,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Czy wszystkie wiązały się z morderstwem? — zapytałem.— Nie.Czasami w grę wchodził układ podobny do naszego.— Ciekawe.Jesteśmy dziwną parą, ty i ja.— Owszem, ale musisz przyznać, że pasujemy do siebie.Mam tu dla ciebie piękne ciało — dodał, kładąc otwartą dłoń na klatce piersiowej.— Oczywiście nie tak wspaniałe jak twoje.Jednak przyznasz, że całkiem niezłe! Dokładnie takie, jakiego potrzebujesz.A co do twojego ciała, cóż mógłbym powiedzieć.Mam nadzieję, że nie słuchałeś opinii Talbota o mnie.Popełnił tak wiele tragicznych omyłek.— Co masz na myśli?— Jest niewolnikiem parszywej organizacji — odpowiedział szczerze.— Członkowie Talamaski całkowicie go kontrolują.Gdybym tylko mógł z nim porozmawiać, ujrzałby znaczenie tego, co mogę zaoferować, czego mogę nauczyć.Opowiedział ci o eskapadach do starego Rio? Tak, wyjątkowy człowiek.Chciałbym go poznać.Ale powiem ci jedno, nie da się z nim polemizować.— Co powstrzyma cię od zabicia mnie, gdy tylko dokonamy zamiany? To przecież uczyniłeś z mężczyzną, którego zwabiłeś do własnego ciała.Uśmierciłeś go jednym szybkim ciosem w głowę.— Ach, więc rozmawiałeś z Talbotem — rzekł niewzruszony.— Albo po prostu dokonałeś własnych odkryć.Powstrzyma mnie dwadzieścia milionów dolarów.Potrzebuję tego ciała, by podjąć pieniądze z banku, zapomniałeś? Cudownie, że podwoiłeś sumę.Chociaż i bez tego spełniłbym warunki porozumienia.Ach, wyzwoliłeś mnie, monsieur de Lioncourt.Od tego piątku, od godziny, o której Chrystus został przybity do krzyża, nigdy już nie będę musiał kraść.Pociągnął łyk herbaty.Niezależnie od zachowywanych pozorów opanowania stawał się coraz bardziej niespokojny.We mnie narastało podobne uczucie.A jeśli eksperyment zadziała?— Och, zadziała — zapewnił James poważnie i z głębi serca.— Są jeszcze inne ważne powody, ze względu na które nie wolno mi cię skrzywdzić.Omówmy je.— Chętnie.— Cóż, mógłbyś uciec ze śmiertelnego ciała, gdybym je zaatakował.Już wyjaśniłem, że musisz współpracować.— A gdybyś okazał się szybszy?— Akademickie rozważania.I tak nie próbowałbym wyrządzić ci krzywdy.Twoi przyjaciele dowiedzieliby się o tym.Jak długo żyjesz w zdrowym, ludzkim ciele, nie zechcą zniszczyć ponad-naturalnej powłoki, nawet jeżeli ktoś inny ją kontroluje.Nie zrobiliby ci tego, prawda? Lecz jeślibym cię zabił? No wiesz.zmiażdżył twarz lub cokolwiek, zanim się wypłaczesz — a to możliwe, jestem tego świadom, zapewniani cię — twoi pobratymcy znaleźliby mnie wcześniej czy później i szybko usunęli z tego świata.Prawdopodobnie odczuliby moment twojej śmierci.Nie sądzisz?— Podejrzewam, że w końcu by się na pewno dowiedzieli.— Oczywiście!— Jest konieczne, byś przebywając w moim ciele, trzymał się od nich z daleka, nie zbliżał do Nowego Orleanu ani do nawet najsłabszych krwiopijców.Potrafisz się ukrywać, teraz to wykorzystaj.Zdajesz sobie sprawę, że.— Tak, oczywiście.Rozważyłem całe przedsięwzięcie, bądź spokojny.Gdybym zamierzał spalić doszczętnie twojego pięknego Louisa de Pointę du Lać, pozostali wiedzieliby natychmiast, czyż nie? A ja stałbym się następnym kagankiem płonącym ogniem śmierci.Nie odpowiedziałem.Czułem gniew pulsujący we mnie niczym lodowata ciecz, wypierający ekscytację oczekiwaniem i odwagę.A jednak pragnąłem zamiany! Pożądałem jej, a znajdowała się na wyciągnięcie dłoni!— Nie zamartwiaj się takimi nonsensami — błagał.Miał sposób bycia podobny tego, który cechował Talbota.Może celowo.Może wzorował się na moim przyjacielu.Pewnie chodziło jednak o ten sam rodzaj wychowania.Jednak w przeciwieństwie do Davida James posiadał dar instynktownej perswazji.— Nie jestem mordercą — powtarzał.— Pragnę wokół siebie piękna, komfortu, luksusu.Chcę mieć możliwość życia w dowolnie wybranym przez siebie miejscu.— Potrzebne ci są instrukcje?— Odnośnie do czego?— Przebywania w moim ciele.— Już mi ich udzieliłeś, kolego.Czytałem twoje książki.— Posłał mi szeroki uśmiech, lekko kiwając głową i patrząc na mnie tak, jakby chciał zwabić do łóżka.— Znam też wszystkie dokumenty z archiwów Talamaski.— Jakie dokumenty?— Och, szczegółowe opisy anatomii wampirów, wasze ograniczenia i tego typu rzeczy.Sam powinieneś przeczytać te zapiski.Uśmiałbyś się jak rzadko.Najwcześniejsze rozdziały powstały w Ciemnych Wiekach.Pełno w nich wyszukanych nonsensów, z których nawet Arystoteles uśmiałby się do łez.Jednakże późniejsze fragmenty prezentują dość naukowe i precyzyjne wywody.Nie podobał mi się kierunek, w jakim zmierzała dyskusja.Ani to, co się działo.Kusiło mnie, by skończyć.A potem nagle wiedziałem już z całą pewnością, że dokonam tej zamiany.Po prostu wiedziałem.Spłynął na mnie dziwny spokój.Tak, zrobimy to za parę minut.I zadziała.Czułem, że krew odpływa z mojej twarzy, zimno pełza po skórze, która nadal bolała po straszliwym doświadczeniu w pustynnym słońcu.Wątpiłem, czy zauważył jakąkolwiek zachodzącą we mnie zmianę, bo kontynuował paplaninę.— Najciekawsze są obserwacje spisane w latach siedemdziesiątych naszego wieku po publikacji Wywiadu z ·wampirem.A potem ostatnie rozdziały zainspirowane twoją przeładowaną fantazją, wyszukaną historią! Nie, wiem wszystko o życiu Lestata.Może nawet więcej niż ty sam.Masz pojęcie, czego Talamasca naprawdę pożąda? Próbki twojej tkanki, okazu wampirzych komórek! Dopil-nuj, żeby nigdy nie zawładnęli tak cenną zdobyczą.Za bardzo się odsłoniłeś przed Talbotem.Może zdjął twoje odciski palców albo odciął pukiel włosów, kiedy spałeś pod jego dachem.Ach, czy nie ukryłem jasnego loku w medalionie? To były wampirze włosy! Należały do Claudii.Wzdrygnąłem się, zapadając głębiej w siebie i na wszelki wypadek umiemożliwiając Raglanowi czytanie moich myśli.Wieki temu nadeszła ta okropna noc, gdy Gabrielle, moja naturalna matka i nowo narodzona wampirzyca, obcięła Claudłi włosy.Do świtu wszystkie odrosły.Nie chciałem pamiętać jej krzyków, gdy to odkryła — te wspaniałe warkocze raz jeszcze bujne i sięgające ramion.Nie miałem ochoty o niej myśleć, o tym co powiedziałaby odnośnie do planowanej przeze mnie zamiany.Minęły lata, odkąd ją po raz ostatni widziałem i prawdopodobnie upłyną całe stulecia, nim ujrzę ją ponownie.Znów zerknąłem na Jamesa, który promieniował oczekiwaniem, z całych sił próbując zachować spokój.— Zapomnij o Talamasce — mruknąłem pod nosem.— Czemu masz trudności z panowaniem nad obecnym ciałem? Poruszasz się niezdarnie.Wygodnie ci tylko, gdy siedzisz na krześle, używając jedynie głosu i mimiki twarzy.— Bardzo spostrzegawcze odkrycie — przyznał z niewzruszonym spokojem.— Chyba dość oczywiste.— Ciało jest po prostu za duże — wyjaśnił łagodnie.— Zbyt muskularne.powiedzmy, atletyczne.Dla ciebie idealne.Zawiesił głos, w zadumie wlepił wzrok w filiżankę po herbacie, a potem przeniósł oczy na mnie.Wydawały się olbrzymie i nieskończenie niewinne.— Lestacie, daj spokój — poprosił.— Po co tracimy czas na konwersację? Nie zamierzam tańczyć w balecie.Gdy już znajdę się w twojej powłoce, mam zamiar po prostu rozkoszować [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|