, Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozszerzyła swą władzę na całe cztery krainy, aż w końcu wszyscy jej podlegali.Elfy również miały wpływ na bieg spraw, lecz z przyczyn, których wciąż jeszcze nie znamy, zniknęły.Były siłą równoważącą, ostatnim ludem z dawnego świata czarów.Ich obecność była nieodzowna, jeśli przejście od magii do nauki miało się odbyć bez wstrząsów.- Potrząsnął głową.- Lecz nawet gdyby elfy pozostały w świecie ludzi, a federacja była mniej potężna, cieniowce mogłyby się narodzić.Próżnia pojawiła się w momencie odejścia druidów.Nie było na to rady.Westchnął.- Allanon nie przewidział tego, choć powinien był.Nie spodziewał się wynaturzenia tak wielkiego, jakim okazały się cieniowce.Gdy jeszcze żył, robił, co w jego mocy, by zapewnić czterem krainom bezpie­czeństwo, a utrzymywał się przy życiu, jak długo to było możliwe.- Widocznie to nie wystarczyło - zgryźliwie zauważył Walker.Coglin spojrzał na niego; w jego głosie wyczuwalny był gniew.- No cóż, Walkerze Bohu, być może pewnego dnia będziesz miał sposobność udowodnić, że potrafisz to zrobić lepiej.Nastąpiła chwila pełnego napięcia milczenia, gdy dwaj mężczyźni stali naprzeciw siebie w ciemności.W końcu Coglin odwrócił wzrok.- Musicie zrozumieć, czym są cieniowce.Są pasożytami.Żyją kosztem śmiertelnych stworzeń.Są magią żerującą na żywych isto­tach.Wnikają w nie, wchłaniają i stają się nimi.Lecz z jakiegoś powodu wynik nie zawsze jest ten sam.Młody Parze, przypomnij sobie leśną kobietę, na którą ty i Coll natknęliście się w czasie naszego pierwszego spotkania.Była ona cieniowcem bardziej oczywistej od­miany, śmiertelną niegdyś istotą, która została zakażona, wyniszczo­nym stworzeniem, nie bardziej mogącym sobie pomóc niż zwierzę zarażone wścieklizną.A czy pamiętasz tamtą małą dziewczynkę w górach Toffer?Lekko pogładził palcami policzek Para.Chłopiec od razu przy­pomniał sobie potwora, któremu wydały go pajęczaki.Czuł, jak przyciska się do niego, błagając: „przytul mnie, przytul mnie”, pra­gnąc rozpaczliwie, żeby go objął.Wzdrygnął się, poruszony inten­sywnością wspomnienia.Dłoń Coglina zacisnęła się mocno na jego ramieniu.- To także był cieniowiec, ale taki, którego niełatwo rozpoznać.W różnym stopniu upodabniają się do nas, ukryte w ludzkiej postaci.Wygląd i zachowanie niektórych są groteskowe; te są łatwe do roz­poznania.Inne o wiele trudniej jest przejrzeć.- Ale dlaczego istnieją i takie, i takie? - zapytał niepewnie Par.Czoło Coglina zmarszczyło się.- Tego również Allanon nie wie.Cieniowce zachowały swój sekret nawet przed nim.- Przez długą chwilę starzec spoglądał w bok, po czym jego wzrok znowu spoczął na nich.Na jego twarzy malowała się rozpacz.- To jest jak zaraza.Choroba rozprzestrzenia się, aż w końcu liczba dotkniętych nią staje się olbrzymia.Każdy cieniowiec potrafi przekazywać chorobę.Ich magia pozwala im prze­łamywać niemal każdą obronę.Im więcej ich jest, tym stają się sil­niejsze.Co byś zrobił, żeby powstrzymać zarazę, której źródło jest nieznane, objawy nie do wykrycia, zanim choroba nie rozwinie się na dobre, a lekarstwo na nią pozostaje tajemnicą?W ciszy, która zapadła, członkowie małej gromadki wymieniali niespokojne spojrzenia.W końcu Wren zapytała:- Czy to, co robią, ma jakiś cel, Coglinie? Poza samym za­rażaniem żywych istot? Czy myślą tak jak ty i ja, czy są.bezrozumne?Par patrzył na dziewczynę z nie ukrywanym podziwem.Było to najmądrzejsze pytanie, jakie którekolwiek z nich zadało.On powinien był je zadać.Coglin powoli zacierał dłonie.- Myślą jak ty i ja, i z pewnością to, co robią, ma jakiś cel.Niejasne jest jednak jaki.- Chcą nas zniszczyć - rzucił ostro Morgan.- Czy to nie wystarczający cel?Coglin pokręcił gową.- Sądzę, że chcą jeszcze czegoś więcej.Nagle Par zaczął przypominać sobie sny zesłane przez Allanona, wizje koszmarnego świata, w którym wszystko było sczerniałe i us­chnięte, a życie przybrało ledwie rozpoznawalne formy.Zaczerwie­nione oczy połyskiwały jak drobiny żaru, a przez obłoki popiołu i dymu przemykały cieniste postaci.Uświadomił sobie, że do tego właśnie chcą doprowadzić cieniowce.W jaki jednak sposób mogły urzeczywistnić taką wizję?Bezwiednie spojrzał na Wren i odnalazł swoje pytanie odbite w jej oczach.Instynktownie rozpoznał jej myśli.Również w oczach Walkera Boha ujrzał to pytanie.Dzielili te same sny i wiązały ich one ze sobą tak mocno, że przez chwilę mieli te same myśli.Twarz Coglina uniosła się nieco, wyłaniając się z mroku, który ją okrywał.- Coś prowadzi cieniowce - wyszeptał.- Istnieje moc prze­rastająca wszystko, co znamy.Zdanie zamarło mu na ustach, urwane i niedokończone, jakby głos odmówił mu posłuszeństwa.Jego słuchacze wymienili spojrzenia.- Co zrobimy? - zapytała w końcu Wren.Starzec podniósł się ostrożnie.- To, po co tutaj przybyliśmy: wysłuchamy, co Allanon ma nam do powiedzenia.Oddalił się ciężkim krokiem i nikt nie próbował go zatrzymać.XVRozeszli się potem, odłączając się jeden po drugim od pozostałych, wynajdując sobie samotne zakątki, gdzie mogli oddać się własnym myślom.Spojrzenia wędrowały niespokojnie po lśniącym kobiercu czarnych skał doliny, lecz za każdym razem powracały ku Hadeshor-nowi, uważnie przeszukując leniwie kotłujące się wody, wypatrując oznak jakiegoś nowego ruchu.Nie było żadnego.Być może nic się nie zdarzy, pomyślał Par.Być może wszystko to było jednak kłamstwem.Poczuł, w piersiach ucisk od przemieszanych uczuć zawodu i ulgi i zmusił się do myślenia o czymś innym.Coll znajdował się o niecałe dziesięć kroków od niego, lecz powstrzymywał się od patrzenia w je­go stronę.Chciał być sam.Były rzeczy wymagające przemyślenia i Coll jedynie by go rozpraszał.To zabawne, jak wiele wysiłku wkładał od początku wyprawy w trzymanie się z dala od brata, pomyślał nagle.Może było tak, ponieważ się o niego bał.Raz jeszcze, tym razem ze złością, zmusił się do myślenia o czymś innym.Coglin - to dopiero była zagadka.Kim był ten starzec, który zdawał się wiedzieć tak wiele o wszystkim? Sam podawał się za nieudanego druida, wysłannika Allanona.Lecz te zwięzłe określenia wydawały się bardzo nieścisłe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl