,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.April opowiedziała Lisie o wszystkim, co zdarzyło się na farmie Toma Laskera.Kiedy skończyła, w pokoju na długą chwilę zapadła cisza.- Jesteś tego pewna? - spytała wreszcie Lisa.- Może to jakieś oszustwo?- Nie mam żadnych wątpliwości.O oszustwie nie może być tutaj mowy.- April położyła na stole dużą kopertę, otworzyła ją i wyjęła kilka fotografii.Były to zdjęcia jachtu.Wnętrze.Widok z zewnątrz.Żagle.Zbliżenia wsporników i relingu.Oraz tajemnicze litery.- Rzeczywiście, wyglądają dość dziwnie - przyznała Lisa.-Mówisz, że nie pasują do żadnego języka?- Do żadnego ze znanych nam języków - odparła April.Lisa przeglądała zdjęcia, myślała jednak o swej przyjaciółce.To, co usłyszała przed chwilą, było tak nieprawdopodobne, że nie wiedziała, czy nie powinna zmienić zdania o April.Domyślała się już, co było celem jej wizyty i pytała samą siebie, czy April nie próbuje jej oszukać.Nie, ona na pewno by tego nie zrobiła.Jednak czy to samo można było powiedzieć o tym Collingwoodzie?- Więc jak brzmi twoja hipoteza? Skąd pochodzi łódź i kawałki drewna?April uśmiechnęła się niepewnie.- Wszystko poza tym, co ci pokazaliśmy, to tylko domysły.Nie mam żadnego konwencjonalnego wytłumaczenia.- A masz jakieś niekonwencjonalne?- Myślę, że twoje byłoby równie dobre jak każde inne - odparła wymijająco April.Lisa skinęła głową, podeszła do biurka i wyciągnęła z szuflady książeczkę czekową.- Co zamierzacie teraz zrobić?- Chcemy przyjrzeć się lepiej tej okolicy.Sprawdzić, czy pod ziemią nie ma czegoś jeszcze.- Co jest wam do tego potrzebne?- Radar.Moglibyśmy wynająć go po rozsądnej cenie.- Ale co moglibyście tam znaleźć? Następną łódź?- Może - odparł Max.- Macie już jedną.Rozumiem, że co dwie to nie jedna, ale czy uzyskalibyście w ten sposób jakiekolwiek nowe informacje?- Może byłyby tam jakieś pozostałości? - podsunęła April.- Po dziesięciu tysiącach lat? I to w wodzie? Nie sądzę.Lepiej zastanówcie się, gdzie ci ludzie mogli kupować hot-dogi.April pochyliła się niżej, patrząc w oczy swej przyjaciółki.- Liso, oni musieli się tu jakoś dostać.Być może nigdy nie wrócili do domu.Lisa słyszała własny oddech.- Ile potrzebujecie?Kiedy na farmie Laskera pojawił się radar wynajęty do poszukiwań podziemnych, był tam także Max.Zarówno on jak i Laskerowie zakładali, że jeśli rzeczywiście w ziemi tkwi jeszcze coś ważnego, znajdą to od razu, jeśli nie, sprawa będzie zamknięta.Max nie chciał, by wiązano go z poszukiwaniami UFO.Nie przyniosłoby to korzyści jego firmie, postanowił więe trzymać się z boku.Jednak gdyby udało im się zainteresować świat tym odkryciem, być może stałby się gwiazdą i zarobił mnóstwo pieniędzy.Grupa obsługująca radar firmy „GeoTech” składała się z trzech osób.Funkcję szefa pełniła energiczna i zdyscyplinowana młoda kobieta.Nazywała się Peggy Moore, a rozmowę z Mak-sem zaczęła od pytania, czego właściwie mają szukać.- Opis zadania jest w tym punkcie dość nieprecyzyjny - dodała.- Interesuje nas wszystko, co może wydawać się niezwykłe -odparł enigmatycznie Max.Nie takiej odpowiedzi oczekiwała Peggy.Miała jasne oczy, wyraziste usta i terminarz zbyt napięty, by tracić czas na rozmowę z kimś, kto próbuje sobie z niej żartować.- Proszę spróbować jeszcze raz - powiedziała ostrym, niemal wrogim tonem.- Właściwie nie wiemy jeszcze dobrze, czego szukamy - wyjaśnił Max.- Przypuszczamy, że mogą być tutaj zakopane jakieś stare przedmioty.Chcielibyśmy, by to właśnie pani powiedziała nam, co jest pod ziemią.Jeśli cokolwiek tam jest.- Co pan ma na myśli, panie Collingwood? Broń? Stare cmentarzysko Indian? Puszki po oleju? Powinniśmy to wiedzieć, bo zależy od tego procedura poszukiwań.- W zeszłym miesiącu wykopano tutaj łódź.- Widziałam to w telewizji.Właśnie w tym miejscu, tak?- Tak.Chciałbym wiedzieć, czy pod ziemią jest coś jeszcze.- W porządku.To mi na razie wystarczy.Jeśli jednak będzie pan wiedział coś więcej, proszę mi powiedzieć.- Dobrze - zgodził się Max.- Znaleźliśmy już grabie, gdy ustawialiśmy radar.W furgonetce znajdowały się komputery, drukarki, monitory i urządzenia komunikacyjne.Sam radar ustawiony był na małym traktorze.- Obrazy przekazywane są do furgonetki przez łącza radiowe - wyjaśniła Moore.- Pojawiają się na głównym ekranie.Będziemy szukać cieni, plam o dziwnym zabarwieniu, wszystkiego, co nie wygląda na naturalny twór.Minęła już połowa listopada i dzień, w którym ekipa radarowa zaczęła poszukiwania, był okropnie zimny; nad prerią wisiały ciężkie chmury, choć na ziemię spadło zaledwie kilka płatków śniegu.Oprócz Peggy Moore załogę radaru tworzyła dwójka techników: Charlie Ramirez, ponury mężczyzna, który prowadził traktor i obsługiwał radar, oraz Sara Winebarger, specjalistka od łączności.Sara była chuda jak patyk i miała długie blond włosy.Ze względu na paskudną pogodę Moore i Charlie mieli prowadzić traktor na zmianę.Charlie nie lubił zimna i bez przerwy opowiadał o Nevadzie.- Jestem tutaj tylko dlatego, że chwilowo zamknęli naszą placówkę przy południowej granicy.Gdy tylko ją otworzą, natychmiast tam wrócę.Max nie mógł oprzeć się ciekawości i spytał, czy mógłby obserwować poszukiwania we wnętrzu furgonetki.- To niezgodne z przepisami - odparła szefowa.- Nie robiłbym wam żadnych problemów.- Jestem tego pewna, panie Collingwood.Jednak w grę wchodzą przepisy ubezpieczeniowe - mówiła lodowatym tonem Peggy Moore.- Mam nadzieję, że pan to zrozumie.Kiedy ułożyli już szczegółowy plan poszukiwań, Charlie zajął miejsce na traktorze i ruszył w górę zbocza.Wspiął się na sam szczyt i w odległości około stu jardów od miejsca, w którym spoczywał jacht, zakręcił ostro w prawo.Po chwili objechał pierwszy z serii zachodzących na siebie prostokątów.Max wrócił do domu Laskerów i usiadł w salonie, obok okna.Na zewnątrz terkotał miarowo silnik traktora.8To pradawne wybrzeżeObmywane falą czasu.Walter Asquith, „Brzegi zapomnianego morza”TEGO POPOŁUDNIA ZAŁOGA „GeoTech” nie znalazła niczego ciekawego.Kiedy zakończyli pracę, Max pożegnał się z Laskerami i poleciał do domu.Drugi dzień poszukiwań, piątek, także nie przyniósł żadnych rezultatów, a członkowie obsługi radaru rozjechali się do domów na weekend.April namawiała Maksa i Laskerów, by w miarę możliwości omijali temat jachtu i nie zdradzali żadnych istotnych informacji.Sama też dostosowała się do tego zalecenia i nie powiedziała o swym odkryciu kolegom z laboratorium.Potrzebowała jednak kogoś, z kim mogłaby rozmawiać na ten temat.Entuzjazm Maksa pasował także do jej nastroju, więc przez kolejne dni, kiedy radar bez skutku przeszukiwał pole Laskera, spotykali się oboje popołudniami i toczyli długie rozmowy.Właśnie dzięki tym spotkaniom umocnili się w swych nadziejach i stworzyli nieformalne przymierze.Rzadko jednak mówili otwarcie o tym, czego spodziewają się po niezwykłym odkryciu.Ona wierzyła, że ludzkość opanuje technologię transuranową; on miał nadzieję, że na Ziemi naprawdę wylądowały istoty z innego świata, i że dowód na to leży w ich zasięgu.Max podejrzewał jednak, że w końcu pojawi się inne, bardziej prozaiczne wyjaśnienie; obawiał się wciąż, że April coś przeoczyła.Zazwyczaj jednak przy pizzy i piwie chemiczka potrafiła rozwiać te wątpliwości.Na jakiś czas.Ona sama nie miała się na kim oprzeć.Uważała się za osobę solidną, którą nie rządzą emocje, i która nie da się zaślepić wybujałym ambicjom [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|