, Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To okrutne, ale jestempewien, że dacie sobie radę.Przywiezliśmy zapasy i będziecie mogli wycho-dzić w parach z ochroniarzem, ale tylko na krótko.Wiem, że to jak pobyt wwięzieniu.Rozległ się zbiorowy jęk rozpaczy.Sami sobie winni, pomyślał Bryant.Chcieli wzmożonych środków bezpieczeństwa, to je mają.- Oczywiście będę mogła iść do siłowni, prawda? - zapytała Pippa.- I mu-szę się zajmować Gawainem.To mój koń.- Odwróciła się do pozostałych iuśmiechnęła.- Dostałam go na gwiazdkę od taty.- Tu nie powinno być przeszkód, pod warunkiem że przyjdzie na panią ko-lej w grafiku - powiedział Bryant, upajając się poczuciem władzy.- Niestety,nie będziecie państwo mogli telefonować ze względu na ryzyko, że przypad-kiem zdradzicie miejsce swojego pobytu.242 - Jak długo zamierzacie nas tu trzymać? - zapytała Berta Whitstable, prze-krzykując innych.- Nikt państwa tutaj nie trzyma siłą - odrzekł May.- Proszę o tym pamiętać.To dla państwa własnego bezpieczeństwa.Do momentu gdy odkryjemy, dla-czego to wszystko się dzieje i kto za tym stoi.- A ile to może potrwać?Bryant spojrzał na współpracownika.- Mam nadzieję, że nie dłużej niż dwa, trzy dni - powiedział.- Codziennierano i wieczorem będą odbywać się apele.I, niestety, wprowadzimy godzinępolicyjną.- Znowu rozległy się jęki.Kiedy już wszystkie pytania zostały zadane, policjanci przeczytali listę, że-by sprawdzić, czy wszyscy są.Bryant spojrzał w osłupieniu na kartkę.Figuro-wało tam imię, którego nie rozpoznawał.- Kto to jest Ch.? - zapytał.Zapadło niezręczne milczenie.Kilku z zebranych skierowało nagle uwagęna swoje dzieci.Przed Bryantem stanęła Berta Whitstable.Wyglądała na jedy-nego członka rodziny, który może wiedzieć, jak rozesłać prześcieradło.Wyglą-dała również na kogoś, kto może powiedzieć prawdę.- Wie pani? - zapytał.- To może być.to chyba jest.Charles - wydukała.Bryant zasępił się.Na drzewie genealogicznym nie było żadnego CharlesaWhitstable'a.- Nie rozumiem.Myślałem, że uwzględniliśmy wszystkich.- Pana drzewo genealogiczne pokazuje tylko Whitstable'ów mieszkającychw kraju.Charles mieszka za granicą.- Gdzie konkretnie?- W Indiach.W Kalkucie, żeby być dokładnym.- Jest pani tego pewna? - zapytał May.- Oczywiście, że tak - odrzekła Berta.- W końcu jest moim synem.- Czy ma pani jego numer telefonu?- Berta! - krzyknął jeden z mężczyzn, dochodząc do niej.- Nie masz prawawciągać w to Charlesa.Lepiej zostawić go tam, gdzie jest.Zainteresowanie Bryanta wzrosło.- Wydaje mi się, że powinniśmy o tym porozmawiać - powiedział, kładącrękę na ramieniu Berty Whitstable i wyprowadzając ją z pokoju.243 33 W CIEMNOZThe Imperial miał okna wychodzące na Tamizę i został na nowo umeblo-wany, by wyglądał na stary.Jego sięgające od podłogi do sufitu okna czyniłysale lżejszymi niż cokolwiek w menu i przestronniejszymi, a kelnerzy zostalispecjalnie wyselekcjonowani spośród najbardziej aroganckich.Podobne lokalemiały wdzięk dla zamożnych pań po czterdziestce, które dosalały potrawy,zanim ich jeszcze spróbowały i nazywały deser puddingiem.Lata siedemdzie-siąte nie były dobrymi czasami dla angielskich smakoszy, chyba że lubiło sięcoq au vin1 pstrąga w migdałach i połówkę grapefruita na przystawkę.1Coq au vin (fr.)- potrawka z kurczęcia w czerwonym winie.Gwen jadała regularnie w The Imperial.Oczywiście bez męża.Sam byłazaskoczona, widząc restaurację tak zatłoczoną w Wigilię.Miała na sobie ciem-ny kostium Chanel i odświętną bluzkę.Ten strój postarzał ją i nie cierpiała go,ale wiedziała, że sprawi nim przyjemność matce, ponieważ kupiła go jej naprzyjęcie, na które Sam złośliwie nie przyszła.Ujrzała matkę siedzącą za szkarłatnym obrusem, ponuro wpatrującą się wdekorację pośrodku stołu.Wyglądała mizernie, zupełnie jakby jakiś ciężar leżałjej na sercu.Kilka fałdek na jej kostiumie podkreślało spadek wagi.Uśmiech-nęła się blado na widok córki, niepewna jej reakcji.- Dzień dobry, mamo - powiedziała Sam, całując lekko Gwen w oba po-liczki.Wiedziała, że matka lubi być tak nazywana.Wpatrywała się w córkę, gdy ta usiadła i położyła serwetkę na kolanach.- Myślałam, że przynajmniej część świąt spędzimy razem - westchnęła.-Niestety, nie uda się.Ojciec przeprasza.Ma jedną z tych swoich migren.- Obiewiedziały, co to znaczy: poprzedniego wieczora wypił za dużo na kolacji świą-tecznej w firmie.Zawsze przesypiał Wigilię, bojąc się zmasowanego ataku naswoją wątrobę.Raz kozie śmierć, pomyślała Sam.- Mamo, chciałabym o czymś z tobą porozmawiać - powiedziała.Gwen uniosła rękę.244 - Jest Wigilia, Samantho.Nie mam siły wysłuchiwać kolejnej deklaracjiniepodległości.Proszę, nie mów mi, że chcesz uczyć się u Maharishiego albojechać do Tybetu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl