, 4.Glen Cook Gry Cienia 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczęli mruczeć, wysilać się, wrzeszczeć i łomotać.Zastanowiłem się na głos:- Czy to właśnie Goblin przywiózł sobie z wyprawy na prowincję?- Co?- Od pierwszej chwili, kiedy go zobaczyłem po jego starciu ze smagłymi facetami, którzy kierowali cieniami, miał już ten wyraz samozadowolenia na twarzy.Jakby na koniec odnalazł jakiś sposób, by pokonać świat.Pani pogrążyła się w zamyśleniu.- Jeżeli wziął go od Władców Cienia, może to być szpicel.Zmienny mógłby nam powiedzieć na pewno.- Nie ma go tutaj.Przyjmijmy więc takie założenie.Wypalił się ostatni ogień.Goblin i Jednooki byli całkowicie zajęci sobą.Jednooki potknął się o własne sznurowadło i zachwiał na nogach.Przez chwilę wyglądało na to, że Goblin zdobędzie przewagę.Żabi Pysk ledwie odbił uderzenie węża.- Dość.Nie poradzimy sobie bez nich, niezależnie od tego, że tak naprawdę, to miałbym ochotę pogrzebać ich do ziemi i mieć już na zawsze spokój z tym gównem.Pognałem konia ostrogą.Goblin znajdował się bliżej mnie.Ledwie zdążył się zacząć obrót.Pochyliłem się w siodle i trzepnąłem go w głowę.Nie obejrzałem się, by stwierdzić, jakie są rezultaty.Już byłem przy Jednookim.Jego również zdrowo walnąłem z góry.Zawróciłem do drugiej szarży, ale Pani, Mogaba i Murgen już ich pochwycili.Bój pomiędzy Żabim Pyskiem i wężem zamarł sam.Ale oni nie chcieli przestać.Patrzyli na siebie ponad dziesięcioma stopami bruku.Zatrzymałem konia.- Żabi Pysk.Czy możesz mówić? Czy jesteś równie szalony jak twój szef?- On jest szalony, kapitanie, nie ja.Ale mnie obowiązuje umowa.Muszę robić co mi każe.- Tak? Opowiedz mi o tym.Czym była ta rzecz, która wyrosła z sakwy Goblina?- Rodzaj impa.W innej postaci.Gdzie on go zdobył, kapitanie?- Sam się zastanawiam.Murgen, sprawdź tych innych gości.Zobacz, czy są jakieś rzeczywiste ofiary.Mogaba, przyprowadź tutaj tych małych gówniarzy.Mam zamiar zderzyć parę głów.Posadziliśmy ich obok, a Mogaba i Pani trzymali ich z dala od siebie.Zaczynali powoli trzeźwieć.Murgen przyszedł i oznajmił mi, że nikt nie został poważnie ranny.Chociaż coś.Jednooki i Goblin patrzyli na mnie.Chodziłem w tę i z powrotem, uderzając drzewcem buławy o wnętrze dłoni.Mój dyktatorski badyl.Odwróciłem się w ich stronę.- Następnym razem, kiedy się to zdarzy, zamierzam związać was razem, twarzami do siebie, wsadzić do worka i wrzucić do rzeki.Nie mam już dla was cierpliwości.Jutro, kiedy kac jeszcze wciąż będzie was dręczył, macie wstać, przyjść tutaj i naprawić wszystkie szkody.Koszty napraw pokryjecie z własnej kieszeni.Zrozumiano?Goblin wyglądał na ogłupiałego.Zdobył się na lekkie skinienie głową.Jednooki nie dał najmniejszego znaku, że słyszał.- Jednooki? Chcesz, żebym cię jeszcze raz walnął w łeb? Pokiwał głową.Niechętnie.- Dobrze.Teraz pozostałe rzeczy.Goblin.Ta istota, którą przy wlokłeś z wyprawy w teren.Są przesłanki, że należy do Władców Cienia.Szpicel.Zanim się położysz do łóżka, chcę, żebyś wsadził to do butelki i zakopał.Głęboko.Wbił we mnie spojrzenie złych oczek.- Konował.- Słyszałeś co powiedziałem.Wściekłe syczenie, przypominające niemalże ryk, wypełniło przestrzeń ulicy.Wężowa istota oderwała się od bruku i runęła na mnie.Żabi Pysk skoczył z boku i odchylił tor jej lotu.W pijackim pośpiechu, wciąż patrząc oszalałymi, maślanymi oczyma, Goblin i Jednooki razem próbowali uzyskać nad nim kontrolę.Wycofałem się.Minęły trzy szalone minuty, zanim Goblin upchnął wreszcie impa do swej sakwy.Chwiejnie wszedł do knajpy Łabędzia.Minutę później wyszedł, niosąc zapieczętowany dzban wina.Spojrzał na mnie z rozbawieniem.- Pogrzebię go, Konował.- Ale w jego głosie brzmiało zmieszanie.Jednooki również zdążył się już pozbierać.Wziął głębszy oddech.- Pomogę mu.- W porządku.Spróbujcie nie rozmawiać zbyt dużo ze sobą.Nie zaczynajcie wszystkiego od nowa.Miał na tyle poczucia przyzwoitości, że też wyglądał na zmieszanego.Obdarzył Żabiego Pyska pełnym namysłu spojrzeniem.Zwróciłem uwagę, że nie wziął impa ze sobą, by tamten wykonał całą ciężką pracę.- Co teraz? - zapytał Mogaba.- Jestem na nich cholernie zły, ale teraz nie mamy innego wyjścia, jak tylko polegać na ich sumieniu, że będą współ pracować w osiągnięciu wspólnego celu.Przynajmniej przez jakiś czas [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl