, Adam Cyra Raport Witolda Pileckiego 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więźniom tego tylko było trzeba.Wtargnęli do wagonów i powiesili Krankemanna i Sigruda na ich własnych paskach.Esesmani w tym czasie - odwróceni w inną stronę - nie przeszkadzali.Tak zginęli oprawcy.Każdy świadek tylu morderstw sankcjonowanych przez władze obozu był niewygodny, choćby nim był kapo-Niemiec.Toteż i ci dwaj przestali być świadkami.Organizacja stale rosła.Z kolegą 59 doprowadziliśmy do przystąpienia do nas płk.23, ppłk.24 oraz nowych ludzi: 90, 91, 92, 93, 94, 95.Wieloma kolegami opiekował się wspaniały człowiek, 44, oddał im też swoje jedzenie, sam bowiem zarabiał portretowaniem kogoś z władz i dostawał za to żywność dla siebie.Transport z Warszawy (marzec 1942 r.) przywiózł znowu wielu moich znajomych i wiadomości o tym, co się robi u nas.Przyjechał mjr.85, przezacny typ 96 z rekordem pobicia na Alei Szucha i na Pawiaku.Od nich się dowiedziałem, że płk.1 znowu jest aresztowany i siedzi na Pawiaku.To płk.1 skierował do mnie kolegę 96.Ulokowałem go przez 97, który do pracy naszej już przystąpił, u niego w komandzie.Jednocześnie rozbudowaliśmy się w dwóch innych kierunkach, wciągając do pracy 98, 99 w biurze budowlanym oraz 100 i 101 w szpitalu.W tymże czasie zmarł prof.69.Jak na dwóch wielkich filarach organizacja opierała się na dwóch instytucjach: HKB i Arbeitsdienst.Gdy trzeba było kogoś ze swoich uratować z transportu i pod dach wsadzić, lub zabrać kogoś z komanda, gdzie już zaczynał podpadać czy wpadać w oko jakiemuś draniowi, albo gdy trzeba było wprowadzić do jakiegoś komanda nowy fragment pracy, wtedy się szło do dr.2 i mówiło się: “Dziunku, jutro przyjdzie do ciebie nr., którego musisz na jakiś czas przyjąć do szpitala”.Załatwiało się to też przez dr.102.Gdy to już nastąpiło, a w pojęciu kapo więzień był i tak zgubiony, gdyż ze szpitala mało kto powracał, wtedy się szło do 68 i mówiło się: “Daj kartkę na nr.do komanda X”, lub czasami również z dobrym skutkiem do 103 - i sprawa była załatwiona.W ten sposób przygotowywaliśmy również ucieczkę 25 i 44.Obaj pierwszorzędni ludzie i obaj siedzieli tu za broń.Sprawy mieli dowiedzione i byliby tu rozstrzelani na pewno.Kwestia tylko była w tym, jak szybko w wydziale politycznym oko Grabnera padnie na ich sprawy.Jakimś cudem dotychczas żyli.44 malował portrety esesmanów i jego sprawę – możliwe, że dlatego - odkładano.Lecz długo tak trwać nie mogło.Sposobem, który opisałem wyżej, w lutym 1942 roku przerzuciliśmy 25 do komanda “Harmensee” - rybne stawy, kilka kilometrów od obozu, gdzie więźniowie pracowali przy rybach i na tamtym terenie mieszkali.Znacznie później, w maju, poszedł tam 44 i tegoż dnia, w którym zjawił się z wiadomością ode mnie dla 25, by nie czekał na mnie, tylko wiał, obaj “prysnęli”.Zbiegli z domku przez okno, niosąc mój raport do Warszawy.W królestwie Ericha Grönke, garbarni, po wpakowaniu do bunkra Konrada, komando rzeźbiarzy i wybranych stolarzy przeżywało kryzys.W trudnej sytuacji znalazł się zastępujący kapa Tadek Myszkowski.Miejsce łagodnego wzroku Konrada, lubującego się w pięknie sztuki, zajął złośliwy i przenikający wzrok żbika - Ericha.Wkrótce, chcąc zniszczyć to, co Konrad stworzył i nazywając egzystencję rzeźbiarni luksusem, Erich skasował rzeźbiarnię, każąc nam robić łyżki.I dał nam kapa “hulajnogę”, złośliwego idiotę.Stolarzom trudniącym się wyrobem artystycznych szkatuł kazał robić szafy i najprostsze rzeczy.W łyżkarni robiliśmy po 5 łyżek dziennie, później po 7, a wreszcie po 12.W tym czasie pracował tu były poseł 104.Do organizacji wtedy wciągnąłem kolegów 105, 106, 107, byłego żołnierza mojej partyzantki (1939 r.) - 108, oraz ppor.109, 110, 111.Spośród malujących robione przez nas zabawki, gdzie poprzednio (krótko przed bunkrem) pracował płk.62, wszedł do naszej organizacji - przekazany mi przez zwolnionego kpt.8 - pdch.112.Opanowaliśmy już wszystkie komanda, lecz do jednego nie mogliśmy się dostać.Wreszcie w lutym (1942 r.) będąc “kommandiert” i wracając późno do obozu, po powrocie na blok dowiedziałem się od 61, że był 68.“Funkstelle” potrzebował dwóch kartografów - kreślarzy map.61 podał numer swój i naszego byłego kamandora 113.Po paru dniach okazało się, że komandorowi 113 trzęsie się ręka, więc przenieśliśmy go do komanda kartoflarni esesmańskiej, gdzie miał zapewnione dobre jedzenie, a na jego miejsce do “Funkstelle” wkręciłem się ja (po porozumieniu się w snycerni z 52).Pracowaliśmy z 61 nad mapami parę tygodni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl