, Zelazny Roger Kraina Przemian 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spowity w mgłach Zamek Wieczności wynurzył się w całej swej okazałości przed nim, a jego okna przypomina­ły ciemne oczy potężnego owada.- Widzę brzeg! - obwieściła Arlata.- To już niedaleko.Stormbird może odpocząć.Po raz pierwszy Dilvish zdał sobie sprawę z bliskości ich ciał.- Byłeś żołnierzem, prawda? - spytała.- Przez pewien czas.- Nie tylko w dawnych czasach.W ostatnich kilku latach miałeś pewne zadanie do wykonania.- Tak, wygraliśmy i to mnie zadowoliło.Po ostatniej bitwie wypowiedziałem osobistą wojnę.Czasami ją przerywam, zabieram się do jakiejkolwiek pracy, uzupełniam swe zapasy i zaczynam od nowa.- Czego poszukujesz?- Człowieka, który zamienił mnie w kamień i zesłał do Piekieł.- A któż to taki?Dilvish wybuchnął śmiechem.- A po co podróżowałbym przez ten koszmar? To człowiek, którego zamek stoi tuż przed nami.- Jel.stary czarownik? Słyszałam, że nie żyje.- Żyje - jeszcze.- A zatem nie walczymy o moc Tualui?- Możesz mieć Tualuę.Zostaw mi jedynie jego pana.- Oczywiście chcesz go zabić.- Oczywiście.- Być może tracisz czas.Zanim tu przybyłam, zasięgnęłam informacji.Zdaniem Wishlara z Marshes, nie ma go tutaj.Może nawet nie żyje.- Wishlar nadal żyje? Znałem go, gdy byłem chłopcem.Czy nadal przebywa w Ban-Selar?- Tak, choć tereny te przejęte zostały przez Orleta Vargesha i nie nazywa się ich dawnym imieniem.Och.to była twoja rodzina, prawda?- Tak.Kiedy uporam się z tym problemem, chciałbym wyjaśnić jego pretensje.Jeśli spotkasz tego - Orleta - przede mną, przekaż mu moje słowa.- Dilvish, jeśli ten, którego szukasz, znajduje się w zamku, możesz już nigdy nie powrócić do domu.- Z pewnością masz rację.Ale będę szczęśliwy, jeśli uda mi się zabrać go ze sobą.- Często słyszałam, że nienawiść jest samobójs­twem.Teraz w to uwierzyłam.- Jeśli mi się powiedzie, jestem pewien, że przyniesie to wiele dobrego innym ludziom i mnie samemu.- A jeśli nie, czy nadal jesteś zdecydowany? Tak.- Jasne.Stormbird zwolnił kroku, gdy zbliżyli się do brzegu.- Czarownik o takiej mocy mógłby zniszczyć cię jednym spojrzeniem - stwierdziła.- Black był po to, by mi pomagać.Spotkałem go w Piekle.Ale nawet bez niego wiem, że Jelerak jest teraz słabszy niż kiedykolwiek.Mam ze sobą broń, która wystarczy do wykonania zadania.Stormbird wydał długi, rżący dźwięk i stanął, z trudem chwytając powietrze.- Zamęczyliśmy go do granic wytrzymałości - odezwała się zeskakując na ziemię.- Poprowadź­my go do brzegu.- Oczywiście - odparł Dilvish.Przerzucił no­gę i zsunął się z siodła.- Trzeba go natrzeć, dam mu swój płaszcz.Możemy odpocząć przez chwi.Rżenie nie ustawało.Koń szamotał się teraz, a na pysku pojawiła się piana.- Ja.Dilvish zapadł się w muł.Próbował wyciągnąć stopę, na darmo.- O, nie! Przebyłam taki szmat drogi - powiedziała, wpatrując się w jasne słońce oświetlające wyraźny, piaszczysty brzeg, nad którym kołysały się trawy, gdzie w polu falowały zagony niebieskich i czerwonych kwiatów.Pochyliła głowę i Dilvish posłyszał jej szłoch.- To nieuczciwe - szepnęła.Dilvish szarpnął swym ciałem, schylił się do przodu i oplótł ją ramionami.- Co robisz?Pociągnął, podniósł się.Powoli zaczęła wstawać.Woda wokół nich zamuliła się.Na jej powierzchni pojawiły się bąble.Zapadał się coraz bardziej, ale unosił ją nad sobą.- Złap Stormbirda - nakazał, robiąc skręt ciałem.- Wchodź na niego!Wyciągnęła ramiona, złapała rumaka za grzywę lewą ręką, prawą przerzuciła przez grzbiet.Tonąc Dilvish wypchnął ją w górę i przed siebie.Wciągnęła się na koński grzbiet, przerzuciła nad nim za­błoconą i mokrą nogę, wyprostowała się.- Odpocznij.Zregeneruj swe siły - nakazał Dilvish - a potem płyń do brzegu!Powiedziała coś do Stormbirda i pogłaskała go.Szamotanina ustała.Stanął nieruchomo.Dziew­czyna przechyliła się nieco i chciała dotknąć Dilvisha.Odległość jednak była zbyt duża.- Nie da rady - westchnął.- W ten sposób mi nie pomożesz.Ale gdy znajdziesz się na brzegu.widzisz te drzewa po lewej stronie? Użyj miecza.Obetnij długą gałąź.Rzuć ją w moim kierunku.- Dobrze - zgodziła się, rozpinając płaszcz.Zamilkła, przyglądając mu się przez chwilę.- Być może, gdybyś złapał jeden róg, mog­łabym cię stąd wyciągnąć.- Albo ja wciągnąłbym cię do środka.Nie.Zrób to z brzegu.Chyba mam pod sobą stały grunt.- Czekaj.A jeśli potnę płaszcz i powiążę jego kawałki? Mógłbyś chwycić jeden koniec i zawiązać go pod pachami.Popłynęłabym do brzegu z drugim końcem, a potem wyciągnęłabym cię na powierz­chnię.Dilvish wolno skinął głową.- To może się udać.Dobyła miecza i pocięła długi płaszcz na pasy.- Przypominam sobie teraz, że już o tobie słyszałam - rzekła - o człowieku, który żył dawno, dawno temu.To dziwne uczucie widzieć cię tutaj, pamiętając, że kochałeś moją babkę.- Co o mnie słyszałaś?- Śpiewałeś, tworzyłeś poezję, tańczyłeś, polo­wałeś.Nikt by nie przypuszczał, że zostaniesz pułkownikiem w Armiach Wschodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl