,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ChÅ‚opca w szafie zamknÄ…Å‚.Taki niby sÅ‚odziutki, a kat.Biedne dziec-ko. przytuliÅ‚ oniemiaÅ‚ego Wiktora do piersi i szorowaÅ‚ pieszczotliwie po twarzynie ogolonÄ… gÄ™bÄ….Wiktor wyszarpnÄ…Å‚ mu siÄ™ ze wstrÄ™tem i wpadÅ‚ prosto w rozÅ‚ożone ramiona matki. Mamo! Mamo!Wszyscy patrzyli na niego ze współczuciem.Pan SÄ…dej biegaÅ‚ od chÅ‚opa do chÅ‚opa,Å›ciskaÅ‚ ich za rÄ™ce, zaklinajÄ…c żaÅ‚osnym gÅ‚osem: Nie wierzcie! To kÅ‚amstwo! Nie zamknÄ…Å‚em.Nic nie rozumiem, jak onmógÅ‚.Wiktor patrzyÅ‚ przez Å‚zy na jego zrozpaczonÄ… twarz, chciaÅ‚ powiedzieć prawdÄ™, alezdjÄ…Å‚ go jakiÅ› wstyd.WstydziÅ‚ siÄ™ teraz wszystkiego i tego, że siedziaÅ‚ zamkniÄ™tyi że siÄ™ rozpÅ‚akaÅ‚, i za matkÄ™ siÄ™ wstydziÅ‚.ChciaÅ‚ być teraz jak najdalej od ludzi.WydarÅ‚ siÄ™ z rÄ…k matki i czmychnÄ…Å‚ z sali.W korytarzu zderzyÅ‚ siÄ™ z gromadkÄ… szóstaków.374 Stój! Gdzie uciekasz, tchórzu?! krzyknÄ…Å‚ Batura. Wrócisz z nami.To trzebawyjaÅ›nić.SiÅ‚Ä… pchnÄ™li go z powrotem na salÄ™. A to, co znaczy? skoczyÅ‚ do nich sekretarz Kupść. Czego wy tutaj? Zmiataćmi stÄ…d, do jasnej Andromedy!Gromadka staÅ‚a przy drzwiach z czapkami w rÄ™kach. Bo myÅ›my, proszÄ™ pana, chcieli jednÄ… rzecz powiedzieć krztuszÄ…c siÄ™ mówilijeden przez drugiego.Kupść poruszyÅ‚ bÅ‚yszczÄ…cÄ… skórÄ… na Å‚ysinie, co nie wróżyÅ‚o nic dobrego. A co wy tutaj macie do gadania? W sprawie Stopy, proszÄ™ pana. Stopy? Pozwólcie im, obywatelu wmieszaÅ‚ siÄ™ nieznajomy z powiatu.ChÅ‚opcy zaczÄ™li poÅ›piesznie tÅ‚umaczyć, wszyscy naraz, tak gÅ‚oÅ›no, że aż nieznajo-my zatkaÅ‚ sobie uszy.375 Zaraz, zaraz, powiedzcie najpierw, z kim mam zaszczyt i przyjemność.WidzÄ™,że jakaÅ› bojowa kompania, harcerze?Batura zaczerwieniÅ‚ siÄ™. Nie.my jesteÅ›my, no.zwyczajni ludzie.Nieznajomy uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. U nas nie ma drużyny dorzuciÅ‚ Rudniok.Nieznajomy zamieniÅ‚ parÄ™ słów z panem SÄ…dejem. Nie mamy przewodnika, towarzyszu instruktorze rozÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce SÄ…dej przy-rzekli nam nowÄ… siÅ‚Ä™.Etat jest.ale dotÄ…d nikogo nie widać. Taak instruktor przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ uważnie chÅ‚opcom, aż spuÅ›cili oczy. No,wiÄ™c o co wam chodzi, zwyczajni ludzie ? A bo, proszÄ™ pana.towarzysza poprawiÅ‚ siÄ™ Batura to.to myÅ›my StopÄ™tam zamknÄ™li. Wy? A to, po co? brwi instruktora Å›ciÄ…gnęły siÄ™ surowo. Bo my byliÅ›my ciekawi zebrania. I chcieliÅ›my do gazetki napisać.376 Bo my wszyscy chcemy, żeby byÅ‚a spółdzielnia. %7Å‚eby byÅ‚y traktory. I żebyÅ›my nie musieli paść krów. I dlatego zamknÄ™liÅ›cie w szafie kolegÄ™? Dlatego, towarzyszu.Bo nie chcieli nas wpuÅ›cić i on miaÅ‚ być reporterem. No, no zdumiaÅ‚ siÄ™ instruktor. AleÅ›cie zbyt pÅ‚aczliwego reportera wybra-li zauważyÅ‚ nie bez zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci. Co zrobić, towarzyszu? Przykrość go spotkaÅ‚a, ja bym też pewnie nie wytrzymaÅ‚na jego miejscu.Trudno byÅ‚o wytrzymać, towarzyszu tÅ‚umaczyÅ‚ Batura.Ludzie przysÅ‚uchiwali siÄ™ z ciekawoÅ›ciÄ… tej rozmowie. O, moje kochaniuÅ›kie, jak to za spółdzielniÄ… stojÄ… wyrwaÅ‚o siÄ™ wdowie Sita-rzowej i otarÅ‚a oko koÅ„cem fartucha.Osuch przypatrywaÅ‚ siÄ™ temu wszystkiemu z tajonÄ… wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ…, oblizujÄ…c niecier-pliwie wargi. To przecież komedia! Komedia! zaczÄ…Å‚ nagle woÅ‚ać. GadajÄ… jak wyuczone.WidzieliÅ›cie, nawet dzieci podbechtali.Wszystko uÅ‚ożone z góry.377 Tera dzieci od starych wiÄ™cej rozumu majÄ… mruknÄ…Å‚ Wojtach patrzÄ…c na niegosurowo, po czym wylazÅ‚ z Å‚awki i zaczÄ…Å‚ zakÅ‚adać okulary. Dajcie no mi ten statut zwróciÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›no do sekretarza Bryla do domuzabiorÄ™, rozejrzÄ™ siÄ™.Od namysÅ‚u jeszcze nikogo gÅ‚owa nie rozbolaÅ‚a mruknÄ…Å‚.ObejrzaÅ‚ statut i zapytaÅ‚: To niby kiedy wyjazd? Wojtachu, pojedziecie? wykrztusiÅ‚ Stachurka. Pojechać zawsze można, przejazdy darmowe mruknÄ…Å‚ Wojtach chowajÄ…c po-maÅ‚u statut do kieszeni. Pocieszek z góry uważa, że spółdzielnia tu nie wyjdzie, tona co mu jechać?. NaprawdÄ™ byÅ›cie pojechali? Stachurka badaÅ‚ go podejrzliwie. No, przecież powiedziaÅ‚em. No, to ja z wami. To i ja.Z gÄ™stej ciżby niemrawo zaczęły kapać ostrożne zgÅ‚oszenia. Zaraz, zaraz, tylu miejsc nie ma zdumiony Kupść tarÅ‚ siÄ™ ołówkiem po Å‚ysinie.378 Mój tatuÅ› jedzie, jedzie! darÅ‚a siÄ™ uradowana KryÅ›ka. I mój! pyszniÅ‚ siÄ™ Stachurka.Wiktorowi znów Å‚zy napÅ‚ynęły do oczu.Osuch ostentacyjnie nakÅ‚adaÅ‚ kapelusz.KiwnÄ…wszy na swoich stronników, ruszyÅ‚do drzwi przepychajÄ…c siÄ™ gwaÅ‚townie przez tÅ‚um.Na progu odwróciÅ‚ siÄ™ i pogroziÅ‚w milczeniu laskÄ… w stronÄ™ chÅ‚opców.Batura opuszczaÅ‚ zebranie zadowolony.Wprawdzie z tym mazgajem Wiktorem tro-chÄ™ gÅ‚upio wypadÅ‚o, ale koniec koÅ„cem wszystko skoÅ„czyÅ‚o siÄ™ dobrze.Instruktor z Ko-mitetu Powiatowego nie pogniewaÅ‚ siÄ™ na nich, a nawet powiedziaÅ‚, że speÅ‚nili na tymzebraniu pozytywnÄ… rolÄ™.Batura nie bardzo wiedziaÅ‚, na czym to polegaÅ‚o, ale skorotowarzysz instruktor tak powiedziaÅ‚, to widocznie rzeczywiÅ›cie nie wypadli gÅ‚upio.NajwiÄ™cej zaÅ› ucieszyÅ‚o BaturÄ™, że przy pożegnaniu instruktor powiedziaÅ‚: No, wiÄ™c trzymajcie siÄ™ dobrze, »zwyczajni ludzie«.Musimy zbadać, co siÄ™ staÅ‚oz przewodnikiem, którego wam obiecali.Nareszcie może zaÅ‚ożą w Wilczkowie drużynÄ™ harcerskÄ….OczywiÅ›cie Batura ob-jÄ…Å‚by tam jakieÅ› kierownicze stanowisko.Wtedy dopiero zabÅ‚ysnÄ… jego talenty.Zorga-379nizuje natychmiast ekipÄ™ do zbadania starych chodników w Wilczej Górze.Kto wie,czy nie odkryje nawet wielkiego gniazda rudy szybciej niż górnicy w kopalni.Noi zaÅ‚oży prawdziwÄ… drużynÄ™ piÅ‚karskÄ….Nie bÄ™dÄ… potrzebowali Å‚aski Goli.KupiÄ… sobiewÅ‚asnÄ… piÅ‚kÄ™.SkÄ…d wezmÄ… pieniÄ…dze? Batura siÄ™ o to nie boi.Samemu trudno zdobyć.Ale w dwudziestu zaÅ‚atwiÄ… siÄ™ szybko.WystarczÄ… dwie, trzy wyprawy do lasu.NazbierasiÄ™ trochÄ™ ziół, owoców dzikiej róży, gÅ‚ogu, a choćby grzybów, i sprzeda. Hej, hej.redaktor mazgaj usÅ‚yszaÅ‚ nagle woÅ‚anie.To Miksa zatrzymaÅ‚ Wiktora, który z ponurÄ… minÄ… opuszczaÅ‚ podwórze szkolne. Nie nawiewaj, szwagier.Co bÄ™dzie z artykuÅ‚em? Daj mi spokój! Wiktor trzasnÄ…Å‚ furtkÄ…. Zostaw go machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… Batura. Nie po to go przeprosiÅ‚em mruczaÅ‚ Miksa. Kto teraz napisze? O to siÄ™ nie bój powiedziaÅ‚ Batura.RzeczywiÅ›cie chÄ™tnych do pisania o spółdzielni produkcyjnej znalazÅ‚o siÄ™ aż nad-to.Trzeba byÅ‚o wybierać.Jadzka pokłóciÅ‚a siÄ™ przy tym z JoÅ„cem.%7Å‚adne nie chciaÅ‚oustÄ…pić [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Archiwum
|