, Andre Norton Koci Miot 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już nie żałował, że wystawił na szwank bezpieczeństwo swojej misji, pomagając drugiemu.Traktował go w tej chwili jak brata, jak Foskatta.- Jeśli przywloką tu tego Barkera.- zaczął ostrzegawczym głosem.Zdawało się okrucieństwem poganianie Ku-La, jednak dosłownie chwilę wcześniej umysł sygnał, który nakłaniał go do pośpiechu, wskazywał, że nie powinien marnować już ani chwili w tych niebezpiecznych korytarzach.- Prawda, musimy się pośpieszyć.- Mówiąc, Ku-La ciężko łapał oddech między poszczególnymi słowami.- Jeżeli pozostaniemy na niższych korytarzach, prawie na pewno natkniemy się na Rattonów.Wyżej mamy szansę, gdyż Rattonowie rzadko tam zaglądają.Okrążyli jakiś gruby filar.Furtig przez cały czas trzymał się blisko wewnętrznej ściany; długa powierzchnia od zewnętrznej strony, nieomal zupełnie nieprzejrzysta, sprawiała, iż czuł się coraz bardziej niepewnie.To uczucie wzmagał jeszcze ostry wiatr i deszcz, uderzający bez przerwy w tę ścianę.Za filarem jednak znów rozciągała się otwarta przestrzeń i coś, co sprawiło, że Furtig przystanął jak wryty.Ujrzał światło, poruszające się światło!Oderwało się od ziemi z ogromnym łoskotem, a potem tańczyło na niebie, skacząc we wszystkich kierunkach.Wreszcie zniknęło; poprzez gęstą kurtynę deszczu Furtig nie mógł śledzić go zbyt długo.Ku-La aż krzyknął.- Powietrzny statek! Statek powietrzny Demonów!Furtig nie chciał w to wierzyć.W jednej chwili zrozumiał, że tak naprawdę, to nigdy do końca nie przyjął do wiadomości, że Demony mogą powrócić.Jednak w głosie Ku-La brzmiało takie przekonanie, iż trudno mu było się oprzeć.Powrót Demonów! Nawet w pieczarach Ludzi tak niedorzeczną przestrogą straszono jedynie najbardziej niesfornych spośród młodych.Wraz z wiekiem każdy Człowiek wyzbywał się strachu przed Demonami, które raz opuściwszy tę planetę, nie mogły już na nią powrócić, no bo jak i skąd? Jedynie przekazywane sobie z pokolenia na pokolenie opowieści o ich wyczynach mroziły krew w żyłach.A może był to jednak statek zwiadowczy? Jeden, jedyny.Może i Demony, tak jak Ludzie, wysyłali najpierw jednego wojownika, potem dwóch, trzech, aby sprawdzić siłę wroga, zbadać jego terytorium, ocenić, jaki stawi opór i jaką taktykę należałoby przeciwko niemu zastosować w walce?Takiego zwiadowcę łatwo było unieszkodliwić.Podobny czym bywał w wojnach na planecie wystarczającym ostrzeżeniem dla wroga.A jednak mógł być nieskuteczny wobec Demonów.Stare opowieści głosiły, że ich zastępy są wprost nieobliczalne.Na stratę jednego spośród swoich mogliby w ogóle nie zwrócić uwagi.Cóż więc robić? Bez wątpienia jedynym Człowiekiem, zdolnym do udzielenia właściwej odpowiedzi na to pytanie, był teraz Gammage.- Musimy się pospieszyć - powiedział Furtig, chociaż wciąż w bezruchu obserwował światła oddalającego się statku Demonów.Miał nadzieję, że nie zauważono ich z niego.Dziwne przeczucie mówiło mu bowiem, że Demony dysponują bronią, zdolną do przebijania przejrzystych ścian i wyławiania przeciwników nawet głęboko ukrytych w legowiskach.- Ruszamy! - Machnął na Ku-La wolną ręką.Nie musiał mu tego drugi raz powtarzać.Jego współtowarzysz ruszył do przodu krokiem najbardziej żwawym w ich dotychczasowej długiej i bolesnej wędrówce.Tak jakby już sama perspektywa dostania się w ręce Demonów zaleczyła jego ciężkie rany.Dotarli do jakiegoś załomu korytarza i tym razem Furtig westchnął z ulgą.Wreszcie mogli oddalić się od przejrzystej ściany.W tym korytarzu bowiem z obu stron otaczał ich beton.Ulga była, niestety, bardzo krótka, ponieważ po niedługim czasie dotarli do jednego z powietrznych mostków, łączących budynki.Furtig przysiadł i ułożył dłonie nad oczyma, zaczął wpatrywać się w przestrzeń.Na zewnątrz wciąż padał deszcz i o bezpiecznym przejściu przez wąski mostek trudno było marzyć.Rozczarowanie Furtiga tym faktem zwiększała świadomość, że są blisko celu; w wysokościowcu po drugiej stronie mostka rozpoznał budynek, w którym razem z Foskattem testował pudełko, służące do porozumiewania się na odległość.A jednak.Wystarczyło pokonać tę ostatnią przeszkodę i znajdą się w domu, przynajmniej w tym miejscu, które swym domem określał Furtig.Przejście po niej oznaczało jednak wystawienie się na działanie deszczu i wiatru, narażanie się na upadek w przepaść przy każdym kroku i wreszcie możliwość zostania zauważonym przez Demony ze statku zwiadowczego.Sam bez wątpienia dałby sobie radę w tej trudnej przeprawie.Jednak Ku-La.Ten jakby czytał w jego myślach.- Co jest po drugiej stronie? - zapytał głucho.- Legowisko, w którym rezydują Ludzie ode mnie.- A więc jest tam bezpiecznie.Chyba nie mamy innego wyjścia, jak pokonać tę przepaść.- Chcesz spróbować?Z całą pewnością Ku-La rozumiał zagrożenie.Skoro jednak zamierzał zaryzykować, było to jego sprawą.Furtig postanowił, że zrobi wszystko co w jego mocy, aby mu pomóc.Używszy sznura, który do tej pory tak dobrze im służył, przywiązał Ku-La do swojego pasa.Po krótkim namyśle ten drugi rozwiązał jednak węzły.- Nie! Sam przebędę tę drogę.Nie ma sensu, żebyśmy szli związani.Jeżeli ktoś z nas ma spaść, niech będzie to przynajmniej jeden.- Idź więc pierwszy - postanowił Furtig.Nie miał pojęcia, w jaki sposób pomoże Ku-La, jeżeli ten zacznie spadać.Miał jednak przeczucie, że lepiej będzie, jeśli ranny współtowarzysz pozostanie przez cały czas w zasięgu jego wzroku.Deszcz zacinał ostro, wiatr wciąż nie ustawał w sile.W tych warunkach Ku-La powoli wspiął się na śliski mostek.Furtig musiał przystosować się do tempa, mimo ze jego jedynym pragnieniem było teraz jak najszybsze znalezienie się w bezpiecznym zaciszu drugiego legowiska.Posłusznie czołgał się za Ku-La.Przeszkadzała mu torba z taśmami, deszcz bezlitośnie moczył jego futro, a krople toczyły się po szerokich wąsach.Na nic nie zwracał uwagi; wszystkie swoje zmysły skoncentrował jedynie na tym, co robi Ku-La.A ten dwukrotnie zatrzymał się, całym ciałem przywierając do mokrego mostka.Za każdym razem Furtig wyciągnął rękę, aby mu pomóc, ten jednak niecierpliwie ją odtrącał.Przebyli połowę drogi, chociaż żaden z nich, w zmaganiach z naturą i własnymi słabościami, nie uświadamiał sobie tego.Właśnie w połowie drogi usłyszeli donośny dźwięk.Obaj instynktownie przywarli do mostka i zastygli w bezruchu.Obaj bardzo pragnęli, aby obserwatorzy, którzy z całą pewnością znajdowali się w dziwnym pojeździe, zbliżającym się do nich z powietrza, nie zauważyli ich.Dźwięk, wydawany przez dziwną latającą maszynę, różnił się od wszelkich odgłosów, które Furtig słyszał do tej pory [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl