, Rok1794 t. 3 Reymont 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niekiedy w przerwach garście cukrów wzmacniały bohatyrów, zaś piękne rączki obcierałyuznojone czoła i twarze.Zaręba, przystanąwszy w cieniu lóż, uważnie przyglądał się obrazowi. A chodzże do nas!  rozległ się nad nim głos Woyny. Krok w miejscu! Raz, dwa, raz, dwa  srożyła się komenda. Sewer, nasze księżniczki pragną cię uwielbić, bohatyrze spod Racławic!  krzyczałWoyna zapraszając do loży.Zaręba wszedł bardzo niechętnie.Woyna z nieporównaną brawurą prezentował mu wszystkie komediantki. Oto  Piękna Nieznajoma , sama Wenus pokazałaby się przy niej karczemną dziewką.Oto dumna  Ximena i Zelia w jednej zjawiona postaci; oto boska Terpsychora z Axur; otosmętne  Dziecko Miłości ; oto Tymona Odludka słodka heroina; oto ze Szkoły Obmowynajmowniejsza; oto posępna  Emilia Galotta ; oto Wyspy Olczyny pasterka niebiańska; ko-rowód muz najprzedniejszy, korowód bohatyrek, wiernych żon, wzniosłych matek i wdówtraicznych.Masz i antyczne ciotki, piekielne sekutnice, hydliwe potwory, hetery rozwiązłe,anielskie pannice i kapłanki Amora, zaś razem najmilsze babusy, teatrowi narodowemu odda-ne, dzielne patriotki, a nade wszystko oficjerów uwielbiające.Dixi!  recytował jednymtchem swoim krotochwilnym sposobem i chybił celu, miasto bowiem aplauzów posłyszałsykania i protestacje.Komediantki nad facecję przekładały aktualnie wojenne obroty, grochotbębnów i głos komendy, srogą Bellonę napominający.Zaręba, również nieusposobiony, rozkazał sporządzić regestr i przystąpić do przysięgi.108 Jakoż po chwili zasłona poszła w górę i w głębi sceny, na tle rozwalin jakiegoś rzymskiegomiasta, okazał się marmurowy, wyniosły ołtarz; z boków wznosiły się cztery połupane, obwi-nięte bluszczami kolumny, na kapitelach siedzące białe orły spuszczały z dziobów czerwonąwstęgę z napisem: Pro patria!Przy głuchym warkocie bębnów oddział wolonterów wkroczył na scenę; trupa aktorów zBogusławskim na czele ustawiła się na stronie, a kiedy na ołtarzu zapłonęły krwawe pochod-nie, zjawił się przed nim jakiś ksiądz w komży i z krzyżem w ręku.Zaręba, dobywszy szabli, w krótkiej przemowie wezwał do przysięgi na wierność ojczyz-nie i Naczelnikowi.Powtarzali za księdzem rotę przysięgi w uniesieniu.Po skończeniu Zaręba odciągnąwszy Woynę na stronę zapytał: Nie podoba mi się ten ksiądz.Sądząc z mowy, to jakaś cudzoziemska wywłoka? Włoch, nazywa się Martelingo.Prawie domowy Ksawerego Działyńskiego. Martelingo, widziałem to nazwisko w proskrypcyjnym regestrze Konopki. Patrzy na niego.Bibosz to przedni, kostera i w ciągłej pogoni za dukatem.Był miłosnymspowiednikiem króla jegomości baletu.Złośliwi nazywali go po prostu rajfurem.Między du-chowieństwem cieszy się najgorszą opinią; już go w nuncjaturze oskarżano, jako na dzieńparę mszów odprawia.Zabawiał się i w drugi sposób, bowiem kiedyś urządzał w Bruhlow-skim pałacu dla najwyższej socjety Teatrum pokus św.Antoniego.Kilkanaście cudnych po-kus, przybranych jeno we własne skóry i precjoza, dawało spektakl nad miarę swywolny.Po-no baron Asch z legacji rosyjskiej i Zubow patronowali temu przedsięwzięciu.Oto maszprawdziwy konterfekt tego męża. Wkręcił się tutaj nie bez przyczyny i gotów o wszystkim donieść Baurowi. W teatrze znajdziesz go codziennie, zna wszystkie sekreta.Uwaga! Idzie.Włoch w asyście paru aktorek zbliżył się do nich; czarny, gładkiej twarzy, wykrygowany,giętki, cały w ukłonach i dygach, w rzymskim mantoleciku na ramionach, pachnący, zutrefionymi włosami, dworny, wygadany, dawał postać doskonałego labusia.Przyczepił się do Zaręby adorując go wyróżniającym sposobem.Woyna zaprosił całą kompanię na sztokfisza po kapucyńsku.Poszli więc wszyscy do trak-tierni w domu Latura, w którym przeważna część aktorów zamieszkiwała.W obszernej stancji z oknami na kościół Pijarów, gdzie już wszystko było przygotowane,uczyniło się wnet gwarno jak w ulu.Zadzwoniły pierwsze kielichy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl