,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czas na was, dziewczynki - powiedziała cicho.Weszła do środka, chwilępózniej pojawił się Tregz pledami.Wyprowadzili oba konie i zaczęli zakładać Melodii ochraniacze naczas transportu.Wkrótce podeszła do nich Jess Morgan, pomogła upewnić się,czy wszystko zostało zabrane, po czym wzięła linę z rąk Trega.- Idziemy - powiedziała i poprowadziła Melodię w górę rampy.Melodiaspojrzała na przyczepę z przestrachem, a Amy przypomniała sobie, że klaczzawsze bała się podróży.Podeszła i pogładziła ją po szyi.Jess Morganprzemawiała do niej w tym czasie cichym, kojącym głosem.- Do widzenia, Melodio - szepnęła Amy.- No, wchodz, dasz sobie radę.Uśmiechnęła się do pani Morgan, kiedy Melodia po kilku nerwowychprychnięciach weszła za nią na rampę.152W końcu przyszła kolej na Jutrzenkę.Amy uklęknęła przy klaczce i uściskałają.Jutrzenka trąciła Amy swoim małym pyskiem.- Pa, Jutrzenko - powiedziała Amy, czując, że zaraz się rozpłacze.Pocałowałaklaczkę w nos, zamrugała gwałtownie, żeby powstrzymać cisnące się do oczułzy, po czym wstała i podała pani Morgan linę.Będzie jeszcze wiele Melodii i Jutrzenek - klaczy, potrzebujących pomocy przyporodzie, małych zrebaków, którym potrzebne będą wskazówki i zachęta - alejuż żadna z nich nie chwyci Amy za serce tak, jak ta klaczka.Amy odsunęła siędo tyłu, czując, że oto żegna się z kolejnym członkiem swojej rodziny.Jess podprowadziła Jutrzenkę do rampy, a klaczka obwąchała ją zzainteresowaniem.Ochoczo weszła na przyczepę, by dołączyć do matki.Amyzajrzała po raz ostatni do środka.Jutrzenka odwróciła się i spojrzała na niąswoim jasnym, ciekawskim wzrokiem.Zarżała cichutko, jakby chciałapowiedzieć do widzenia".Dziadek podszedł do Amy i chwycił ją za rękę, a Treg pomógł pani Morganzasunąć zasuwy.Lou podeszła do nich i chwyciła dziadka za drugą rękę.- Do widzenia - powiedziała Jess Morgan.-1 dziękuję wam za wspaniałe konie.Amy uśmiechnęła się.- Po to właśnie jesteśmy - powiedziała.- %7łeby znajdować koniom nowąprzyszłość - i nowych przyjaciół.153Będziemy z panią w kontakcie.Obiecuję, że niedługo zajrzę do Melodii iJutrzenki.Jess Morgan skinęła głową i włączyła silnik.Amy pokiwała jej na pożegnanie.Była szczęśliwa, bo wiedziała, że Jutrzenka nadal będzie niedaleko.A na jejmiejscu w Heartlandzie pojawi się wkrótce inny koń - koń, który będziepotrzebował jej pomocy.Zapowiedz części 8. Więzy krwi"Atmosfera niestety wcale się nie poprawiła.Lou z każdym dniem coraz bardziejoddalała się od ojca, a dziadek ciągle go unikał.Jedyną dobrą wiadomością dlaAmy było to, że Faraon zachowywał się nienagannie - w piątek uznała więc, żezaprosi panią Newhart, by przyjechała w weekend zobaczyć, jak jezdzi jejcórka.- Może jeśli przekona się, jaki jest Faraon naprawdę, nie będzie tak siędenerwować jazdą Jo - wyjaśniła ojcu, kiedy po południu wracali z przejażdżkina Santosie i Figaro.Zdążyli zejść z koni, gdy pod dom podjechała Lou.Wyskoczyła z samochodu,uśmiechnięta i zadowolona.- Przyszła odpowiedz z banku! - zawołała, machając gorączkowo kopertą.-Przyznali nam kredyt!- Ach tak - powiedziała Amy, ale wyraz twarzy siostry uświadomił jej, że niebyła to właściwa reakcja.Zmusiła się więc do uśmiechu.- To super - dodała,starając się, by jej głos brzmiał szczerze.155- Gratulacje, Lou - powiedział ojciec.- Włożyłaś mnóstwo pracy wprzygotowanie tego biznesplanu.- Kiedy tylko dziadek podpisze umowę, możemy złożyć ofertę - stwierdziłaLou.-1 w końcu będziemy mieć regularne zarobki, nie będziemy musieli liczyćsię z każdym groszem - co więcej, będziemy mogli myśleć przyszłościowo.Towspaniała wiadomość dla Heartlandu.- Miejmy nadzieję - odezwał się ojciec.Uśmiech zniknął z twarzy Lou.- Uważasz.uważasz, że tak nie będzie?- Moim zdaniem, nie powinniście się tak spieszyć -odpowiedział ostrożnie.- Bowiecie, to jednak będą spore zmiany.Amy zauważyła zraniony wzrok Lou.- Owszem - odparła jej siostra.- Ale na lepsze!- Lou - zaczął Tim uspokajająco -ja tylko chciałem powiedzieć, żebyś to jeszczedobrze przemyślała.- Już to zrobiłam! - zawołała.-1 wiem, że to dobry pomysł!W tej samej chwili z domu wyszedł dziadek, do którego najwyrazniej dotarłyich podniesione głosy.- Co tu się dzieje? - zapytał, rozglądając się po twarzach zebranych.- Lou nie odpowiedziała.W milczeniu minęła dziadka, ale Amy zdążyła jeszczedostrzec łzy w oczach siostry.Po tym, jak dziadek spojrzał na Tima, widać było, że i on to zauważył.156- Nie mam pojęcia, co jej powiedziałeś - rzucił gniewnie, podchodząc doswojego dawnego zięcia - ale nie będę przyglądał się spokojnie, jakdenerwujesz moją wnuczkę.Idz stąd natychmiast - dodał lodowatym tonem.- Nie! - zaprotestowała Amy, chwytając ojca za rękę.- Nie odchodz.- Tak chyba będzie najlepiej, Amy - odpowiedział cicho Tim.- Nie chcę wamsprawiać kłopotu.Zadzwonię do ciebie.- Dziadku! - zwróciła się błagalnie.- Tata nie chciał wcale zdenerwować Lou.Powiedział tylko, że powinna jeszcze przemyśleć decyzję, która zmieniwszystko w Heartlandzie.Lou wpadła we wściekłość, ale to nie jest wina taty!Gniew powoli odpływał z twarzy dziadka.- Rozumiem - powiedział w końcu starszy pan.-No, dobrze, Tim.Skoro tylkochciałeś pomóc Lou przemyśleć jeszcze raz, czym skończy się założenie wHeartlandzie szkółki jezdzieckiej, w takim razie - tu dziadek wziął głębokioddech - przepraszam za moją reakcję.Trochę jestem podminowany.- Nie masz za co przepraszać - pokręcił głową Tim.- Wiem, że chcesz tylko chronić Lou i Amy i wierz mi- jestem ci za to bardzo wdzięczny.Tylko miałem doświadczenie ze szkółkamijezdzieckimi i wiem, jak trudno jest na nich cokolwiek zarobić - powiedział ipotarł dłońmi skronie.- Ale rozumiem, że nie powinienem da-157wać rad - powinienem był zatrzymać moje przemyślenia dla siebie.- Nie - stwierdził dziadek, który przestał być taki spięty [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|