, Agata Christie Tajemnica Wawrzynow 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podał go i patrzył na nią, przestępując z nogi na nogę.Wyglądał na tak zmartwionego i zakłopotanego, że Tuppence zaczęła się zastanawiać, co się z nim dzieje.- Czy coś się stało ? - spytała.Henry przerzucił ciężar ciała na jedną nogę.podniósł wzrok, stanął na drugiej, podłubał w nosie, potarł lewe ucho, a potem znów szybko przestąpił z nogi na nogę.- Zastanawiałem się tylko, czy.to znaczy czy.czy nie obrazi się pani, jeśli o coś zapytam?- Tak? - Tuppence popatrzyła na niego pytająco.Henry zaczerwienił się i ponownie zaczął przestępować z nogi na nogę.- Właściwie nie chciałbym.nie chcę pytać, ale zastanawiałem się.to znaczy ludzie mówią.różne rzeczy.znaczy się słyszałem.- Tak? - powtórzyła Tuppence.zastanawiając się, co zdenerwowało Henry'ego, to znaczy co takiego usłyszał o pani Beresford i jej mężu, nowych mieszkańcach Wawrzynów.- Co słyszałeś?- No, że pani łapała szpiegów w czasie ostatniej wojny.Razem z mężem.Zdemaskowaliście kogoś, kto był niemieckim szpiegiem, a udawał kogoś innego.A wy go dopadliście i mieliście mnóstwo przygód i w końcu wszystko się wyjaśniło.Byliście.nie wiem, jak to nazwać.pracowaliście w wywiadzie i mówiono, że byliście wspaniali.To było oczywiście jakiś czas temu, ale braliście udział w wielu akcjach, na przykład tez z wierszykami dla dzieci.- Zgadza się - przyznała Tuppence.- Chodziło o Gąskę gęsiarkę.- Gąskę gęsiarkę! Pamiętam! O kurcze, to całe lata temu.“Dokąd bieżysz tak szparko?"- Tak jest.“Ach, przebieram łapkami do pokoju mej pani.Tam znalazła starca, co nie chciał zmówić pacierza, chwyciła go za łydkę i wyrzuciła z leża".Tak to chyba szło, choć mogłam pomylić rymowanki.- Nigdy bym nie pomyślał.To wspaniale, że mie­szkacie sobie tutaj jak każdy normalny człowiek.Nie wiem tylko, co do tego miały rymowanki.- To był taki szyfr - wyjaśniła Tuppence.- A, i trzeba go było odczytać? - spytał Henry.- Mniej więcej.W każdym razie, wszystko zostało wyjaśnione.- Ależ to wspaniałe, prawda? Nie będzie się pani gniewać, jeśli powiem koledze? Kumplowi.Ma na imię Clarence.Wiem, że głupio.Wszyscy się z niego śmie­jemy.Ale to dobry kumpel i strasznie się przejmie, jak dowie się.że naprawdę mieszkacie wśród nas.Spojrzał na Tuppence z podziwem wiernego spaniela.- To wspaniale! - powtórzył.- Och, to działo się dawno temu - powiedziała Tuppence.- W latach czterdziestych.- Mieliście dobrą zabawę, czy może baliście się przez cały czas?- Jedno i drugie - odparła Tuppence.- Ja przeważnie byłam przerażona.- Pewnie, spodziewam się.Ale to dziwne, że przyjechaliście tu i zaraz zamieszaliście się w taką samą sprawę.To był oficer marynarki, prawda? Znaczy się.podawał się za kapitana marynarki, ale wcale nim nie był.Był Niemcem.Tak przynajmniej mówił Clarence.- Mniej więcej - przyznała Tuppence.- To może dlatego tu przyjechaliście? No bo widzi pani, i u nas się coś takiego zdarzyło, bardzo dawno temu, ale to taka sama historia.To był oficer łodzi podwodne.Sprzedał plany łodzi.Tak słyszałem od innych ludzi.- Rozumiem.Tak.Nie, nie dlatego tu przyjechaliśmy.Po prostu spodobał nam się dom.Słyszałam te same plotki, ale nie wiem, co dokładnie się stało.- Spróbuję się dowiedzieć i któregoś dnia pani opo­wiem.Oczywiście, nigdy nie wiadomo, co jest prawdą, a co nie, ale przecież nigdy niczego nie wie się do końca.- Jak twój przyjaciel Clarence zdołał dowiedzieć się aż tyle?- Słyszał od Micka, wie pani.Mieszkał przez krótki czas tam, gdzie kiedyś była kuźnia.Wyjechał dawno temu, ale sporo słyszał od różnych ludzi.No i nasz wuj, stary Izaak, sporo wiedział.Czasami nam opowiadał.- Sporo wiedział? - powtórzyła Tuppence.- O tak.Więc gdy go zatłukli, zastanawiałem się, czy to nie dlatego.Może wiedział ciut za dużo i wszystko pani powiedział.Więc go wykończyli.Tak to już bywa.Wie pani, wykańczają ludzi, jeśli ci za dużo wiedzą o czymś, co mogłoby zainteresować policję.- Myślisz, że twój wuj Izaak wiedział sporo o tej sprawie?- Ludzie mu mówili.Usłyszał coś tu i tam.Nie wspominał o tym za często, ale czasami coś mu się wymsknęło.Wieczorem, jak już wypalił swoją fajkę, albo kiedy usłyszał, o czym rozmawiamy z Clarriem i moim drugim kumplem, Tomem Gillinghamem.On też i chciał się dowiedzieć, i wuj Izaak czasami coś nam opowiadał.Oczywiście nie mieliśmy pewności, czy sam tego nie wymyślił.Ale myślę, że natrafił na coś i wiedział, gdzie to schowano.Powtarzał, że pewni ludzie mogliby znaleźć coś bardzo dla siebie interesującego, gdyby tylko wiedzieli, gdzie szukać.- Naprawdę? To interesujące również dla nas.Musisz przypomnieć sobie, co opowiadał ci wuj, gdyż może to doprowadzić do jego zabójcy.Ponieważ ktoś go zabił.To nie był wypadek.- Najpierw tak myśleliśmy.No wie pani, chorował na serce czy coś podobnego i czasami nagle wywracał się albo bolała go głowa i miał zawroty.Ale wygląda na to.wie pani, że poszedłem na rozprawę.że celowo ktoś go wykończył.- Tak - zgodziła się Tuppence.- Ktoś go celowo wykończył.- A pani nie wie, dlaczego?Tuppence spojrzała na Henry'ego.Przez chwilę wy­dało jej się, że ona i Henry to dwa psy policyjne na tym samym tropie.- Myślę, że zrobiono to celowo i że ty jako jego krewny i ja chcemy dowiedzieć się.kto uczynił tak okrutną i podlą rzecz.Choć może ty, Henry, już wiesz albo masz jakieś podejrzenia?- Nic konkretnego - odparł Henry.- Trochę słysza­łem i znam ludzi, o których wuj mówił, że ma z nimi na pieńku.Mówił, że wie za dużo o nich samych, o tym, co wiedzą i o tym, co kiedyś się stało.Ale chodziło o kogoś, kto zmarł tak dawno temu, że trudno sobie wszystko dokładnie przypomnieć.- Cóż.myślę, że będziesz musiał nam pomóc.Henry - powiedziała Tuppence.- To znaczy, pozwoli mi pani działać razem z wami? Ja też wezmę udział w śledztwie?- Tak, o ile potrafisz zachować dla siebie to, co odkryjesz.To znaczy powiesz mnie, ale nie swoim kolegom, bo w ten sposób wszyscy by się dowiedzieli.- Jasne.A wtedy mogliby powiedzieć mordercom, a oni przyszliby po panią i pana Beresforda?- Możliwe, a ja wołałabym, żeby tak się nie stało.- No jasne.Niech pani słucha, jeśli natknę się na coś albo coś usłyszę, przyjdę i zaproponuję, że popracuję trochę w ogrodzie.Jak to brzmi? Wtedy będę mógł przekazać pani, czegu się dowiedziałem, i nikt nas nie podsłucha.W tej chwili jeszcze nic wie wiem.Ale mam kumpli.Wyprostował się raptownie, przybierając postawę zapamiętaną najwyraźniej z jakiegoś filmu w telewizji.- Trochę wiem - stwierdził.- Ludzie nie mają pojęcia, ile.Nie podejrzewają, że ja słucham i zapamiętuję.Ale ja czasami coś wiem.Wie pani, ktoś coś powie i doda, kto jeszcze o tym wie, a potem.no, jeśli siedzi się cicho, można się sporo dowiedzieć.To wszystko musi być strasznie ważne, prawda?- Tak - przyznała Tuppence.- To jest bardzo ważne.Ale musimy być ostrożni.Rozumiesz?- O tak.Jasne, że będę ostrożny.Ostrożny jak wszyscy.wie pani.Sporo wiedział o tym miejscu - dodał.- Znaczy się, mój wuj Izaak.- Mówisz o budynku czy o ogrodzie?- No właśnie.Znał kilka historii.Że jakichś ludzi widziano, jak gdzieś szli, robili coś, spotykali się z innymi.Gdzie były skrytki i tak dalej.Czasami o tym opowiadał.Mama oczywiście nie słuchała go.Uważała, że to głupoty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl