, Capp Colin Bron Chaosu 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem uderzył piorun.Coś czarnego, co jakby eksplodowało na środku pomieszczenia, wymierzało dookoła miękkie, ale obezwładniające ciosy.Palenisko natychmiast wygasło, a szpila, którą strażnik trzymał w dłoni, wbiła mu się głęboko w rękę.Czarna trąba powietrzna, czy coś w tym rodzaju, oplotła wnętrze swymi skręconymi, niewidocznymi mackami.Jakieś osobliwe siły unosiły w górę wszystkie nieumocowane przedmioty, które obijały się z łoskotem i brzękiem o metalowe ściany.Następnie spirala podmuchu zacisnęła się jeszcze mocniej, usypując wszystko w jeden stos na środku pomieszczenia.Znalazły się tu także ciała dwóch strażników.Ich twarze były szare jak popiół, a przyczyna śmierci niewyjaśniona.Strażnik, który opuścił pomieszczenie, aby sprawdzić, skąd biorą się grzmoty, wrócił teraz do drzwi.Stanął jak wryty.Ogarnął spojrzeniem obraz śmierci i zniszczenia, i chwycił broń, by zabić tego, którego uznał za winowajcę - inspektora.Głos z zewnątrz, który był głosem Zecola, wydał gwałtowny zakaz.Uzbrojony mężczyzna potrząsnął głową na znak sprzeciwu i strzelił.Broń wypaliła mu w twarz i runął jak długi obryzgując krwią.Pojawił się w nich Zecol i zamarł, bojąc się przekroczyć próg.W jego oczach malowała się głęboka powaga, kiedy usiłował zrozumieć, co zaszło.- Jak na człowieka skrępowanego posiadasz, inspektorze, nadzwyczajnie niszczącą moc.- Kasdeya musiał przezwyciężyć osłupienie, by móc przetłumaczyć słowa Zecola.- No cóż - powiedział Wildheit.- Powinieneś zobaczyć, jakie szkody potrafię wyrządzać, kiedy mam wolne ręce!Jakby na dowód jego mocy, jarzmo rozleciało się nagle na kawałki, a klamry spinające ramiona utworzyły coś w rodzaju naramienników.Żelaza, do których przytwierdzone były jego stopy oderwały się tak gwałtownie, że poszczególne kawałki rozleciały się daleko po wszystkich kątach pomieszczenia.Na dodatek ogniwa łańcucha krępującego mu kostki, pospadały na pokład oddzielnie, nietknięte.A Nad-inspektor nie poruszył nawet jednym mięśniem.- Czy to wystarczy? - spytał Zecola.- A może mam zademonstrować ci coś więcej?- Myślę, że już swoje udowodniłeś, inspektorze, co z ciebie za stwór? - gniewne spojrzenie komandora zwiastowało burzę.- Jak już powiedziałem, uosabiam, komandorze, zarówno twoich przodków, jak i następców.Jestem jedną ze złotych bestii, które zadręczały was w przeszłości, dręczą obecnie i będą dręczyć w przyszłości.Zecol, potrząsając głową, poprowadził Wildheita z powrotem do obszernego, białego pomieszczenia i oparł się o stół, zamiast za nim siąść.Rozstawieni po kątach strażnicy nerwowo manipulowali przy broni, ale tym razem już nie kierowali jej ku więźniom.Najwyraźniej dotarła do nich wiadomość o losie ich kolegi po fachu, który próbował strzelać do Nad-inspektora.Przez kilka sekund Wildheit badawczo przyglądał się oficerowi.- Rozumiem, że nie przekonałem cię jeszcze dostatecznie, Komandorze.To nieroztropne z twojej strony, że podejrzewasz mnie o jakieś sztuczki, chociaż nie potrafisz wykryć, w jaki sposób ich dokonałem.Co byś powiedział na jeszcze jeden przykład, który wykaże, jak wielka różnica klas nas dzieli?- To szaleństwo!- Czy masz jakichś ludzi wprawnych w walce wręcz?- Wielu doskonałych.- Wyznacz trzech, którzy staną do walki na śmierć i życie.Wezwij także pięćdziesięciu z załogi na świadków.To dla ciebie jedyna szansa.Tylko tak możesz zabić rozwijającą się legendę.- Tylko trzech ludzi przeciwko tobie i twojej magii, inspektorze? Czy to jest ta pułapka, którą na mnie zastawiasz- Zecol, zamyślony, uniósł swą wielką głowę.- Wcale nie! Proponowałem trzech twoich ludzi przeciwko jednej dziewczynie.- O ile wiem, ona nie dysponuje legendarną bronią nad-inspektorów.- Oczy Zecola wyrażały poważne wątpliwości.Spojrzał na strażników, którzy z zainteresowaniem przysłuchiwali się rozmowie, udając, że nie dociera do nich ani jedno słowo.- A jeśli odmówię, to oczywiście jeszcze bardziej podtrzymam legendę.Przystaję na twój blef, inspektorze.Walka będzie przebiegać tak, jak powiedziałeś, aczkolwiek nie wiem, co chcesz przez to osiągnąć.- Zapytaj raczej co masz do stracenia, jeśli trzech twoich ludzi nie zdoła pokonać jednej dziewczyny.Różdżko, czy odpowiada ci taki układ?Kiedy ich spojrzenia spotkały się, była spokojna i próbowała zachować obojętny wyraz twarzy, ale nie udało jej się powstrzymać uśmiechu.- Jesteś starym, przebiegłym lisem, inspektorze Jym - powiedziała.- Muszę, biorąc pod uwagę towarzystwo, w jakim przebywam.- Przebiegłym czy nie - powiedział Zecol - ale tym razem padniecie ofiarą własnych krętactw.Komandor wezwał straż i wydał serię rozkazów.Wkrótce zebrana załoga zaczęła formować dwuszereg.Naturalną wesołość z powodu tej nieoczekiwanej rozrywki powstrzymywała nieco obecność srogiego Zecola.Kiedy już wszyscy ustawili się wzdłuż ścian pomieszczenia - według oceny Wildheita sprowadzono tu około setki ludzi - komandor kazał wystąpić swoim mistrzom.Szli rozbawieni.Byli muskularni, a ich lekki chód świadczył o ich szybkości i precyzji ruchów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl