, 3 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam też dal ciebie nowinę:jutro wczesnym rankiem zostaniesz wezwany do Denethora.Obawiam się, że Na-miestnik nie przydzieli cię do Trzeciej Kompanii.Mimo to spotkamy się chybajeszcze.Do widzenia, śpij spokojnie!Na kwaterze panowały ciemności, ledwie rozproszone światłem stojącej nastole małej latarni.Gandalfa nie było.Pippin czuł się coraz bardziej przygnębiony.Wspiął się na ławkę i usiłował wyjrzeć przez okno, lecz miał wrażenie, że patrzyw kałużę atramentu.Zlazł więc, zamknął okiennice i położył się do łóżka.czasjakiś nasłuchiwał, tęskniąc do powrotu Gandalfa, potem zapadł w niespokojnysen.W nocy obudziło go światło.Przez szparę w kotarze osłaniającej alkowę zoba-czył Gandalfa przechadzającego się tam i sam po pokoju.Na stole płonęły świecei leżały zwoje pergaminu.czarodziej westchnął i szepnął: Kiedyż wreszcie powróci Faramir! Hej, Gandalfie!  zawołał Pippin wytykając głowę za kotarę. Myśla-34 łem, żeś o mnie całkiem zapomniał.Cieszę się, że cię w końcu widzę.Dzień bezciebie dłużył mi się bardzo. Noc za to będzie krótka  odparł Gandalf. Wróciłem, bo muszę na-myślić się w spokoju i samotności.Zpij, póki możesz wylegiwać się w łóżku.O świcie zaprowadzę cię znowu do Denethora.A raczej nie o świcie, lecz gdyprzyjdzie wezwanie.Zapadły już Ciemności.Nie będzie świtu. ROZDZIAA IISzara DrużynaGandalf odjechał, a tętent kopyt Gryfa ucichł wśród nocy, gdy Merry wró-cił do Aragorna.Niósł tylko lekkie zawiniątko, stracił bowiem worek podróżnyw Parth Galen i nie miał nic, prócz kilku najniezbędniejszych rzeczy pozbiera-nych wśród ruin Isengardu.Hasufel już czekał osiodłany.Legolas i Gimli staliobok ze swoim wierzchowcem. A więc zostało nas czterech  rzekł Aragorn. Pojedziemy dalej razem.Nie sami wszakże, jak przedtem myślałem.Król chce wyruszyć nie zwlekając.Gdy przeleciał nad nami Skrzydlaty Cień, Theoden zmienił plany i postanowiłwracać pod osłoną nocy do swoich górskich gniazd. A z nich dokąd?  spytał Legolas. Tego nie wiem jeszcze  odparł Aragorn. Król podąży do Edoras, tambowiem za cztery dni ma się odbyć na jego rozkaz wielki przegląd sił.Myślę, żeskoro nadejdą wieści o wojnie, jezdzcy Rohanu ruszą na pomoc do Minas Tirith.Jeśli o mnie chodzi i o tych, którzy zechcą dalej trzymać się ze mną. Ja pierwszy!  krzyknął Legolas. A Gimli drugi!  zawołał krasnolud. Otóż jeśli chodzi o mnie, nic jeszcze nie wiem  ciągnął dalej Aragorn. Muszę także spieszyć do Minas Tirith, lecz nie widzę przed sobą drogi.Zbliżasię z dawna dojrzewająca godzina. Wezcie i mnie  odezwał się Merry  nie na wiele się przydałem do tejpory, ale nie chcę być odstawiony w kąt niby tobołek, który odbiera się z przecho-walni dopiero wtedy, gdy już jest po wszystkim.Rohirrimowie pewnie teraz niemieliby ochoty taszczyć mnie z sobą.Co prawda król wspomniał, że gdy wróci dodomu, pragnie mnie mieć u swego boku, żebym mu opowiedział o naszym Shire. Tak  rzekł Aragorn. Myślę, że twoja droga wiedzie u boku króla.Nie spodziewaj się jednak u jej celu samych radości.Dużo wody upłynie, zanimTheoden znów zasiądzie spokojnie w Meduseld.Wiele nadziei zwarzy ta srogawiosna.Wkrótce byli gotowi do drogi wszyscy: dwadzieścia cztery konie, a na jed-36 nym z nich Gimli siedział za Legolasem, na drugim  Merry przed Aragornemw siodle.Pomknęli wśród nocy.Nie ujechali wszakże daleko za bród na Isenie,gdy jezdziec zamykający pochód dopadł galopem pierwszego szeregu meldująckrólowi: Miłościwy panie, jacyś jezdzcy gonią nas.Już podczas przeprawy przezrzekę wydawało mi się, że ich słyszę.Teraz jestem pewny.Dopędzają nas, jadąostro.Theoden natychmiast wstrzymał pochód.Rohirrimowie zawrócili końmii chwycili za włócznie.Aragorn zeskoczył z siodła, zsadził Meriadoka na zie-mię i dobywszy miecza stanął tuż przy królewskim strzemieniu.Eomer ze swoimgiermkiem cwałem wrócił do tylnej straży.Merry czuł się bardziej niż kiedykol-wiek niepotrzebnym tobołkiem i zastanawiał się gorączkowo, jak się powinienzachować w razie bitwy.Cóż by się z nim stało, gdyby nieliczna królewska eskor-ta uległa nieprzyjacielskiej przewadze, on zaś zdołałby umknąć w ciemnościach?Jak poradziłby sobie sam na pustkowiach Rohanu, nie mając pojęcia, gdzie sięznajduje wśród bezbrzeżnych stepów? yle ze mną  pomyślał.Wyciągnął mieczyk i zacisnął pasa.Przez chwilę chmura przesłoniła zniżający się już księżyc, który teraz wy-płynął i zaświecił jasno.Wszyscy już słyszeli narastający grzmot końskich ko-pyt, a w tym momencie ujrzeli pędzące ścieżką od strony brodu ciemne postacie.Ostrza włóczni połyskiwały w księżycowym blasku.Liczbę napastników trudnobyło ustalić, zdawało się jednak, że jest ich co najmniej tylu, ilu obrońców makról w swojej świcie.Gdy zbliżyli się na pięćdziesiąt kroków, Eomer krzyknąłgromkim głosem: Stój! Stój! Kto jedzie przez pola Rohanu?Tamci osadzili wierzchowce w miejscu.Zapadła cisza, a potem Rohirrimo-wie w świetle księżyca dostrzegli, że jeden z jezdzców zeskakuje z konia i wolnopodchodzi ku nim.Wyciągnął białą w mroku rękę, otwartą dłonią do góry, naznak pokojowych zamiarów, lecz ludzie królewscy nie zniżyli włóczni.Nieznajo-my zatrzymał się o dziesięć kroków przed nimi.Widzieli smukłą, wyprostowanąsylwetkę.Potem usłyszeli dzwięczny głos. Pola Rohanu? Pola Rohanu, powiadasz.Dobra to dla nas nowina.Z dalekajedziemy i pilno nam właśnie do tego kraju. To Rohan  odpowiedział Eomer. Weszliście w jego granice, gdy prze-prawiliście się brodem przez rzekę.Ale to jest ziemia króla Theodena.Nikt nieśmie jej deptać bez królewskiego zezwolenia.Coście za jedni? Dlaczego tak spie-szycie? Jestem Halbarad Dunadan, Strażnik Północy!  krzyknął tamten. Szu-kamy Aragorna, syna Arathorna, a doszły nas wieści, że przebywa w Rohanie. Znalezliście go!  zawołał Aragorn.Rzucił uzdę Meriadokowi, podbiegłdo Halbarada i padł mu w ramiona.37  Halbarad! Wszystkiego raczej się spodziewałem niż tej radości!Merry odetchnął.Obawiał się, że to ostatni podstęp Sarumana, by zaskoczyćkróla w szczerym polu, z garstką ledwie ludzi u boku; przyszłoby wtedy hobbitowipewnie polec w obronie majestatu, ale, jak się okazało, jeszcze ta godzina niewybiła.Wsunął więc mieczyk do pochwy. Wszystko w porządku  oznajmił Aragorn powracając do orszaku.To moi krewniacy z dalekiego kraju, gdzie dotąd mieszkałem.Ale dlaczego tuprzybywają i w jakiej sile, powie nam sam Halbarad. Wybrało się ze mną trzydziestu  rzekł Halbarad. Tylu, ilu z nasze-go rodu dało się skrzyknąć naprędce; ale przyłączyli się potem bracia Elladani Elrohir, pragnąc wziąć udział w wojnie.Spieszyliśmy co tchu i ruszyliśmy na-tychmiast po otrzymaniu twojego wezwania. Ależ ja was nie wzywałem!  rzekł Aragorn. Chyba tylko w głębi serca.Myśli moje często zwracały się ku wam, a już najbardziej uporczywie tej ostatniejnocy, nie wysłałem jednak do was gońca.Nie pora wszakże o tym rozprawiać.Spotkaliście nas w podróży pilnej i niebezpiecznej.Jedzcie razem z nami, jeślikról zezwoli.Theoden przyjął propozycję z radością. Dobrze się stało  rzekł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl