,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Barghastowie praktykują to, gdy szamani nasycają broń czarami.W ten sposób łączy się broń z jej właścicielem.Łączy w jedną całość.– Czy ktoś z twojego klanu je widział?– Nie, demony nie dotarły na północ, gdzie wznoszą się nasze górskie warownie.Grasują tylko na tych preriach.– Skąd więc znasz te opowieści?– Nasi gnaciarze widzieli je w snach.Duchy szepczą do nich i ostrzegają je przed tym niebezpieczeństwem.Biały Klan wybrał wodza wojennego, naszego ojca, i czeka na dalsze wydarzenia.Nasz ojciec chce jednak poznać wroga i dlatego wysłał swe dzieci na równiny.Zrzęda zastanawiał się nad tym przez chwilę, wpatrując się w dogasające powoli ognisko.– Czy wasz ojciec, wódz wojenny Białych Twarzy, poprowadzi klany na południe? Jeśli Capustan zostanie oblężony, nic nie będzie broniło capańskich terytoriów przed waszymi atakami, przynajmniej dopóki Panniończycy nie dokończą podboju.– Nasz ojciec nie zamierza prowadzić nas na południe, kapitanie.– Splunęła w ogień po raz drugi.– Panniońska wojna z czasem sama do nas przyjdzie.Gnaciarze wyczytali to z łopatek bhederin.Wtedy będziemy walczyć.– A jeśli te demony są strażą przednią panniońskich sil.– W takim razie, gdy pojawią się w naszych warowniach, będziemy wiedzieli, że chwila nadeszła.– Walka – mruknął Zrzęda.– To co lubisz najbardziej.– Tak, ale teraz chciałabym cię poujeżdżać.Poujeżdżać? Raczej zajeździć do nieprzytomności.No dobrze.– Jakiż mężczyzna mógłby odmówić tak eleganckiej propozycji?Hetan wstała, dźwigając posłanie w obu rękach.– Chodź za mną.Tylko się pośpiesz.– Niestety – odparł, wstając powoli – jak wkrótce się przekonasz, ja nigdy się nie śpieszę.– Jutrzejszej nocy będę ujeżdżała twojego przyjaciela.– Robisz to już dzisiaj, moja droga.W jego snach.Skinęła z powagą głową.– Ma duże dłonie.– Ehe.– Ty również.– Wydawało mi się, że ci się śpieszy, Hetan.– To prawda.Chodźmy.W miarę, jak posuwali się na wschód, widoczne na północy Góry Barghasckie stawały się coraz bliższe.Odległe turnie ustąpiły miejsca zaokrąglonym pagórkom.Wiele ze wzgórz wznoszących się przy kupieckim trakcie do Capustanu było świętymi miejscami i na ich szczytach widać było odwrócone drzewa, za pomocą których Barghastowie zwykli więzić duchy.Tak przynajmniej mówiła Hetan, która szła obok Zrzędy prowadzącego konia za wodze.Choć religijne sprawy nie interesowały zbytnio kapitana, przyznał, że zaciekawiło go, dlaczego Barghastowie zakopują na szczytach wzgórz drzewa korzeniami do góry.– Dusze śmiertelników są groźne – wyjaśniła, spluwając dla podkreślenia swych słów.– Wiele z nich trzeba siłą utrzymywać na miejscu, by nie wyruszyły na złą wędrówkę.Po to właśnie sprowadza się dęby z północy.Gnaciarze rzeźbią pnie, nasycając je magią.Tego, kto ma być pochowany, przygniata się drzewem.Przywołuje się duchy, by były jego strażnikami, a na granicy kręgu ciemności ustawia się inne pułapki.Mimo to duszom udaje się niekiedy uciec.Wpadają w jedną z pułapek, ale i tak są w stanie wędrować swobodnie.Te, które wracają do swych klanów, szybko są unieszkodliwiane.Dlatego nauczyły się trzymać od nich z daleka.Można je spotkać na tych nizinach.Czasami taka sznurołapka zachowuje lojalność wobec śmiertelnych kuzynów i wysyła sny gnaciarzom, by ostrzec nas przed niebezpieczeństwem.– Mówisz „sznurołapka”? A co to takiego?– Może będziesz miał okazję sam zobaczyć – odparła ze wzruszeniem ramion.– Czy to jedna z tych sznurołapek wysłała wam sny o demonach?– Tak i inne duchy również.Fakt, że tak wiele z nich próbowało się z nami skontaktować.Dodawał wiarygodności ich ostrzeżeniom, tak jest.Zrzęda wbił wzrok w rozciągające się przed nimi pustkowie, zastanawiając się, co na nim spotkają.Stonny jechała pięćdziesiąt kroków z przodu.Zrzęda stracił ją na chwilę z oczu, gdyż w odległości trzydziestu kroków ścieżka niknęła za usianym głazami wzgórzem.Kobieta uparcie ignorowała jego rozkazy.Chciał ją cały czas mieć na oku.Dwaj Barghastowie podążali po bokach, trzymając się od karety na dystans zależny od rodzaju pokonywanego terenu.Cafal zajął miejsce od strony lądu i właśnie wbiegał truchtem na kamieniste zbocze.Netok szedł piaszczystym brzegiem rzeki, otoczony chmurą muszek, które z każdym jego krokiem zdawały się coraz większe i liczniejsze.Cała trójka Barghastów smarowała się przerażająco grubą warstwą cuchnącego tłuszczu i Zrzęda podejrzewał, że owady czują się bardzo sfrustrowane.Wabiło je cieple ciało, lecz nie mogły bądź nie chciały na nim usiąść.Nocą ów tłuszcz okazał się dla kapitana poważnym wyzwaniem, Zrzęda sprostał mu jednak.Dowodem na to była imponująca kolekcja siniaków, zadrapań oraz ukąszeń.Hetan była.żywiołowa.Nagle Cafal krzyknął.W tej samej chwili pojawiła się Stonny.Wracała powolnym galopem, co uspokoiło nieco kapitana, aczkolwiek było jasne, że i ona, i Barghast coś zauważyli.Zerknął na Cafala, który pochylił się nisko, wpatrzony w coś ukrytego za wzgórzem, ale nie wyciągnął broni.Stonny ściągnęła wodze [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|