, Anne McCaffrey Sen Jak Smierc (4) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Za­trzymajcie się natychmiast.To ostatnie ostrzeżenie.- To wy zostaniecie zniszczeni - odparł głos mechaniczny.- Zmierzają w kierunku atmosfery - powiedziała Hor i rzeczywiście zdawało się, że piraci rzucili wszystko na jedną szalę, igrając ze śmiercią.- Włącz skaner wizualny - rozkazał Zebara.Oficer łączności uruchomiła jeszcze jeden ekran, na którym nie było widać nic prócz czystego nieba.Po chwili jednak można było zauważyć powiększający się punkt na północy.- Zwiększ kontrast - Flor zrobiła, jak kazał i punkt rozdzielił się na dwa, jeden za drugim.- Nadlatują.Nawet z tak wielkiej odległości załoga poszukiwacza mogła słyszeć ryk silników obu statków przekraczających atmosferę jednym kontrolowanym skokiem.Na ekranie przypominało to dwie spadające komety.Salwy laserowe odbijały się czerwonymi iskrami od obydwu kadłubów.- Nadchodzą prawie dokładnie nad naszymi głowami - powiedziała Flor podniesionym głosem.Z prowadzącego statku wystrzelił czerwony ogień.Zamiast wycelować strzał w tył, do ścigającego, skierowano go na powierzchnię planety.Rozległ się głośny syk i odgłos eksplozji na zewnątrz poszukiwacza.Odłamki skał uderzyły w pokrywę włazu.Pole siłowe chroniło tych, którzy byli w środku, ale na dłuższą metę mogło okazać się niewystarczające.Zapach stopionej skały wypełnił powietrze.- Przeklęci piraci! - zaryczał Zebara.- Ewakuować statek! Szybko! - Rzucił się w kierunku konsolety dowodzenia, wyrwał ją z mocowań i ruszył w kierunku wyjścia.- Mogliśmy się spodziewać zemsty - stwierdził Bringan przyciskając coś do piersi i podążając za kapitanem.- Wszyscy na zewnątrz!Reszta załogi, nie zabezpieczając już niczego, rzuciła się przez właz.Lunzie właśnie miała wyjść, gdy spostrzegła, że Pollili w ogóle się nie ruszyła.- Chodź! - krzyknęła.- Pospiesz się! Chodź, Pollili! Kobieta rozejrzała się zdezorientowana.- Lunzie? Gdzie są wszyscy?- Wynośmy się stąd.Poll! - krzyczała Lunzie machając ręką.- Szybko, piraci strzelają do nas.Grawitantka rzuciła się do wyjścia jak wystrzelona z procy.Po drodze chwyciła Lunzie wpół swoim olbrzymim ramieniem i wypadła razem z nią przez właz.Uderzyły o ziemię i przetoczyły się po zboczu, gdy kolejny pocisk roztrzaskiwał kępę pobliskich drzew.Następna salwa trafiła w silniki statku.Lunzie wciąż toczyła się w dół, gdy potężna eksplozja wstrząsnęła ziemią.Wylądowała boleśnie na swoim złamanym ramieniu i wpadła do strumienia, cała posiniaczona i ciężko dysząc.Jedyną częścią jej ciała, która nie doznała uszkodzeń, było usztywnione ramię.Pollili dołączyła do niej po chwili.Włączyły swoje pola siłowe i osłoniły głowy rękami.Eskorta piracka zanurkowała z hukiem w odległości nie większej niż sto metrów nad ziemią.Silniki pokryte były siecią błyskawic przypominających ognie świętego Ełma.Wytrzymały spore zniszczenia.Za piratami leciał statek tak olbrzymi, że Lunzie nie mogła zrozumieć, jak udało mu się uniknąć rozbicia.- Zaid Dayan!Oba okręty cały czas ostrzeliwały się wzajemnie, jednocześnie zmieniając kierunek i lecąc nad skalny płaskowyż Dondary.Potem jeszcze raz wzniosły się ku słońcu.Płomienie z silników wznieciły pożar wśród drzew na skraju kotliny.Pirat i krążownik nie przestawali strzelać do siebie nawet wtedy, gdy osiągnęli najniższy punkt swojej paraboli i zaczęli wzosić się ku niebu.Oba pojazdy były już poza zasięgiem wzroku, gdy Lunzie i Pollili poczuły, jakby powietrze zostało zassane, a potem usłyszały potężny huk.Malutka kula ognia pojawiła się na środku nieba i rozwinęła się szybko w wielką płonącą chmurę otoczoną dymem.Odgłos eksplozji zmienił się pomruk, a potem w przeraź­liwe syczenie.- Do wody! Szybko! - zdążyła powiedzieć Lunzie.Ledwie znalazły się pod powierzchnią, gdy nad nimi zaczęły spadać rozgrzane metalowe elementy sycząc groźnie, gdy stykały się z wodą.Odłamki były jeszcze gorące, ale po zetknięciu z krańcami pola siłowego stawały się niegroźne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl