, Tolkien J.R.R Hobbit (3) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W chwilę pózniej mógłbyś dostrzec na półce skalnej jasne ognisko, a wokół niego sylwetki krasnoludówwęszących smakowity zapach pieczeni.Orły przyniosły suche gałęzie do rozniecenia ognia, a także parękrólików, zajęcy i jagnię.Krasnoludy zakrzątnęły się żywo.Bilbo, zbyt osłabiony, by pomagać w tej pracy, apoza tym niezbyt zgrabny do oprawiania królików i dzielenia mięsa, odbierał je od rzeznika już przygotowanei podawał kucharzom.Gandalf także położył się i odpoczywał, spełniwszy swoją rolę przy rozniecaniu ognia, bo Oin i Gloin zgubili krzesiwa i hubki (ky po dziś dzień nie używają zapałek).Tak skończyłą się przygoda wGórach Mglistych.Wkrótce brzuszek Bilba napełnił się i zaokrąglił znów przyjemnie i hobbit mógł usiąśćzadowolony, chociaż, prawdę mówiąc, wolałby kilka kromek chleba z masłem niż to mieso przypieczone napatykach.Spał jednak skulony na twardej skale stokroć głębszym snem niż kiedykolwiek w puchowym łóżku,w swojej własnej rodzinnej norce.Ale przez całą noc śnił mu się dom i we śnie wędrował po jego pokojach,szukając czegoś, czego nie mógł znalezć, i nie mogąc sobie przypomnieć, czego właściwie szuka.7.Dziwna kwateraNazajutrz Bilbo zbudził się, gdy wschodzące słońce zaświeciło mu w oczy.Zerwał się, żeby spojrzeć nazegar i nastawić wodę w imbryku.i wtedy dopiero stwierdził, że nie jest u siebie w domu.Siadł więc imarzył na próżno o miednicy i szczotce.Nie było tych przedmiotów, podobnie jak nie było herbaty, grzanekani boczku na śniadanie, lecz tylko zimne mięso baranie i królicze.A potem musiał przygotować się dodalszej podróży.Tym razem pozwolono hobbitowi wlezć na grzbiet orła i przylgnąć tam między skrzydłami.Powietrzegwizdało mu w uszach, oczy zamknął.Kiedy pietnaście wielkich ptaków wzlatywało z półki skalnej,krasnoludy wznosiły pożegnalne okrzyki i przyrzekały odwdzięczyć się Wodzowi Orłów przy pierwszejsposobności.Słońce stało jeszcze nisko nad wschodnim krańcem świata.Poranek był chłodny, mgłazalegała doliny i wszystkie zagłębienia terenu, rozszczepiała się tu i ówdzie na szczytach i górskich iglicach.Bilbo uchylił jedną powiekę, zerknął i ujrzał, że ptaki lecą już wysoko, ziemia została daleko w dole, a góryuciekają szybko wstecz.Zamknął znów oczy i mocniej zacisnął powieki.- Nie szczyp mnie - rzekł orzeł.- Nie masz powodu tchórzyć jak królik, chociaż jesteś trochę do niegopodobny.Mamy piękny ranek, wiatr ledwie dmucha.Cóż może być piękniejszego od takiego lotu?Bilbo miał ochotę odpowiedzieć: "gorąca kąpiel, a potem dobre śniadanie w ogródku przed domem" -rozmyślił się jednak i nic nie rzekł na to, nieco tylko rozluznił chwyt palców na karku ptaka.Po pewnym czasie orły, mimo że z tak wysoka, dostrzegły widać wyznaczony cel, zaczęły się bowiemzniżać, zataczając po spirali ogromne kręgi.Trwało to dość długo, aż w końcu hobbit znów otworzył oczy.Ziemia była o wiele bliżej, mógł już rozróżnić w dole drzewa, jakby dęby i wiązy, szerokie łąki i płynącą przeznie rzekę.A pośrodku jej nurtu wznosiła się wielka skała, którą woda opływała z dwóch stron, kamiennyszczyt, niby wysunięta przednia straż odległych gór albo potężny głaz ciśnięty o kilka mil naprzód przezjakiegoś siłacza, olbrzyma nad olbrzymami.Orły jeden po drugim szybko siadały na skale, pozostawiając tu swoich pasażerów.- Bądzcie zdrowi! - krzyknęły.- Gdziekolwiek zawędrujecie, bądzcie zdrowi i niech was gniazda waszeprzyjmą szczęśliwych u kresu podróży! Tak żegnają orły swoich przyjaciół, jeśli chcą być bardzo grzeczne.-Niech wiatr niesie wasze skrzydła tam, gdzie słońce żegluje i gdzie przechadza się księżyc! - odwzajemniłsię Gandalf, który znał właściwą odpowiedz.W ten sposób się rozstali.A chociaż Wódz Orłów został pózniej Królem Wszystkich Ptaków i włożył złotąkoronę, a piętnastu jego namiestników otrzymało złote naszyjniki (ze złota ofiarowanego przez krasnoludy),Bilbo nigdy już w życiu nie miał ich ujrzeć, chyba wysoko na niebie i z daleka, podczas bitwy Pięciu Armii.Ponieważ jednak będzie to opisane pod koniec naszej historii, wolę na razie nic więcej o tym nie mówić.Skała była na szczycie spłaszczona, a wydeptana ścieżka prowadziła z niej po wielu stopniach w dół kurzece i dalej przez groblę z płaskich kamieni na łąkę.W ostatnim stopniu skalnych schodów, u przyczółkakamiennej grobli zobaczyli małą grotę - suchą, wygodną, wysypaną żwirem - i w niej całą kompaniazatrzymała się na naradę.- Od początku zamierzałem przeprowadzić was bezpiecznie (o ile to możliwe) przez góry - rzekłczarodziej - i dokonałem tego dzięki dobrej organizacji wyprawy, a także dzięki szczęśliwym przypadkom.Anawet znalezliśmy się o wiele dalej na wschód, niż planowałem sobie dojść razem z wami.Bądz co bądz tonie moja, lecz wasza wyprawa.Może przyczynię się do niej jeszcze tak czy owak, nim ją ukończycie,tymczasem jednak mam inne ważne i pilne sprawy do załatwienia.Krasnoludy lamentowały i miały minyszczerze strapione, a Bilbo wręcz płakał.Nabrali już wszyscy przekonania, że Gandalf przez całą drogędotrzyma im kompanii i zawsze będzie z nimi, by ratować w biedzie.- Nie zniknę natychmiast - powiedziałczarodziej - mogę wam ofiarować jeszcze dzień lub nawet dwa.Zapewne zdołam was wesprzeć w obecnychtarapatach, ale i sam potrzebuję trochę pomocy.Nie mamy prowiantu, bagaży ani wierzchowców, a wy wdodatku nie wiecie, gdzie jesteście.To mogę wam zaraz powiedzieć.Znajdujecie się o kilka mil na północ odścieżki, na którą wyszlibyśmy, gdybyśmy nie zostali zmuszeni do tak nagłego zboczenia z drogi na przełęcz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl