,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogła to dopilnowaćwszystkiego? Parobek się rozzuchwalał coraz barzej, snadz przez kowala podmawiany, że tak robił, jakmu się podobało, a nieraz, kiej do miasta pojechała, cały dzień się przewałęsał po wsi.Groziła mupotem, że niech jeno Antek powróci, a z nim się często porachuje.- Wróci! Jeszcze na to nie przyszło, bych zbójów puszczali! - odkrzykiwał zuchwale.Jaże cierpła z gniewu, bić by jeno ten pysk niepoczciwy, ale poredzi mu to? Jeszcze ją sponiewiera, aktóż to się za nią upomni, kto wesprze? Trza było wszystko znieść i w sobie schować na pózniej, dosposobnej pory, bo jeszcze pójdzie i wszystko na jej ręce spadnie; już i tak ledwie mogła wydolićrobocie.Zapadała przeto na zdrowiu coraz więcej.Jakże, i żelazo w końcu rdza przezre, i kamień jenodo czasu wytrzyma, a nie dopiero słaba kobieta!Któregoś dnia pod koniec maja ksiądz z organistą pojechali na odpust, zaś Jambroży tak się spił zNiemcami, które często zaglądały do karczmy, że nie było komu przedzwonić na Anioł Pański nikościoła otworzyć.Zebrali się przeto odprawiać nabożeństwo pod cmentarz, kaj pobok bramy stojała mała kapliczka zfigurą Matki Boskiej.Każdego maja przystrajały ją dziewczyny w papierowe wstęgi a korony wyzłacanei polnym kwieciem obrzucały, broniąc od zupełnej ruiny, gdyż kapliczka była odwieczna, spękana i wgruz się sypiąca, że nawet ptaki już się w, niej nie gniezdziły, a jeno niekiej, w czas słót jesiennych,pastuch jaki schronienia szukał.Smętarne drzewa, lipy staruchy, brzozy wysmukłe i te, pogięte krzyżeosłaniały ją nieco od burz zimowych i wichrów.Zeszło się sporo narodu i jak się naprędce dało, przybrali kapliczkę w zieleń, a kwiaty, ktosik śmieciwygarnął, ktosik żółtym piaskiem wysypał, że nawtykawszy w ziemię u stóp figury świeczek i lampekzapalonych, wraz jęli klękać nabożnie.Kowal przyklęknął na przedzie, przed progiem, zarzuconym tulipanami a głogiem różowym i pierwszyzaczął śpiewać.Było już dobrze po słońcu, mroczało, niebo na zachodzie paliło się jeszcze we złocie całe i bledziuśkązielenią przytrząśnięte, czas był cichy, obwisłe warkocze brzóz jakby się lały ku ziemi, zboża stanęłyprzygięte, kieby zasłuchane dzwiękliwy bełkot rzeczki i to cichuśkie strzykanie koników polnych.Ostatnie stada do obór ściągały; od wsi, z pól, z miedz już niedojrzanych buchały niekiedy jazgotliweśpiewki pastusze i długie, przeciągłe poryki.Zaś naród śpiewał, wpatrzony w jasną twarz Matki, cowyciągała błogosławiące ręce nad wszystkim światem:Dobranoc, wonna lilija,Dobranoc!Zapach młodych brzóz powiał ze smętarza i wraz też słowiki jęły jakby próbować gardzieli, wyciągaćrwaną nutą, wzbierać mocą, jaże w końcu buchnęły złote, spienione strugi, jaże polały się te treleperliste, te kląskania cudne i te lube, rzewliwe zawodzenia, zaś niedaleko ze zbóż ozwały się też panaJackowe skrzypice przywtarzając ludziom tak słodko, cichuśko a przejmująco, jakby to te żytnie,rdzawe kłosy dzwoniły o się, to złote niebo lebo przyschła ziemia taką pieśnią zagrała majową.I już wraz śpiewali wszystkie, i naród, i ptaszkowie i skrzypice, a kiej na to oczymgnienie ustawali, kiejsłowiki tak się zaniesły, aże cichło, a struny jakby tchu nabierały, wtedy nieprzeliczony żabi chórpodnosił rechotliwe głosy i grał zgodliwym skrzekiem i nukaniem przeciągłym.I tak już szło na przemiany.Długo się owo nabożeństwo ciągnęło, jaże kowal zaczął przyśpieszać, wydzierał się mocno, nad drugimigórując; a często wołał za siebie:- Pośpieszajta się, ludzie.- że to opózniali się z nutą niektóre.A nawet raz huknął na Maciusia Kłębowego:- Nie drzyj się, jucho, boś nie za bydłem!%7łe zgodliwie już poszło, i głosy podrywały się razem kiej te stada gołębie i krążąco, z wolna unosiły sięku niebu ciemniejącemu.Dobranoc, wonna lilija!Dobranoc!Niepokalana Maryja!Dobranoc!Mrok już zgęstniał i noc ciepła i cicha świat otulała, zasie na niebie występowały gwiazdy rosąroziskrzoną, kiej się zaczęli rozchodzić.Dzieuchy, wpół się pobrawszy, zawodziły po drogach.Hanka powracała jeno z dzieckiem na ręku i srodze czegoś zadumana, gdy przysunął się kowal i wpodleszedł.Nie ozwała się; dopiero przed domem, widząc, iż nie ostaje, rzekła:- Wstąpicie to, Michał?- Przysiędę w ganku i powiem co wam - szepnął cicho.Zcierpła nieco, szykując się jakąś nową biedę posłyszeć.- Byliście pono u Antka? - pierwszy zaczął.- Byłam, ale mnie do niego nie puścili.- Tegom się i bojał.- Mówcie, co wiecie! - mróz ją przeszedł.- Co ja ta wiem?.tyla jeno, co mi się udało ze starszego wyciągnąć.- A co? - wparła się w słupek i dziecko mocniej przycisnęła do siebie.- Powiedział, że Antka, przed sprawą nie wypuszczą.- Laczego! - ledwie wyjąkała, dygot ją trząsł i łamał.- Dyć.przeciek adwokat mówił, co możepuszczą.- Hale, żeby im uciekł! Tak przez niczego nie puszczą! Wiecie, przyszedłem dzisiaj do was całkiem poprzyjacielsku.Co tam pomiędzy nami było to było; obaczycie kiedyś, żem był praw.Nie wierzyliściemi.wasza wola.ale teraz wysłuchajcie, co rzeknę, a jak księdzu na spowiedzi, tak prawdę powiem.Z Antkiem jest zle! z pewnością ciężko go zasądzą, może na dziesięć lat.Słyszycie to?.- Słyszę, ale nic a nic nie wierzę - uspokoiła się nagle.- Każden nie wierzy, póki nie przymierzy; prawdę wam rzekłem.- Zawdy taką mówicie - zaśmiała się wzgardliwie.Ciepnął się i jął gorąco upewniać, jako teraz z prostego przyjacielstwa przyszedł, bych poredzić.Słuchała chodząc oczyma po obejściu, już się parę razy podnosiła niecierpliwie: krowy ano niewydojone porykiwały w oborze, gęsi były nie zapędzone na noc i zrebak gonił się w opłotkach z Aapą, achłopaki rajcowały w stodole.Nie wierzyła mu juści ani słóweczka.- Niech się wygada, może się wyda,z czym przyszedł - myślała trzymając się na baczności.- Cóż poredzić? co? - odpowiadała, byle coś rzec.- A, rada by się nalazła - powiedział ciszej jeszcze.Odwróciła się do niego.- Dać wykup, to go puszczą jeszcze przed sprawą, a potem to już se poredzi, choćby i do tejHameryki.nie zgonią.- Jezus, Maria! Do Hameryki! - krzyknęła bezwolnie.- Cichocie, jak pod przysięgą mówię, tak dziedzicradził."Niech ucieka - powiada - najmniej dziesięć lat.zmarnuje się chłop." Wczoraj mi mówił" [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|