, WHITLEY STRIEBER Wspolnota 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jednakwiele przypadków zetknięcia z przybyszami jest notowanych w naj-mniej prawdopodobnych miejscach, w najmniej odpowiednim czasie,na przykład w czasie jazdy samochodem.Jeżeli mamy do czynieniaz hipnopochodnym transem trwającym często kilka godzin, dlaczegokierowcy samochodów nie zjeżdżają z drogi, skoro nie panują już nadwłasnymi reakcjami?W 1957 roku rzeczywiście wybraliśmy się z ojcem i siostrą w podróżdo Madison w stanie Wisconsin, żeby zobaczyć się z wujostwemi kuzynami.Pamiętam, że w drodze powrotnej okropnie chorowałem.Trasa pociągu Texas Eagle, którym wówczas jechaliśmy, biegłaz Chicago do San Antonio, przy czym większa część podróżyodbywała się nocą.W następnej chwili poczułem się tak, jakbym otworzył drzwi swegodomu i na własnym podwórku zamiast dobrze znanych trawników,kwiatów i wysokich świerków zobaczył jedynie bezkresną, pustą połaćnieba, czekającą, by na zawsze już ogarnąć mnie swym błękitem, gdytylko przekroczę próg.Dochodziła trzecia nad ranem, kiedy dałem za wygraną i wyczer-pany do tego stopnia, że oczy same mi się zamykały, udałem się naspoczynek.Nie pamiętam, by coś mi się śniło.Z nadejściem rankaopanowała mnie jedna myśl: trzeba zgłębić ten problem.Na tyle, na ilejest to wykonalne, muszę zrozumieć, co się ze mną dzieje.Moja wewnętrzna reakcja na spotkanie z przybyszami byłaidentyczna jak na wydarzenia z udziałem ludzi z krwi i kości.Zostałemuwikłany w paradoksalny związek z istotami, o których nawet niewiedziałem, czy istnieją.Rozpaczliwie usiłowałem sam siebie prze-konać, że nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo, jednak, przytłoczonyciężarem stresu, nie potrafiłem w to uwierzyć.Zanim poddałem sięhipnozie, sprawą najwyższej wagi wydawało mi się rozstrzygnięcieBARWY CIEMNOŚCI______________________________85kwestii, czy w ogóle cokolwiek się wydarzyło.Innymi słowy, in-teresowało mnie, czy mam uważać się za ofiarę, czy za szaleńca.Pytanie to dosłownie zżerało moją duszę, stawało się nie do zniesienia.Na dzień przed spotkaniem z Buddem Hopkinsem nieomalwyskoczyłem przez okno.Miałem szczęście -ja znalazłem Hopkinsa,a on Dona Kleina.Co stałoby się, gdybym poprosił o pomoc kogośprzekonanego o tym, że padłem ofiarą halucynacji i psychozy,a jednocześnie zbyt konserwatywnego, by dopuścić inną możliwość?Mógłbym już nie żyć.Otwartość i bezstronność, okazane przezdoktora Kleina w obliczu zjawisk fantastycznych i strasznych zara-zem, odegrała kluczową rolę w moim przystosowaniu do życiaw niepewności.Mądrość płynąca z takiego podejścia tchnęła we mnie nowe siły.Począwszy od kwietnia 1986 rozpocząłem dociekliwe badania.Po-chłaniałem tysiące stron publikacji dotyczących tego zjawiska i jegowszelkich implikacji zarówno naukowych, jak i kulturowych.Jeśli prawdą jest, że przybysze przebywają na ziemi od dawna,to trzeba przyznać, że przygotowują naszą świadomość do uznania ichobecności z równą starannością, z jaką dyrygent wprowadza orkiestręw nowy utwór.Sądzę, że pod koniec lat czterdziestych po razpierwszy zjawili się na Ziemi, lub - będąc tu już od dawna -postanowili ujawnić swoją obecność.Niemal natychmiast zaczęły sięmnożyć przypadki uprowadzeń ludzi do celów badawczych, którejednak odżyły w pamięci ofiar dopiero w połowie lat sześćdziesiątych.Mimo to niewykluczone, że nasze wzajemne stosunki od samegopoczątku miały bardzo intymny charakter.Spora liczba świadkówwspomina w swych relacjach o zdarzeniach z dzieciństwa, które miałymiejsce jeszcze przed drugą wojną światową, na długo, zanim zanoto-wano pierwsze pojawienie się UFO.Jak partyturę, ze szczególną starannością, rozpisują przybyszenie tyle wiarygodność czy realność przeżyć, lecz ich odbiór przezspołeczeństwo.Początkowo, w latach czterdziestych i pięćdziesią-tych, widywano ich pojazdy z większej odległości.Potem dystans,z jakiego je obserwowano, stopniowo ulegał skróceniu.Na początkulat sześćdziesiątych donoszono już o obecności załogi, a takżeodnotowano kilka przypadków uprowadzeń [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl