,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał w swojej głowie chyba z siedem osobowości.Trzy kobiety i czterech mężczyzn.Biednystaruszek.Mówił, że zawsze był tym nieparzystym.Owszem, pozwalali mu pracować,82oddychać, jeść.Jednak kiedy zaczynała się zabawa.Pamiętasz? Prawdziwe piekłozaczynało się, kiedy był pijany.Wszyscy w jego głowie zaczynali wtedy walczyć międzysobą o lepsze miejsce.A on to wszystko słyszał.Nieraz chodził i gadał do siebie Teraz!Teraz! Teraz!Kiedy Agnes otworzyla oczy, jej szczęka wciąż jeszczekrwawiła.Niania przyglądała jej się uważnie, pocierając obolałą rękę.Z bliska przypominałaprzyjacielski stos starego prania.- Tak, to Agnes powiedziała, wycofując się. Jej rysy stają się jakoś ostrzejsze,kiedy jest tą drugą.Widzisz? Wiedziałam, że wróci.Ma w tym praktykę.Magrat uwolniła jej ręce.Agnes potarła brodę.- To bolało powiedziała z wyrzutem.- Odrobina twardej miłości wyjaśniła Niania. Nie mogłam pozwolić, by na dodatekuganiać się jeszcze za Perditą.- Zwyczajnie chwyciłaś się krawędzi i podciągnęłaś powiedziała Magrat.- Czułam grunt pod nogami! wyjaśniła Agnes.- Widziałyśmy ucięła dyskusję Niania. Idziemy.To już blisko.Bynajmniej tak misię wydaje.I nie będziemy się więcej denerwować, jasne? Niektóre z nas mogły spadaćdłużej.Ruszyły dalej.Agnes starała nie zwracać na uparty głos, powtarzający jej, że jestgłupim tchórzem i gdyby to od niej zależało, wcale nie dałaby się uderzyć.Jaskinie z zewnątrz wydawały się niewiele większe od skalnych nawisów.Terazwyglądały jak olbrzymie pieczary.Różnica tkwiła w tej.deformacji i poetyckiej dostojnościtego, co oglądały.- Zniekształcone miejsca przypominają trochę góry lodowe stwierdziła Niania,wiodąc je ku jednemu z największych, niewielkich wąwozów, jakie widziały.- Dziewięć dziesiątych tkwi pod wodą? zapytała Agnes.Podbródek wciąż dawałosobie znać bolesnym pulsowaniem.- Chodzi mi raczej o to, że jest tego więcej niż się wydaje.- Tam ktoś jest! zawołała Magrat.- Och.to wiedzma powiedziała spokojnie Niania. Nie jest grozna.Zwiatło z wejścia do pieczary, otaczało zgarbioną postać, siędzącą pośród kałuży.Zbliska przypominała nie tak bardzo ludzki posąg, jak to się wydawało na pierwszy rzut oka.Błyszczała od kapiącej z góry wody.Krople zbierały się na koniuszku długiego,haczykowatego nosa i spadały nieregularnie do kałuży.- Byłam tu kiedyś z młodym magiem powiedziała Niania. Oczywiście, byłamwtedy młodsza.Niczego nie lubił bardziej, od opukiwania skał tym swoim małymmłoteczkiem.ech.nieważne. dodała uśmiechając się do przeszłości i wzdychając.Wyjaśnił mi, że wiedzma powstała ze skały, na która bardzo długo kapała woda.Moja babciatwierdziła jednak, że to naprawdę była wiedzma, która kiedyś usiadła tu, żeby wymyślić jakiświelki czar i zamieniła się w kamień.Cóż, jestem otwarta na wszelkie idee.- To dość daleko, żeby chodzić na spacery powiedziala Agnes.- Och, w naszym domu zawsze roiło się od dzieci.I często padało.A do naprawdędobrej geologii potrzeba sporo prywatności powiedziała niejasno Niania. Myśle, że jegomłotek wciąż powinien gdzieś tu być.Szybko o nim zapomniał.Nieważne.Koncentrujciesię na krokach, skały są bardzo śliskie.Magrat? Co robi mała Esme?- Och, gaworzy sobie.Niedługo będę musiała ją nakarmić.- Musimy o nią dbać powiedziała Niania.- Cóż, oczywiście.Niania klasnęła w dlonie a potem powoli je rozdzieliła.Poświata między nimi nie byłatak okazałym blaskiem, jaki przywoływali czasem magowie.Przypominała raczej migotliwie83cmentarne światło.Jednak wystarczyła by widzieć drogę na tyle, by nikt nie wpadł w jakąśdziurę.- Krasnoludom pewnie by się tu spodobało powiedziała Magrat, kiedy podążałytunelem.- Nie wydaje mi się.Krasnoludy nie lubią miejsc, które ciągle się zmieniają.Nikt nietu nie przychodzi poza zwierzętami i Babcią, kiedy chce zostać sam na sam z myślami.- I ciebie, oczywiście, kiedy przychodzi nachodzi cię ochota postukania w skały dodała Magrat.- Ha! To było kiedyś! Kiedyś wszystko było inne [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|