, Robinson Kim Stanley Czerwony Mars 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.John wrzasnął z całych sił:– Wynoście się z mojego pokoju! Wynoście się! – Wywrzaskiwał te słowa w kółko.Uderzył Changa w plecy i ponad jego ramieniem łypnął na czerwoną twarz Houstona.Niemal wybuchnął śmiechem na widok tego oblicza.Odzyskał dobry humor.Odwrócił się, aby Houston nie dostrzegł jego uśmieszku i ruszył do drzwi z krzykiem: – Wynocha! Wynocha!Chang szarpnął rozgniewanego towarzysza i wyciągnął go na korytarz.John wyszedł za nimi.Przez chwilę cała trójka stała w progu, mierząc się wzrokiem.Chang, który był najwyższy, przezornie wcisnął się między swego partnera a Johna.Minę miał strapioną i zirytowaną.– A tak właściwie, czego chcieliście? – spytał niewinnie John.– Chcemy wiedzieć, gdzie pan był – powtórzył cierpliwie Chang.– Mamy powód, by podejrzewać, że pańskie tak zwane śledztwo dotyczące przypadków sabotażu to tylko wygodna przykrywka.– Podejrzewam to samo, jeśli chodzi o was – wyszczerzył zęby John.Chang zignorował jego słowa.– Wypadki zdarzają się zawsze tuż po pańskich wizytach.Sam pan rozumie.– One się zdarzają podczas waszych wizyt!–.w każdym moholu, który pan odwiedził w czasie Wielkiej Burzy, spadały lawiny drobin pyłu.Programy komputerowe w biurze Saxa Russella w Echus Overlook zostały zaatakowane przez wirusy komputerowe tuż po pańskiej wizycie u niego w 2047 roku.W Acheronie odporne porosty padły od jakiegoś wirusa biologicznego zaraz po pańskim wyjeździe.I tak dalej.John wzruszył ramionami.– Tak? Jesteście tutaj od dwóch miesięcy i tylko tyle zdołaliście ustalić?– Jeśli mamy rację, to nam wystarczy.Gdzie pan był zeszłej nocy?– Przykro mi – odrzekł John – ale nie odpowiadam na pytania zadawane przez ludzi, którzy włamują się do mojego pokoju.– Musi pan odpowiedzieć – oznajmił Chang.– Takie jest prawo.– Jakie prawo? Macie jakieś konkretne plany co do mnie? – Obrócił się w kierunku otwartych drzwi pokoju i Chang ruszył, aby mu zablokować wejście.Boone znowu stracił panowanie nad sobą i zamierzył się na Changa.Ten uchylił się, ale pozostał w progu nieporuszony.John obrócił się więc i poszedł w przeciwnym kierunku do wspólnych pomieszczeń osiedla.Jeszcze tego popołudnia wsiadł w rovera i opuścił Senzeni Na.Wybrał drogę transponderową na północ, wzdłuż wschodniego stoku Tharsis.To była dobra droga i trzy dni później znajdował się już tysiąc trzysta kilometrów na północ, mniej więcej na północny zachód od Noctis Labyrinthus, a z nowej stacji paliw skręcił w prawo i wybrał wschodnią drogę do Underhill.Codziennie, podczas gdy łazik toczył się przed siebie przez oślepiający pył, John pracował na komputerze.– Pauline, czy mogłabyś przejrzeć wszystkie pliki planetarne dotyczące kradzieży wyposażenia dentystycznego? – Maszyna pracowała nad tą dziwaczną prośbą niemal tak wolno jak człowiek, ale w końcu wykonała zadanie.Potem John kazał jej prześledzić ruchy wszystkich podejrzanych osób, jakie przyszły mu do głowy.Kiedy był pewien, że sprawdził wszystkich, zadzwonił do Helmuta Bronskiego, aby zaprotestować przeciwko działaniom Houstona i Changa.– Mówią, że działają z twojego upoważnienia, Helmucie, więc pomyślałem sobie, że powinieneś wiedzieć, jak się zachowują.– Ależ oni bardzo się starają – odparł Helmut.– Chciałbym, żebyś przestał ich dręczyć, John, i zaczął z nimi współpracować.To byłoby z korzyścią dla wszystkich.Wiem, że nie masz nic do ukrycia, dlaczego więc nie chcesz im pomóc?– Daj spokój, Helmut, oni wcale nie proszą o pomoc.To jest zwykłe zastraszanie.Każ im przestać.– Ci ludzie próbują jedynie wykonywać swoją pracę – odrzekł słodko Helmut.– Nie słyszałem o żadnych niezgodnych z prawem działaniach.John rozłączył się, a później zadzwonił do Franka, który przebywał w Burroughs.– Co się dzieje z Helmutem? Dlaczego oddaje planetę w ręce tych cholernych policjantów?– Jesteś idiotą – stwierdził jak zwykle Frank.Podczas rozmowy pisał coś z zapałem na komputerze i wydawał się ledwie świadom tego, co John mówi.– Czy ty w ogóle nie widzisz, co tu się dzieje?– Myślałem, że widzę – mruknął John.– Tkwimy po kolana w benzynie! A te cholerne kuracje odmładzające są zapałką.Ale ty nigdy nie rozumiałeś, po co przede wszystkim zostaliśmy tu przysłani, więc jak możesz teraz pojmować cokolwiek? – Pisał dalej, patrząc twardo w ekran [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl