, Rudyard Kipling Ksiega Dzungli 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siła zderzenia była tak wielka, że słabsze byczki nie zdołały się utrzymać na nogach.Uniesione rozpę­dem, oba stada pomknęły na równiną, bodąc się wzajemnie, wierzgając i charcząc.Mowgli upatrzył stosowną chwilę i ze­śliznął się z grzbietu Ramy, śmigając kijem w prawo* i w lewo.— Nuże, Akelo! Zrób tu porządek! Rozpędź je trochę, Akelo! Hej, Ramo! Hej! Hej! Hej! Cicho już, cicho, dziatki! Już, już po całej paradzie!Akela i Szary Brat poczęli znów hulać, skubiąc bawoły zę­bami w pośladki.Stado ruszyło kupą bezładną z powrotem ku wąwozowi, w końcu jednak Mowgłiemu udało się zawrócić Ramę, a za nim już i reszta bydląt podążyła nazad ku błotnym komy-szom.Shere Khanowi nie potrzeba już było ponownie garbować skóry.Leżał nieżywy, a ścierwniki nadciągały w jego stronę.— Pieską śmierć miał ten szubrawiec, braciszkowie! — mó­wił Mowgli szukając noża, który zawsze nosił uwiązany w po­chewce na szyi, od czasu gdy żył między ludźmi, — Zresztą on nigdy by nie stanął do otwartej walki.No, no! Cacanie będzie wyglądało to futerko, gdy je rozścielę na Skale Narady! Zabierz­my się żwawo do roboty!Chłopak wychowany pomiędzy ludźmi aniby nie zamarzył o tym, by własnymi siłami obedrzeć ze skóry tygrysa.Ale Mow­gli wiedział lepiej niż ktokolwiek inny, jak leży skóra na zwie­rzu i jak najlepiej złupić ją z niego.W każdym razie była to ciężka robota, więc Mowgli zmitrężył dobrą godzinę i porządnie się zasapał, krając i prując to futrzysko.Wilki siedziały z wywie­szonymi jęzorami, czasem tylko na rozkaz chłopca podchodząc ku niemu i ściągając oprawioną już skórę.Nagle jakaś dłoń spoczęła na ramieniu chłopaka.Podniósłszy głowę, obaczył strzelca Buldeo z rusznicą w ręku.Pastuszkowie rozpuścili po całej wiosce wieść o nagłym popłochu bawołów, przeto Buldeo podążył na miejsce zajścia, przejęty wielkim gnie­wem, ale i rad temu, że będzie mógł skarcić Mowgliego za niedo­stateczny dozór nad trzodą.Wilki, widząc nadchodzącego czło­wieka, ukryły się pośpiesznie.— Cóż to za heca? — nasrożył się Buldeo.— Myślałby kto, że potrafisz zedrzeć skórę z tygrysa! Gdzież to dopadły go ba­woły, że mu tak dogodziły? Przecie to Chromy Tygrys, na które­go głowę nałożono tysiąc rupij! No, no! Już ci to wybaczymy, żeś tak rozpuścił stado.a gdy zaniosę skórę do Khanhiwary, to ci nie pożałuję jednej rupii z mojej nagrody.Wygrzebał zza pazuchy krzesiwo i nachylił się, by osmalić wąsy Shere Khana.Osmalanie wąsów tygrysa jest częstym zwy­czajem myśliwców indyjskich, którzy wierzą, że środek ten za­bezpieczy ich przed widmem zabitego zwierzęcia.— Hm! — mówił Mowgli jakby do siebie, odrywając skórę z przedniej łapy tygrysa.— Więc ty chcesz; zanieść skórę do Khanhiwary, dostać za nią nagrodę i może raczysz dać mi z tego aż jedną rupię? A ja właśnie rozmyślam, że ta skóra przyda mi się do mego własnego użytku.Hej, mój stary, a weź no sobie stąd precz ten ogień!f t SJ.-i.iiJi.Liii.iii · j'ii.„im: :/;— Jak śmiesz odzywać się w ten sposób do pierwszego my­śliwca naszej wsi? Gdyby nie traf szczęśliwy i nie głupota twych bawołów, nigdy byś nie upolował tego zwierza.Musiało tygrysisko nażreć się niedawno, boć inaczej byłoby już za siódmą górą i rze­ką.Nawet nie umiesz porządnie obedrzeć go ze skóry, żebraku ostatni, a będziesz nauczał mnie, strzelca Buldeo, że mi nie wolno opalać wąsów tygrysa? Ej, Mowgli, zobaczysz, że nie dam ci ani jednej anny w nagrodę, a za to sprawię ci tęgie lanie! Puść tego trupa! ;— Na Byka, który był okupem za mnie! — zaklął Mowgli, do­bierając się do łopatek tygrysa.— Czyż mam mitrężyć pół dnia na gawędzie z pierwszą lepszą starą małpą? Sam tu, Akelo! Ten człowiek mi dokucza!W tejże chwili Buldeo, dotąd schylony nad głową Shere Kha-na, padł jak długi na murawę i ujrzał szarego wilka, przytła­czającego mu pierś pazurami.Mowgli ani nie drgnął, tylko w dalszym ciągu oprawiał zdobycz z takim spokojem, jak gdyby prócz niego w całych Indiach nie było żywej duszy.— Te-ek! -—' wycedził przez zęby.— Masz zupełną słuszność, Buldeo.Nie dasz mi ani anny, bo i sam nie dostaniesz ani jed­nej anny w nagrodę! Pomiędzy mną a tym kulawym tygrysem z dawna toczyła się wojna.od dawnych, bardzo dawnych cza­sów.i j a w niej odniosłem zwycięstwo!.Trzeba oddać Buldeowi tę sprawiedliwość, że gdyby był o dziesięć lat młodszy, nie zawahałby się stanąć do walki ze spotkanym wilkiem, choćby nawet z Akelą.Atoli wilk, uległy rozkazom tego chłopca, mającego osobiste porachunki ze zjada­czami ludzi — tygrysami — nie był chyba zwykłym zwierzę­ciem.Wszystkie te okoliczności poczytywał Buldeo za czary, za jakąś moc nieczystą, i rozmyślał nad tym, czy od złego uroku zdoła go uchronić wiszący na szyi amulet.Leżał więc struchlały, niby trusia, oczekując, rychłoli sam Mowgli zamieni się rów­nież w tygrysa.— Maharadżo! Wielki królu! — wyszeptał na koniec z trwogą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl