,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyczepi się czasem do pisarza taka mętna karteczka z biblioteki idiotyzmu i pokolenia całe nie potrafią jej odlepić, tak mocny jest klej ludzkiej śliny.Pirandello przemawia do nas mową poezji.Jego wizja świata jest wizją poetycką.I to ocala Pirandella w chwilach zbyt karkołomnych i skoków.Gdy sens i prawda psychologiczna zaczyna się rwać, przychodzi irracjonalne wzruszenie, nastrój, jakiś wiew nierealny, który wynagradza nam wszystkie zawiłości psychologiczne.Gdyby nie ta poezja, Pirandello byłby właściwie pisarzem detektywnym.Fabuła jego sztuk ma zawsze coś z powieści kryminalnej, z tą jednak różnicą, że przestępcą nie jest człowiek, ale uczucie.Uczucia kryją się i maskują, inne zaś służą do ich demaskowania.Widz zmuszony jest do ciągłych poszukiwań i ustawicznej czujności.Z tych pościgów wraca słuchacz Pirandella wzbogacony w doświadczenie.Poznaje najdziwniejsze spelunki i najpiękniejsze kaplice uczuć ludzkich.Poznaje bogactwo i różnorodność tych stanów uczuciowych, a co najważniejsze, doznaje czaru poezji i barwności życia.Rola tytułowa w Henryku wydaje pole do niezwykłego popisu aktorskiego.Junosza gra tę rolę już po raz drugi.Przyznać trzeba, że to, co osiągnął teraz, jest szczytem możliwości aktorskich.: Kreacja jego należy do tych wyjątkowych zdarzeń w teatrze, które przechodzą do historii teatru, które stają się legendą.Rozpiętość aktorskich możliwości tego wyjątkowego artysty jest fenomenem.Trudno wprost dać wiarę, że to ten sam aktor, który tak niedawno dał nam arcydzieło humoru i obserwacji w Rozbitkach.Dobrze zagrane role Broniszówny, Grolickiego czy Pawłowskiego bledną przy wspaniałej kreacji Junoszy.Reżyser Ziembiński inteligentnie przeprowadził sztukę, być może, zbyt hałaśliwie traktując sam początek, który działać powinien raczej atmosferą tajemniczości.6 stycznia 1935 r.Teatr Letni: „PIĘKNA HELENA” Jacquesa Offenbacha; według libretta Henn Meilhaca i Lodowca Halevy’ego napisał Marian Hemar; reżyseria Mariana Hemara; kierownictwo muzyczne Zdzisława Górzyńskiego; dekoracje Stanisława Śliwińskiego; kostiumy Ireny Lorentowicz-Karbowskiej.Dawno już nie oglądaliśmy w teatrze rzeczy tak wesołej, pogodnej, wdzięcznej i dowcipnej.W ramach starego libretta i nieśmiertelnej muzyki Offenbacha pomieścił Hemar wiele inwencji i żywej pomysłowości.Znakomite teksty Hemara rozkołysały i rozmarzyły nawet cenzurę warszawską; Obecnie małe brawko powinien dostać cenzor za to, że puścił parę doskonałych kawałów politycznych.Atmosfera Pięknej Heleny udzieliła się także pierwszej (domowej) cenzurze Tow.Krzewienia Kultury Teatralnej.Jest to w ogóle pierwsza cenzura, na której dajemy Kadenowi piątkę ze sprawowania.Wszystkie żarciki, kuplety i aluzje były wyjątkowo udane, z wyjątkiem dowcipu na temat mojej osoby.Podobnego zdania byli wszyscy, o których powiedziano ze sceny coś złośliwego.Ponieważ każdemu nie podobał się tylko jeden dowcip o nim, a podobały mu się wszystkie inne, nastrój był entuzjastyczny.Treści Pięknej Heleny nie będę opowiadał.Powstrzymam się również od oceny strony muzycznej.Aby nie skrzywdzić nikogo z wykonawców, wymienimy ich wszystkich w kolejności afisza teatralnego.Orwid jako Menelaus był cudnym, zaspanym i nieprzytomnym idiotą.Bardzo śmieszny.Modzelewska jako Helena była urocza i pełna finezji, jakiej chyba żadna zawodowa śpiewaczka w tej roli nie mogła osiągnąć.Śpiewała jak Kiepura w spódnicy i do tego była bez spódnicy, ku szczerej radości i dość pełnemu zadowoleniu tłumnie zebranych mężczyzn.Zagrała Helenę tak, jak gra się świetną rolę komediową.Zasłużyła na rzymską, a raczej na grecką piątkę.Hnydziński jako Agamemnon bardzo ładny i sympatyczny.Śmieszny dostatecznie.Żelichowska jako Orestes śmieszna dostatecznie.Robiła trochę boską Zulę Pogorzelską, ale to nie byle kto potrafi.Dymsza jako Kalchas skarżył się prywatnie, że go ucharakteryzowali na Mickiewicza, kiedy służył w czerkiesach.Bardzo śmieszny.Mistrzunio w kupletach.Conti jako Parys nie był wcale śmieszny.Wspaniała powierzchowność, miły głos i sympatyczne zachowanie.Bardzo udany Parys.Kurnakowicz jako Achilles b., b.śmieszny.Znakomity komik nie dał się nikomu zakasować.Fabisiaki Borowy jako dwa Ajaksy śmieszni dostatecznie.Alicja Halama i Nobisówna jako Partenis i Laene wcale nieśmieszne.Ni ma tu nic do śmiechu, panowie.Raczej warto się poważnie zastanowić, o której kończy się przedstawienie, i udawać stójkowego przy bramie w Ogrodzie Saskim.Krzewska jako Bakchis śmieszna dostatecznie.Bukowski jako Eutykies śmieszny dostatecznie.Na osobną wzmiankę zasługuje Redo, dawne bożyszcze Warszawy, które wróciło na deski teatru, aby zagrać rolę Filokomosa.Powrót ten przyjęto z żywą sympatią.Hemarowi należy się tyleż komplementów za teksty, co i za wyborną reżyserię widowiska.Jedynie strona malarska, a zwłaszcza kostiumy, wypadły dość niefortunnie.27 stycznia 1935 r.Teatr Aktora: „PAN BROTONNEAU”, komedia w 3 aktach Roberta de Flersa i Gastona de Caillaveta; reżyseria Stefana Jaracza.Być może, kiedyś postać pana Brotonneau była w całości rzewna i wzruszająca.Kiedyś był to „szary człowiek”, uczciwy, wierny, pracowity i dobry nieskazitelnie.Mamy prawo przypuszczać, że dwaj znakomici komediopisarze francuscy dali swemu bohaterowi tylko jedną cechę ujemną, to jest zbytnią słabość charakteru, która nie tylko jemu łamie życie, ale i młodziutkiej Ludwice Gervais.Dziś inaczej patrzałem na tego biednego pana Brotonneau.To nie mizerny urzędniczyna beż prawa do własnego szczęścia, to świetny fachowiec, głowa wielkiego domu bankowego.To on prowadzi wszystkie interesy i spekulacje braci Herrer.Krótka nawet nieobecność pana Brotonneau w biurze wywołuje zamęt.To nie Akakij Akakijewicz z Gogola.Ten zahukany, mały człowieczek decyduje o udziale w pożyczce japońskiej, na nim opiera się cały mechanizm banku, od niego zależy każda większa spekulacja.Pan Brotonneau to człowiek władzy.Poświęca pannę Ludwikę Gervais może nie tyle przez słabość charakteru, lecz raczej dla siły swych upodobań fachowych.Lat temu kilkanaście mniej zwracaliśmy uwagi na tę stronę życia bohatera świetnej komedii francuskiej.Praca w banku była przyjmowana na kredyt jako dowód szarości egzystencji.Dziś skłonni jesteśmy przypuścić, że romans z panną Gervais był przeszkodą w jego pracy bankowca, że w rezultacie lepiej mu się pracowało z jędzą Teresą.Pan Brotonneau mniej nas wzrusza, a zaczyna troszkę irytować.Ten wierny sługa dwu geszefciarzy, surowy i wymagający wobec kolegów, to dość antypatyczny i niebezpieczny typ poszukiwacza władzy.Możemy się obawiać, że wszystkie jego zalety domowe są w dość ostrym konflikcie z jego pracą w biurze.W domu może okazywać bardzo wiele serca, ale na rozkaz jednego z braci Herrer poczciwy Brotonneau zrujnuje bez cienia litości każdego dłużnika, ba, może sam nawet bywa inicjatorem najbardziej drapieżnych posunięć kapitalistycznych.Gołąbek, który prowadzi wielkie spekulacje, przestaje być gołąbkiem.Ta zmiana w naszym usposobieniu nie oskarża niczym autorów.Komedia jest zbudowana znakomicie.To my staliśmy się zbyt podejrzliwi.Sztuka oparta jest na jednej postaci.Jaracz oddał cały swój wielki talent aktorski panu Brotonneau [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|