, Abercrombie Joe Ostateczny argument krolow (CzP) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystkow tej komnacie było za duże: olbrzymie drzwi sięgały na wysokość trójki dorosłych ludzi,drugie tyle dzieliło nadproże od sufitu ozdobionego malowidłem, na którym wszystkie ludyświata kłaniały się olbrzymiemu złotemu słońcu.Ogromne obrazy na ścianach przedstawiałynaturalnej wielkości postaci ludzkie w rozmaitych majestatycznych pozach; gdziekolwiekJezal spojrzał, ich wojownicze miny przyprawiały go o dreszcze.To była przestrzeń stworzona dla ludzi niepoślednich - sławnych mędrców, wielkichbohaterów, nieprzeciętnych łotrów.Dla olbrzymów.Jezal czuł się w niej jak malutki, nędzny,ograniczony głupiec.- Wasza Królewska Mość zechce łaskawie podnieść rękę - mruknął jeden z krawców.Jakimś cudem udawało mu się łączyć rozkazywanie królowi ze skrajną służalczością.- Ależ tak, naturalnie.Przepraszam.Jezal uniósł wyżej ramię i sklął się w duchu za to przepraszanie.Był teraz królem, oczym Bayaz nieustannie mu przypominał.Nie musiałby przepraszać, nawet gdyby przyszłamu ochota wypchnąć krawca za okno; ba, tamten podziękowałby mu jeszcze pewniewylewnie za poświęconą mu chwilę uwagi, zanim spadłby na ziemię!A tak tylko uśmiechnął się sztywno i sprawnie rozwinął krawiecką miarkę.Drugikrawiec pełzał u stóp Jezala, dokonując podobnych zabiegów na wysokości jego kostek, atrzeci sumiennie spisywał ich uwagi w księdze o żyłkowanych jak marmur stronicach.Jezal odetchnął głęboko i marszcząc brwi, spojrzał w lustro.Z drugiej strony patrzyłna niego niepewny siebie młody dureń z blizną na policzku, obwieszony próbkamipołyskliwych tkanin jak manekin krawiecki.Wyglądał - i z całą pewnością czuł się - bardziejjak klaun niż jak król.Wyglądał jak jeden wielki żart i na pewno byłoby mu do śmiechu,gdyby nie fakt, że sam stanowił żałosną puentę tego żartu.- Może zatem coś ospryjskiego?Królewski Jubiler ostrożnie włożył mu na głowę kolejną drewnianą bzdurę i zmierzyłgo krytycznym spojrzeniem.Trudno było mówić o jakiejś wyraznej poprawie, cholerstwowyglądało po prostu jak odwrócony świecznik.- Nie, nie! - burknął poirytowany Bayaz.- Za ozdobna, zbyt wyrafinowana i za wielka.Przecież on jej nie udzwignie! Potrzebujemy czegoś prostego i lekkiego.Czegoś, wczym da się walczyć!Królewski Jubiler wybałuszył oczy.- Będzie.walczył w koronie?! - wykrztusił.- Nie, ośle! Ale musi wyglądać, jakby mógł!Bayaz stanął za plecami Jezala, zerwał mu drewniane cudactwo z głowy i odrzucił je,aż zaklekotało na lśniącej podłodze.Złapał Jezala za barki i ponad jego ramieniem spojrzałposępnie w lustro.- Oto król-wojownik, kontynuator najlepszych tradycji! Następca tronu, dziedzicspuścizny Haroda Wielkiego! Niezrównany fechmistrz, który zadawał i odnosił rany,prowadził armie do zwycięstwa, zabijał wrogów całymi dziesiątkami!- Dziesiątkami? - mruknął niepewnie Jezal.Bayaz udał, że nie słyszy.- Człowiek, który równie dobrze czuje się na koniu, z mieczem w dłoni, jak na tronie,z berłem! Ta korona musi pasować do pancerza i do oręża.Do stali.Rozumiesz już?Jubiler powoli pokiwał głową.- Tak mi się wydaje, mój panie.- To dobrze.Jeszcze jedna sprawa.- Cokolwiek rozkażesz, panie.- Wstawcie w koronę jakiś jebitnie wielki brylant.Jubiler z szacunkiem skłonił głowę.- To się rozumie samo przez się.- A teraz wynoście się stąd.Wszyscy! Jego Królewska Mość musi się zająć sprawamipaństwowymi najwyższej wagi.Księga została zamknięta, miarki zwinięte, materiały zabrane.Krawcy i jubiler, gnącsię w ukłonach, wycofali się z sali przy wtórze przypochlebnych pomruków, i dyskretniezamknęli za sobą drzwi.Niewiele brakowało, żeby Jezal wyszedł razem z nimi.Wciąż jeszcze zapominał, że toon jest  Jego Królewską Mością.Odwrócił się od lustra.- Sprawy państwowe najwyższej wagi? - powtórzył, siląc się na władczy, niedbały ton.Bayaz pośpiesznie wyprowadził go na obszerny korytarz, którego ściany byłyobwieszone mapami Unii.- Masz spotkanie z Zamkniętą Radą. Jezal nerwowo przełknął ślinę.Onieśmielała go sama nazwa tej instytucji.Sterczeniew marmurowych komnatach, zdejmowanie miary na nowe stroje, słuchanie ludzi tytułującychgo  Waszą Królewską Mością - to wszystko wprawiało go w konsternację, ale przynajmniejnie wymagało od niego szczególnego wysiłku.Teraz jednak miał zasiąść w samym sercurządu.Jezal dan Luthar, do niedawna słynący z wręcz monumentalnej niewiedzy, znajdzie sięw jednej sali z dwunastoma najbardziej wpływowymi obywatelami Unii.Będzie musiałpodejmować decyzje, które wpłyną na życie tysięcy; uczestniczyć w zmaganiach na areniepolityki, prawa i dyplomacji, mimo że zna się tylko na fechtunku, piciu i kobietach, a nadodatek (co sam przed sobą musiał uczciwie przyznać) w tej ostatniej materii wcale nie jesttakim ekspertem, za jakiego się w przeszłości uważał.- Zamkniętą Radą? - Jego głos wszedł w rejestry bardziej dziewczęce niż królewskie iJezal musiał odchrząknąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl