, Trylogia Narkomanska 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy szli zadumani, z marsem na czole.Znak to był niechybny katzensyndromu.Po ostatniej działce,która powaliła nas i sponiewierała dokładnie, nie było objawgłodów czy zjazdu, ale wszystkie części ciała wydawały się cią-żyć i omdlewać Jak po ciężkiej, całodziennej pracy w polu.Zresztą, gdy kto niezorientowany pytał mnie, jakie to uczuciezażyć opiaty, to przyrównywałem je do tego, jakie odczuwasię, gdy po obrobieniu dwóch hektarów ziemniaków usią-dziesz na progu chałupy i wtedy to odczuwasz błogość i takieprzyjemne ciepełko w kościach.I to właśnie jest to, tylko po~ 227 ~stokroć potężniejsze i graniczące z bólem, tuż po zażyciuw trakcie kopa.Z tym, że nie musisz okopywać tych dwu hek-tarów, bo masz wszystko na wyciągniecie ręki – w strzykawce.Na dworcu okazało się, że za pięć minut mamy pośpieszny doGdańska, czyli tam gdzie gnała nas wichura karmiczna.Led-wie Sławie udało się kupić po paczce fajek dla każdego z nas,a już musieliśmy się żegnać z Piggi, na stopniach ruszającegopociągu.– No to trzymajcie się! – rzuciła Piggi.– Cześć! – powiedział, gdy pociąg już ruszył, Bags.– Do zobaczyska – dodał Romeo.– Pa! – rzuciła Sława.– Gdzie cię szukać? – zapytałem.– Na Olsztyńskich Nocach Bluesowych, w Jarocinie, naReggae nad Wartą w Gorzowie i…Reszty już nie dosłyszałem, bo pociąg nabrał pędu, a onanie miała już sił, by gonić go dalej po peronie.„No w niebie to mi raczej nie podziękują za to, że skusiłem na złą drogę na-stępną sierotkę” – pomyślałem.– „A gówno tam na złą –przecież opiaty to ultymatywny styl życia.Hedonizm do naj-wyższej potęgi.Nie ma nic na świecie lepszego, jak przystukać sobie działeczkę opium.A, że przy tym rujnuje się sobie zdrowie i że się ciężko uzależnia od tego stuffu – trudno, nie mazabawy za nic nawet w ludowej ojczyźnie, gdzie najlepszei najpotężniejsze narkotyki są za darmo.Spełnia się sen Leni-na – każdemu według potrzeb: nierobom – pracę, gdzie jedenpracuje, a reszta śpi; alkoholikom – bimber w Bieszczadach,a narkomanom – maki przy drodze.Czyli dolce vita far nien-te61 dla wszystkich” – dumałem spoglądając przez okno na61 „Dolce vita far niente” – z włoskiego oznacza „słodkie życie nicnierobie-nie”.~ 228 ~uciekający w coraz to większym pędzie krajobraz naszego kra-ju.– Piękna nasza Polska cała / Piękna, żyzna i niemała – za-nuciłem pod nosem fragment utworu „Mazowsza”.– Co ty tam mruczysz pod nosem? – zapytała Sława, od-rywając wzrok od pięknego rustykalnego pejzażu.– Ech, tak sobie dumam i dumam.– zacząłem.– No i jak się już tak nadumasz do woli, to do jakich kon-kluzji dochodzisz? – przerwała mi w pół słowa.– Oto do takich, że nigdy i za żadne skarby nie chciałbymsię urodzić w innym miejscu, czy w innym czasie.Choćby te-raz, ta chwila, która właśnie ulatuje z wolna jest po prostu cu-downa, bo popatrz: siedzę sobie swobodnie rozwalony na sie-dzeniu w przedziale, w towarzystwie najlepszych kumpli naświecie, jaram Radoma i wzmacniam tym tylko pieszczotę,z jaką haj wygrywa stukot kół na całej mej istocie.Czyż możebyć coś piękniejszego.No chyba, że nie.– Racja.Taaa… w tym coś jest – powiedział, podnoszącz mozołem głowę Bags – jest naprawdę bosko.Rację miałnasz wieszcz R.R.62, gdy śpiewał, że w życiu piękne są tylkochwile.– Co racja, to racja – dzisiejszy dzień należał do najbar-dziej udanych w całym moim życiu – dorzucił Romeo spodkurtki, którą narzucił sobie na głowę, aby odgrodzić się odświata i móc podrzemać w kącie, przy drzwiach wejściowychprzedziału.– O! Zaczyna padać – powiedziałem, gdy dostrzegłempierwszą kroplę rozsmarowaną na szybie, pod kątem czter-dziestu pięciu stopni, przez pęd pociągu.62 Chodzi oczywista o Ryszarda Riedla, leadera grupy Dżem i o piosenkę„Naiwne pytana”.~ 229 ~– Faktycznie – stwierdziła Sława, gdy zobaczyła następne,rozmazane na szkle.– Czyli w samą porę opuściliśmy gościnne Opole – pod-trzymywałem rozmowę.Ale nikt inny już się nie kwapił, abycoś dorzucić i wymiana zdań, jak się leniwie rozpoczęła, takzamarła z braku tematu i ochoty.Wszyscy nagrzani jak niebo-skie stworzenia próbowali nasycić się piastowanym wewnątrzhajem i nikt nie chciał, aby ktoś zmuszał go do zrobienia cze-gokolwiek.Nawet rozmowa wydawała wdzierać się w istnośćkażdego, jak kaleczący cierń [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl