś o tym więcej niż wiedzą pozostali.Chmury, jeśli się pojawiały, wisiały nie wyżej niż mile czy dwie nad pofałdowanymlądem.To było oczywiste, bo kiedy po jednej stronie było jasno, a po drugiej pochmurno,górny pułap chmur wydawał się tak samo odległy jak powierzchnia, nad którą już chmur niebyło.Porządnie pochmurne noce bywały tu przerażająco ciemne, strachu nie łagodziłsłabiutki blask dochodzący z przeciwległej strony.Oczywiście, jeżeli pamiętało się, że przywiozło je tutaj kilka małych statków kosmicznych pilotowanych przez dziwne stworzeniazwane Chelki, wydawało się najzupełniej oczywiste, że jest to tylko pewien rodzaj zagrodyczy rezerwatu.A to z kolei nie pozwalało zapomnieć, że Chelki albo rządzące nimihumanoidy zwane Vulmoti mogły wrócić tu po kobiety w każdej chwili.Lecz że Chelki jak iVulmoti kojarzyli się z jakimś bliżej nieokreślonym uczuciem paraliżującego przerażenia,zazwyczaj nie mówiło się o nich, a w szczególności w obecności młodszych i najmłodszychdziewcząt.Niektóre z kobiet nazywały segment wiezieniem, ale Liza myślała o nim jako omiejscu w miarę znośnym i dającym uczucie stosunkowo dużej niezależności.Oczywiście,musiała istnieć cyrkulacja powietrza inna niż ta, spowodowana dniem, nocą i porami roku.Musiały wiec istnieć gdzieś otwory i może właśnie w tym głównym kole emitującym światło?Musi również być jakaś  dziura" pod oceanem, przez którą odpływa nadmiar wody - boprzecież samo parowanie nie mogło pochłaniać więcej niż ułamek mały całej wody zdeszczów i ze strumieni wybiegających spomiędzy gór.%7ładna z kobiet nie wiedziała jednak, którędy dostały się do segmentu.W każdymrazie było zupełnie pewne, że segment powinien być połączony z jakimiś innymi segmentami- przynajmniej nie poprzez ściany.Zaś dziura, ku której poszła Ruby, musiała powstaćprzypadkowo.Coś - niewykluczone, że był to meteoryt - uderzyło i przebiło ścianę dokładniew najwyższym miejscu góry.Wysokość ta zmieniała się wprawdzie od czasu do czasu - byływyrazne objawy działania erozji - ale jednocześnie jakaś sita stale wypychała góry od spodu.Dziura początkowo zakryta była brudem - przynajmniej po tej stronie ściany - ale stopniowobrud byt zmywany przez deszcze.Zlady tego procesu widoczne byty szczególnie na iścianach wąwozu, biegnącego od dziury w dół.A kiedy dziura została otwarta, deszczezaczęły zmywać resztki brudu do sąsiedniego segmentu, będącego jakimś dziwnym miejscemo mroczniejszych, dłuższych i kolorystycznie odmiennych dniach.W końcu cały otwór zostałodkryty.Była to nieduża dziesięciostopowa wyrwa w metalowej ścianie.Niezbyt regularnyowal o postrzępionych krawędziach, jak gdyby metal przeżarty został przez rdze na wylot,choć ściana była przecież z nie korodującego i dużo niż stal wytrzymalszego metalu.Wielkie zwierzęta przychodziły właśnie przez te dziurę.Na szczęście nierozpanoszyły się w całym segmencie, zamieszkiwanym przez pyzatych i kobiety -prawdopodobnie dlatego, że powietrze pachniało tu inaczej.Stały, łagodny powiew przynosiłinne zapachy z otworu.Wyglądało na to, że zwierzęta dochodzą tylko tak daleko, jak dalekowyczuwalny był zapach ich segmentu.Pyzaci twierdzili, że dziura otworzyła się zaledwiekilka generacji temu, ale i tak było to na wiele lat przed odnalezieniem dziury przez kobiety. %7ładna z nich nie umiałaby powiedzieć, jak powstał zwyczaj przechodzenia przez dziurę wposzukiwaniu śmierci.Ale zwyczaj przyjął się i teraz Ruby była już piątą z kolei.Głos Jane wyrwał Lizę z zadumy: - Czas ruszać, dziewczęta!Jar wypłukany przez deszcze prowadził w tym miejscu wprost do szczytu - mniej niżdwadzieścia jardów do ściany - a następnie w dół do postrzępionej dziury w warstwie metalu.Na szarym kurzu ledwie dostrzegły Słabe ślady Ruby.Zatrzymały się, patrząc przez dziurę -w drugim segmencie również panowała noc, ale ponieważ nigdy tam nie było chmur,czerwonawy półmrok umożliwiał zejście po stoku w głąb obcego segmentu.Słaby wiatrwiejący w ich twarze miał ostry, gorzki zapach i cuchnął padliną.Mary spytała cicho: -Dlaczego nie zabrałyśmy latarek?- Bo nie mamy trzech rąk - odrzekła Jane.Wszystkie trzymały lekko napięte łuki, szły jedna za drugą.Nagi stok składał sięnajwyrazniej z brudu i z ziemi, zmytej przez deszcze z ich segmentu.U góry był jeszczewilgotny, ale kilka jardów niżej powietrze obcego segmentu wyssało z ziemi resztki wilgoci.Grunt był sypki i nieprzyjemnie śliski.Około pięćdziesięciu jardów przed kobietamiznajdował się naturalny wierzchołek tych wzgórz.Widniały tam w półmroku sękate,powykręcane, szeroko rozpostarte drzewa.Kobiety wolno i z trudem schodziły po stoku - śliskość gruntu zmusiła je do użyciakijów jako oparcia.Na skraju-lasu Jane wyszeptała: - Pozwólmy naszym oczom przywyknąćdo tego światła.Liza spojrzała przed siebie - daleki poblask był niepokojący i sprawiał, że ichtwarze wyglądały jakoś dziwnie.Odruchowo sprawdziła łuk, upewniając się, że strzała leżydobrze na cięciwie.Zaczęły schodzić w dół.Liza miała ochotę obejrzeć się w stronę dziury,zasłoniętej przez drzewa, lecz nie zrobiła tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl