, Bosworth Jennifer Dziewczyna, którš kochały pioruny 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dyskoteka zajmowała całe piętro, po części wciążjeszcze zastawione modułowymi boksami do pracy, które teraz, jak siędomyślałam, służyły do bardziej prywatnego imprezowania.Facet w policyjnych okularach i rozpiętej kowbojskiej koszulirozdawał woreczki pełne ziela, białego proszku i tabletek ecstasy, któreroversi chętnie przyjmowali, płacąc gotówką.Najwyrazniej Rove byłojedynym miejscem w mieście, gdzie nie brakowało drągów i alkoholu.Szyby na tym piętrze albo zostały wymienione, albo nie potłukłysię podczas trzęsienia.Miasto było widoczne z każdej strony jak nadłoni, daleko w dole.Katrina podeszła do jednego z okien, a jaruszyłam za nią, wynajdując preteksty, żeby dotykać po drodze ludzi,badając, czy nie poczuję subtelnego elektrycznego buzowania Iskry irozglądając się po twarzach w poszukiwaniu brata.Stanęłyśmy przy oknie i zapatrzyłyśmy się na miasto.Niebo byłociemne, za to Los Angeles migotało - odwrócony, nocny nieboskłonusiany bursztynowymi gwiazdami.Ale wokół samej Wieży szerokimkręgiem rozciągała się czerń, jakby budynek stał samotnie pośrodkuogromnego jeziora.Zadrżałam i odwróciłam się od okna.Miej to z głowy, pomyślałam.Znajdz Katrinie rekrutów.ZnajdzParkera.Wynieś się z Rumowiska.Katrina miała w dłoni swoją piersiówkę i przechylając ją dowarg, rozglądała się po sali.Poczęstowała mnie, ale pokrę- ciłam głową.Wypiłam już dość białej błyskawicy.Musiałam byćprzytomna.- Jak to zrobimy? - Musiałam krzyczeć prosto do ucha Katriny,żeby mnie usłyszała.- Mam na myśli rekrutację.Masz jakiś system,czy coś?- Dotykaj ludzi pod byle pretekstem - odparła.- Jeśli mają Iskrę,przyprowadzaj ich do mnie, a ja już załatwię resztę.To wyglądało aż nazbyt łatwo.- Zapytasz ich, czy chcą ratować świat? - spytałam.- Tak poprostu?- W zasadzie tak.- A jeśli odmówią?Na ustach Katriny pojawiło się coś pośredniego międzyuśmiechem a drwiącym grymasem.- To się nie zdarza tak często, jak sądzisz.Większość ludzi chcebrać udział w czymś większym niż ich własne, nic nieznaczące życie.Chcą wierzyć, że są przeznaczeni do wyższego celu.A roversi.nocóż, to nie są ludzie, którzy chcieliby oglądać, jak świat się kończy izostaje odbudowany przez Proroka i jego Wyznawców.- Posłała miznaczące spojrzenie.- Więc ty jesteś poniekąd wyjątkiem od reguły.Wesołych łowów!To powiedziawszy, uniosła ręce nad głową i tanecznym krokiemruszyła w tłum.Otoczył ją tuzin par rąk i już jej nie było.- Katrina, czekaj! - zawołałam za nią.Ale mój głos zginął wnakręcającym rytmie muzyki.Zwietnie.Jak miałam ją znalezć, jeślinamierzę kogoś z Iskrą? I jak miałam znalezć Parkera w tym tłumie?Musiałam.Inna opcja nie wchodziła w grę.Nie zamierzałam stądwyjść, dopóki nie znajdę brata.Przebiłam sobie ścieżkę wśród tancerzy z ich świecącymi zębamii oczami; zamiatałam rękami dookoła jak szczotka w automatycznejmyjni, dotykając każdego, kogo mijałam.Przyszło mi do głowy, żemoże łatwiej byłoby mi poczuć Iskrę, gdybym zdjęła rękawiczki.Taknaprawdę miałam ochotę zedrzeć z siebie wszystkie warstwy ubranialepiące mi się do skóry i polać się lodowatą wodą.Roversi napierali na mnie, ich rozgrzane ciatawpadały na mnie i ocierały się; ich skóry były mokre, powietrzewilgotne od potu.Dostrzegłam na parkiecie Jude.Tańczyła razem ze wszystkimi,ale jej ruchy były zdawkowe, spojrzenie nieobecne, jakby myślamibyła gdzie indziej.Nietrudno było zgadnąć, o czym myśli.- Hej - powiedziałam, podchodząc do niej.- Widziałaś mojąkoleżankę, Katrinę? To ta.ta, którą do ciebie posłałam, żeby z tobąporozmawiała o.no wiesz.Jude kiwnęła głową i pochyliła się do mnie.- O Iskrze - rzuciła.- Katrina powiedziała mi o niej.- I zamierzasz.się przyłączyć? - spytałam.- Oczywiście.- Naprawdę? Nie chcesz tego przemyśleć, zanim podejmieszjakieś poważne decyzje?- Nie muszę.Jak tylko Katrina powiedziała mi o Iskrze i co onaznaczy, wiedziałam, że mówi prawdę.Ze nie zwariowałam.To mi sięprzydarzyło nie bez powodu.Teraz wszystko jest jasne.- Wszystko jest jasne - powtórzyłam, zastanawiając się, czyKatrina wstawiła Jude jakąś bardziej przekonującą gadkę niż mnie.- Szczerze mówiąc, poczułam ulgę - ciągnęła Jude.- Kiedy jużwiem, że mam z czym walczyć, nie czuję się taka bezsilna.Miałamwrażenie, że cały świat wymyka się spod kontroli, i nic nie mogłam ztym zrobić.Ale teraz.- Uśmiechnęła się.-Przecież rozumiesz.- Jasne - odparłam słabym głosem.Pewnie nie usłyszała mnie wtym huku.Chciałam jej powiedzieć prawdę.że niczego nie jestempewna.Ze nic z tego nie rozumiem.Ze czuję się bardziej bezsilna niżkiedykolwiek.Ale mruknęłam tylko: - To na razie - i wbiłam się wtłum.Jakim cudem Jude była taka pewna swojej roli wapokaliptycznym scenariuszu Katriny, skoro ja miałam tylewątpliwości? Jakaś dłoń dotknęła mojego ramienia.Nagle temperatura w sali, iw moim ciele, wystrzeliła w górę.Zachłysnęłam się powietrzem, kiedyżar ziasował mi mózg i przesłonił oczy.Zachwiałam się i potknęłam, ibyłam pewna, że padnę na ziemię.Ale nagle nacisk dłoni na moimbarku zniknął i żar przygasł.- Mówiłem ci, żebyś trzymała się z daleka od Rumowiska-wyszeptał znajomy głos tak blisko mojego ucha, że znów poczułamten żar, ten ogień, który kusił, pozostając tuż za moim zasięgiem.Ogień, którego chciałam dotknąć, nawet wiedząc, że jego zródłochciało mojej śmierci.24Odwróciłam się, a on stał przede mną.Jeremy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl