, Scott Justin Poscig na oceanie 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Donner odsunął się na odległość sznura i pilnie słuchał z oczami wlepionymi w morze.Ogilvy przyglądał mu się przez chwilę, a potem obrócił się do Bruce'a: - Nie mogę sobie przypomnieć, James, czyś o tym wspominał, czy nie - powiedział zupełnie zdawkowo.- Czy tamtej nocy byłeś na którymś z okrętów eskorty?- Nie.Czekałem na Platformie Numer Jeden.- Prawda, prawda, mówiłeś.Dużo straciłeś.Ja byłem tu na mostku.Oczywiście, bo gdzież miałbym być.I pilnie przyglądałem się tym tubylcom z eskorty.Wspaniały widok, James! Wspaniały! Człowiek w twoim wieku nie potrafi sobie tego wyobrazić, bo umknęła mu wojna.Majestatyczna scena! Czy wiesz, że Lewiatan miał w eskorcie fregatę?Bruce pokiwał głową.Już wielokrotnie słyszał opowieści Ogilvy'ego.- I parasol powietrzny, którego nie powstydziłoby się królewskie lotnictwo! Trzeba przyznać tym Irańczykom, że udało im się zmontować wcale przyzwoite siły.I szybko to zrobili, jak im napędziłem kota.- Masz rację, to była noc! - zgodził się Bruce.- Powinieneś zejść na ląd w Monrowii.- Chyba masz rację, Cedryku.To wszystko wydaje mi się rzeczywiście mało prawdopodobne, ale presja ze strony przyjaciół Donnera.- Nic się nie bój - przerwał spokojnie Ogilvy.- Ja zaraz ustawię naszego pana Donnera.Raz na zawsze.Donner odłożył słuchawkę, na ustach miał uśmiech niepokoju.Wyglądał teraz znacznie starzej, niż wówczas, gdy Bruce spotkał go po raz pierwszy w Zatoce Perskiej.Jego zachowanie i gesty były jakby nieco przygaszone.- Kapitanie! - zaczął niemal błagalnym tonem.- Otrzymałem informację, że kobiety nie odnaleziono.Bardzo pana proszę, aby pan rozważył wszystko raz jeszcze.Zgadzam się, że jest to mało prawdopodobne, ale istnieje możliwość, iż Hardin żyje i poluje na Lewiatana.Zlekceważenie tego może mieć katastrofalne konsekwencje.- Zgadzam się całkowicie - powiedział Bruce, mobilizując odwagę.Już dość tych przekomarzań.Istnieje odpowiedzialność wobec statku i dyrekcji, i wobec załogi.Ogilvy ryzykuje ich życie, igra z życiem załogi.- Tym razem to już decyzja, Cedryku.Muszę postawić sprawę na ostrzu noża.W imieniu dyrekcji polecam ci nadać depeszę.Helikopter musi natychmiast przylecieć.- Powiedziawszy to, Bruce ze zdziwieniem i z ulgą stwierdził, że tym razem Ogilvy nie wykazuje żadnych objawów mającego nastąpić wybuchu.A kiedy kapitan się odezwał, to był tak spokojny, że przez pierwsze kilka sekund Bruce nawet nie zorientował się, że Ogilvy go zignorował i zwraca się wyłącznie do Donnera.- Z tego, co zrozumiałem, pracuje pan dla rządu izraelskiego?- Tak - odparł Donner, spoglądając podejrzliwie na kapitana.- I wywiad izraelski odkrył plan Hardina w lecie minionego roku?- Tak.- I panu polecono przekazać tę informację właścicielom Le­wiatana!- W zasadzie tak.- I Irańczykom oraz Saudyjczykom także?- Wszystkim, których to dotyczyło.- Czy znał pan wówczas Hardina? Donner ani mrugnął.- Nie.- I co się zdarzyło potem?- To, co już panu powiedziałem.Zakładaliśmy, że Hardin nie żyje do momentu, kiedy dowiedzieliśmy się, że doktor Akanke zniknęła.- Nie o to pytam.Interesuje mnie, co pan osobiście robił.Widać było lekkie zmieszanie Donnera.- Wiele rzeczy robiłem.- Przeszedł pan na emeryturę - powiedział bez ogródek Ogilvy.- Czy to widać?- Widać! - Ogilvy uśmiechnął się.- Troszkę.W moim wieku takie rzeczy się zauważa.Ma pan jakieś hobby?- Fotografowanie.Bruce czekał cierpliwie.Wydawało mu się, że wie, do czego zmierza Ogilvy.Niech się wyzłości.A potem zobaczymy.- Ale czy nie wolałby pan wrócić do poprzedniej pracy dla swojego rządu?Donner nieznacznie skinął głową.- To nie ode mnie zależy.Ogilvy znów się uśmiechnął.- Ale ostatnio pojawiła się taka szansa?- Nie rozumiem pana?- Znów pan podniecił wszystkich Hardinem, obwieszczając jego zmartwychwstanie.Dzięki temu odzyskał pan swój status przynajmniej czasowo.- Chrząknął z rozbawieniem.- A ów status, to co to jest? Okazja do działania dla rządu.- Ironicznie wypowiedział ostatnie słowa.- Owe pańskie źródła informacji, depesze radiowe, kontakty z Lloydem.Pan jest po prostu szpiegiem.Skończonym szpiegiem.Tak będzie dokładniej.- Obrócił się do Bruce'a.- Teraz już rozumiesz, Bruce? On jest już nikomu niepotrzebnym szpiegiem, ale chciałby być znów potrzebny.Bruce odwrócił głowę zażenowany sytuacją.Cała gra Ogilvy'ego obliczona na osadzenie Donnera była skazana na niepowodzenie.Fakty są faktami i gnębienie Donnera nie zmieniało podstawowej sprawy, że tankowiec może być w niebezpieczeństwie.Dyrekcja podjęła decyzję, zadaniem Bruce'a było dopilnowanie, aby została zrealizowana.Ogilvy nie wstydził się tego, co zrobił, i ciągnął dalej: - Z jakiegoś powodu wyrzucili go na zbity łeb.Ale tak długo, jak będzie głośno krzyczał, że nadchodzą wilki, przepraszam, że nadchodzi Hardin, to może mieć nadzieję, że go przyjmą z powrotem.Ja pana rozumiem, drogi panie, współczuję panu, ale nie będę się wygłupiał i stawał na baczność dlatego, że to może panu zapewnić zatrudnienie.Na skroni Donnera pulsowała żyła.Ale zdobył się na uśmiech.Zimny, okrutny.Ogilvy raz jeszcze chrząknął z rozbawieniem.Był to długi, pełen zadowolenia dźwięk.- Jestem panu niezmiernie wdzięczny za wszys­tkie oddane mi usługi.Bardzo mi się przydały wówczas, gdy Hardin naprawdę czatował na Lewiatana.James Bruce postanowił przejąć inicjatywę.- Problemy pana Donnera nie są tu istotne, Cedryku.Niniejszym wydaję ci oficjalne polecenie, rozkaz.Dyrekcja nakazuje podjęcie środków ostrożności.Musisz natychmiast wezwać helikopter.Bruce zastanawiał się potem, czy to wszystko wykrzyczał, czy zabrzmiało to jak krzyk tylko w jego uszach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl