, Wszyscy jestesmy dziecmi bogow 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy znajdowaly się tam jakieś przedmioty, dawane zwykle zmariemu na jego ostatnią drogę? Czy na grobie byly inskrypcje? Czy coś mogłoby świadczyć o tym, w jaki sposób komorę grobową wykuto czy wycięto w skale? Czy na lezącej za Petrą Górze Aarona znajdowały się jeszcze inne zmumifikowane zwloki? Czy między komorami grobów na Tarasie Aarona istnialy naprawdę podziemne polączenia - pisał o nich Burckhardt - prowadzące do grobowców na szczycie? A jeśli nie byl to Aaron, to czyje doczesne szczątki czczą wierni od tysiącleci?Przewertowałem calą dostępną mi literaturę na temat Petry.Nie znalazlemw niej prawie nic o grobie Aarona.Wprawdzie w naszym spartaczonym stuleciu odwiedzilo Petre paru archeologów i globtroterów, którzy następnie opisali cudowne skalne miasto - niektórzy zadali sobie nawet trud dotarcia do grobu proroka - ale nie znalazłem ani jednej przyzwoitej pracy na temat grobu Aarona czy zawartości grobowców.Za pomocą tasmy mierniczej i pionu naniesiono na mapę kazdy kopczyk kamieni, znajdujący się w Petrze.Grób Aarona natomiast, będący tuz obok, nie wzbudzil niczyjego zainteresowania.A moze jest tabu? Dlaczego? Czyzby ludzie podrózujący po Oriencie tak bardzo obawiali się urazić uczucia religijne mahometan, czczących Aarona? Czyzby niesamowita aura mistycyzmu i tajemniczości, otaczająca tego zadziwiającego nieznajomego, chronila go tak skutecznle po dziś dzien? Czy dlatego unikano zblizania się do jego grobu?Zgodnie z arabską sentericją - doświadczenie to okulary rozumu - chcialem się dowiedzieć, co mozna zobaczyć na Górze Aarona.Nie miałem najmniejszych zludzeń, ze uda mi się rozwiązać tę zagadkę czy tez zagadki.Jako tropiciel poszukujący śladów w archeologicznej dżungli wiem az nazbyt dobrze, iz zanim się dotrze do celu trzeba przedrzeć się przez gąszcz formularzy, az wreszcie otrzyma się od wladz pozwolenie na wejście do silnie chronionychi strzezonych pomieszczeń - a urzędnicy patrzą przy tym krzywo na kazdy aparat fotograflczriy.Częstokroć zniechęcają czlowieka juz same środki finansowe, które są niezbedne, aby dotrzeć do celu.Mimo wszystko ja zaryzykuję.Pojadę do grobu Aarona!Ebet moim pilotempodróz do Jordariii nie powinna mi sprawić duzych trudnosci, nie chcialem jednak wybierać się do Petry samotnie.Z doświadczeń wielu podrózy po swiecie, częstokroć niezbyt bezpiecznych, wiem, ze dobrze jest mieć kolo siebie pilota, na którym mozna polegać.Zadzwoniłem więc z Jerozolimy do zony, uwielbiającej terenową jazdę samochodem - będzie ona własciwym człowiekiem na wycieczkę po pustyni.Podnióslszy sluchawkę i uslyszawszy,o co mi chodzi, Elisabeth (Ebet) westchnęła najpierw glęboko, a potem powiedziala, zebym zorieritowal się, kiedy przylatuje do Ammanu najbliższy bezpośredni samolot z Zurychu - mam czekać na nią na lotnisku.Cudowna reakcja - pelne zrozumienie po dwudziestu ośmiu latach malzeństwa.Jerozolima jest odlegla od Ammanu tylko o 83 kilometry, ale jesli ktoś chce przejechać przez slynny most Allenby na Jordanie, powinien mieć przy sobie drugi paszport.Bo jesli w dokumentach znajdzie się Izraelska wiza albo inna pieczątka tego kraju, to podróżnemu nie będzie wolno przekroczyć granicy Jordanii.Uprzedzano mnie o tym, dysponowalem więc teraz dziewiczo czystym duplikatem mojego paszportu.Po czterokrotnych przesiadkach z taksówki do taksówki dotarlem wreszcie do nowoczesriego, obszernego budynku dworca lotniczego w Ammanie- akurat w porę, zeby wziąć Ebet w ramiona.Późnym popoludniem znaleźliśmy się w hotelu "Marriott" - bylo tak gorąco,ze języki kleily się nam do podniebienia.poprosilem o dwa zimne piwa.- No alcohol! - powiedzial z groźną miną elegancko ubrany boy hotelowy- Nie ma alkoholu? Czyzbyśmy nie byli w nowoczesnym hotelu?- Ramadan! - zabrzmiala uroczysta odpowiedź.Muszę się w końcu postarać o mahometański kalendarz! Dziewiątym miesiącem roku księzycowego jest tutaj miesiąc postu - ramadan.Skąd miałby o tym wiedzieć Europejczyk? Zadne biuro podrdzy nie zwraca na to uwagi.W czasieramadanu od wschodu do zachodu slonca nie podaje się nic do picia i jedzenia, nawet palenie tytoniu jest zabronione.Nocą trwa jednak święto: ucztuje sięi urządza rodzinne przyjęcia.Ale alkoholu nie dostanie się nawet po zapadnięciu zmroku - przynajmniej oflcjalnie.W krajach rządzonych scisle wedlug prawidel Koranu - w Iranie, Arabii Saudyjskiej, Libii - alkohol jest tabu nawet w czasie pozostalych miesięcy: Mahomet zabronil.Siedzielismy więc teraz na hotelowym tarasie; spokojny dzień dotbiegał końca.Amman budzil się powoli do zycia.Glosem wzmocnionym przez głośniki muezzini zwolywali z miriaretów wiernych na modły.Ostatnie promienie słońca - noc zapada tu szybko - wyczarowały rózowe rozblyski swiatla na kopulach meczetów, wiezyczkach i dachach domów: cudowna ilustracja do "Księgi tysiąca i jednej nocy".W słabym swietle migocącej lampy stojącej na naszym stoliku przestudiowaliśmy mapy drogowe i postanowilismy wynając samochód, którym pojedziemy do Petry Drogą Królewską (Kings Highway).Mielismy do pookonania 227 kilometrów, co oznaczalo pięc godzin spokojnej jazdy.Ramadan!Na nic nasza europejska zaradność! Mahometanie trawią nocne posilki podczas długiego snu.Dopiero kolo jedenastej pojawił się niezwykle uprzejmy męzczyzna w turbanie - i wynająl nam samochód.Juz po kwadransie wyjechalismy z miasta na poludnie i znaleźliśmy się na dwupasmowej autostradzie, prowadzącej do lotniska.Po kolejnych dziesięciu minutach dotarlismy do wyjazdu w kierunku Madaby.Na skrzyzowaniu lśniła tablica, pozostala tu jeszcze z czasów kolonialnych: Desert Highwąy - Kings Highway.To, ze tak prędko wydostaliśmy się z miasta, zawdzięczamy ramadanowi - mahometanie nie śpieszą się wówczas, poszcząc w spokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl