, Szklarski Alfred 8 Tomek w Gran Chaco 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Huruwa i Pedikwa pilnowali koni i mułów, żeby nie odeszły za daleko w las.Niezmordowany Wu Meng przyniósł w kociołku kompot z kwaskowatych owoców, który doskonale gasił pragnienie podczas upalnego dnia.– Chmurzy się na wschodzie, pewno będzie deszcz – oznajmił stawiając na ziemi kociołek z kompotem.– Przydałaby się potężna ulewa – zauważył Wilson.– Jeszcze ani razu nie padało podczas wędrówki.Wszystkie rzeczki powysychają.– W Chaco podobno rzadko pada, ale za to potem ulewa może trwać nawet kilka dni – wtrącił Wilmowski.– Z rozkoszą wykąpałabym się w wodzie deszczowej – odezwała się Sally.– Resztka wody w strumieniu gęsta jak barszcz!Tomek poszedł na skraj lasu.Spojrzał w niebo.Od wschodu szybko nadciągały szare chmury.Powrócił na biwak i rzekł:– Chyba wkrótce będzie padało! Musimy lepiej nakryć liśćmi szałasy.Juki zmokną i będą cięższe.Zanim Haboku przywołał Huruwę i Pedikwę, żeby wspięli się na palmy po liście, powiał silny wiatr, który wzmagał się z każdą chwilą.Nie było już mowy o wspinaniu się na smukłe pnie palm.Korony drzew kołysały się pod uderzeniami wichury.Cichy dotąd las rozbrzmiewał świstami i wyciem huraganu.Słychać było trzask łamanych konarów, wysokie palmy wyginały się jak napinane cięciwami łuki, pióropusze liści niemal dotykały ziemi.– Uciekajmy w step! – wołał Wilmowski starając się przekrzyczeć wichurę.– W step, w step, tutaj śmierć!Wycie wichury głuszyło jego krzyk, ale złowróżbny trzask i łomot łamanych drzew wszystkim dodał skrzydeł.Zbyszek chwycił Sally i Nataszę za ręce i biegł z nimi w step.Tuż przed Wilmowskim pień grubego drzewa złamany w połowie runął z trzaskiem.Wilmowski zdołał skoczyć w bok i uniknąć śmierci.Haboku i Tomek porwali swą broń i wydostali się na step.Przykucnęli w małym wykrocie.Oszołomieni hukiem piorunów i oślepieni błyskawicami nie mogli szukać towarzyszy.Las, jakby deptany stopami olbrzymów, przyginał się do ziemi, jęczał, rozbrzmiewał piekielnym chichotem.Błyskawice rozdzierały czerń rozpasanego nieba, pioruny biły jeden za drugim.Nie opodal drzewo rozszczepione piorunem błysnęło ogniem.W tej chwili potoki deszczu spadły na ziemię.Gwałtowna wichura nagle ucichła.Wkrótce też ustała ulewa.Gwiazdy rozbłysnęły na niebie i zza lasu wyłoniła się czerwona tarcza księżyca.Na stepie rozległy się nawoływania.Wkrótce uczestnicy wyprawy zebrali się wokół Wilmowskiego, który z niepokojem sprawdzał, czy odnaleźli się wszyscy.– Nie ma Pedikwy i Wu Menga – oświadczył po chwili.– Kto ostatni ich widział?– Może nie udało im się wydostać z lasu? – wtrącił Wilson.– Musimy natychmiast ich szukać! Mogą potrzebować pomocy!– Idę z panem! Czekajcie tutaj na nas – powiedział Tomek.– Tom, teraz nie można do lasu! – ostrzegł Haboku.– Czerwony księżyc nisko.Olbrzymy czyhają!– Do licha z zabobonami! – rozsierdził się Tomek.– Idziemy, panie Wilson!Zaledwie uszli kilkadziesiąt kroków, natknęli się na Wu Menga.Tomek porwał go w ramiona i uściskał.– Jesteś, jesteś na szczęście! – zawołał uradowany.– Czy nic ci się nie stało?!– Jestem cały i zdrów! – odparł Chińczyk zmieszany wybuchem radości Tomka.– Co się z tobą działo?! – pytał Tomek.– Zamartwialiśmy się o ciebie i Pedikwę.– Pedikwa jest tam dalej w stepie, pilnuje koni i mułów, które wyprowadziliśmy z lasu – wyjaśnił Wu Meng.– I tak jeden koń i dwa muły zginęły.– Człowieku, to zamiast ratować własne życie, myśleliście o koniach i mułach?! – oburzył się Wilson.– Widocznie tak było zapisane w księdze przeznaczeń – z uśmiechem odparł Wu Meng.Wszyscy uradowali się powrotem Wu Menga.Sally pierwsza go ucałowała, potem Natasza, Wilmowski i Zbyszek.Nawet Haboku i Huruwa, którzy nigdy nie uzewnętrzniali swoich uczuć, teraz poklepywali go po plecach.Chińczyk z zażenowaniem przyjmował te objawy przyjaźni.Ze skrzyżowanymi na piersiach rękami nisko kłaniał się każdemu.Potem pogłaskał ocierającego się o jego nogi Dinga.– Nie ma po co wracać po nocy na biwak.Mokro tam i niebezpiecznie.Dużo drzew zwalonych – powiedział Wilmowski.– Noc ciepła, pozostaniemy tutaj do świtu.Zbyszku, weź Huruwę i odszukajcie Pedikwę.Przygnajcie konie i muły trochę bliżej.– Wiem, gdzie jest Pedikwa, zaprowadzę – zaofiarował się Wu Meng.Za przykładem Tomka wszyscy przykucnęli na wilgotnej ziemi, Sally zaraz się odezwała:– Haboku, powiedziałeś, że nie można iść do lasu, bo księżyc czerwony i olbrzymy czyhają.Czy ty naprawdę wierzysz w leśnych olbrzymów?!– Wszyscy Cubeowie wiedzą, że w lasach mieszkają olbrzymy – odpowiedział Haboku.– Olbrzym jest tak wysoki, jakby postawiło się jednego na drugim dziesięciu zwykłych ludzi.Każdy olbrzym ma dwie twarze, jedną z przodu, drugą z tyłu głowy.Ciała ich są tak lepkie, że gdy ktoś ich obejmie, już nie może się oderwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl