, Potop II Henryk Sienkiewicz(1) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na koniec z tłumu wyskoczył mały rycerz, cały w szmelcowanejzbroi, i krzyknął: Gdzie wojewoda wileński? Tu!  rzekł Charłamp ukazując na ciało leżące na sofie.Pan Wołodyjowski spojrzał i rzekł: Nie żyje! Nie żyje! nie żyje!  poszedł głos z ust do ust. Nie żyje zdrajca isprzedawczyk!NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG383 Tak jest  rzekł ponuro Charłamp. Ale jeśli sponiewieracie cia-ło jego i na szablach je rozniesiecie, zle uczynicie, bo NajświętszejPanny przed skonem wzywał i jej konterfekt w ręku dzierży!Słowa te wielkie uczyniły wrażenie.Krzyki umilkły.Natomiast żołnierze poczęli się zbliżać, obchodzić sofę i przypa-trywać się nieboszczykowi.Ci, którzy mieli latarnie, świecili mu nimiw oczy, a on leżał olbrzymi, posępny, z hetmańskim majestatem w twa-rzy i zimną powagą śmierci.%7łołnierze przychodzili kolejno, a między nimi i starszyzna.Zbliżyłsię więc Stankiewicz i dwaj Skrzetuscy, i Horotkiewicz, i Jakub Kmi-cic, i Oskierko, i pan Zagłoba. Prawda jest!. rzekł cichym głosem pan Zagłoba, jakby bał sięzbudzić księcia. Najświętszą Pannę w rękach trzyma i blask mu odniej na lica pada.To rzekłszy zdjął kołpak z głowy.W tej chwili uczynili to wszyscyinni.Nastało milczenie pełne szacunku, które przerwał wreszcie Woło-dyjowski. Ach!  rzekł  już on na sądzie bożym i ludzie nic do niego niemają!Tu zwrócił się do Charłampa: Lecz ty, nieszczęśniku, czemuś to dla niego ojczyzny i pana od-stąpił? Dawajcie go sam!. ozwało się zaraz kilka głosów.Na to Charłamp wstał i wyjąwszy szablisko, cisnął ją z brzękiem naziemię. Macie mnie, rozsiekajcie!  rzekł. Nie odstąpiłem go razem zwami, gdy był potężny jako król, a potem nie godziło mi się go opusz-czać, gdy był w mizerii i gdy nikt przy nim nie pozostał.Oj! nie utyłemna tej służbie, bom trzy dni już nic w gębie nie miał i nogi się chwiejąpode mną.Ale macie mnie, rozsiekajcie! gdyż i do tego się przyzna-ję. tu głos pana Charłampa zadrgał  żem go miłował.To rzekłszy zatoczył się i byłby upadł, ale Zagłoba otworzył muramiona, chwycił go, podtrzymał, a potem krzyczeć począł: Na żywy Bóg! Dajcie mu jeść i pić!.Trafiło to wszystkim do serca, więc wzięto pana Charłampa pod rę-ce i wyprowadzono go zaraz z komnaty.Po czym i żołnierze poczęli jąkolejno opuszczać żegnając się pobożnie.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG384W drodze do kwatery pan Zagłoba rozważał coś w umyśle, zasta-nawiał się, chrząkał, nareszcie pociągnął za połę pana Wołodyjowskie-go. Panie Michale!  rzekł. A czego? Już mnie zawziętość na Radziwiłła minęła, co nieboszczyk, tonieboszczyk!.Odpuszczam mu z serca, że na szyję moją nastawał. Przed trybunałem on niebieskim!  odrzekł Wołodyjowski. Otóż, otóż!.Hm! żeby mu to co pomogło, dałbym zresztą i namszę, bo widzi mi się, że ma tam okrutnie kruchą sprawę. Bóg miłosierny! %7łe miłosierny, to miłosierny, aleć i On bez abominacji na herety-ków patrzeć nie może.A to nie tylko heretyk, ale i zdrajca.Ot co!Tu pan Zagłoba zadarł głowę i począł spoglądać ku górze. Boję się  rzekł po chwili  żeby mi który Szwed, z tych, co sięprochami wysadzili, na łeb nie zleciał, bo że ich tam w niebie nie przy-jęto, to pewna! Dobrzy pachołkowie!  rzekł z uznaniem pan Michał-woleli zgi-nąć niż się poddać.Mało takich żołnierzów w świecie!Po czym szli w milczeniu, nagle pan Michał zatrzymał się. Billewiczówny w zamku nie było  rzekł. A skąd wiesz? Pytałem onych paziów.Bogusław ją wziął do Taurogów. Oj!  rzekł Zagłoba  to jakoby wilkowi kozę powierzono.Ale tonie twoja rzecz, tobie przeznaczona tamta pestka!NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG385ROZDZIAA 30Lwów od chwili przybycia króla zmienił się w istotną stolicę Rze-czypospolitej.Wraz z królem przybyła większa część biskupów z całe-go kraju i wszyscy ci świeccy senatorowie, którzy nie służyli nieprzy-jacielowi.Wydane lauda zwołały również pod broń szlachtę woje-wództwa ruskiego i dalszych przyległych, która stanęła licznie a zbroj-no z tym większą łatwością, że Szwedów wcale w tych stronach niebyło.Rosły też oczy i serca na widok tego pospolitego ruszenia, w ni-czym albowiem nie przypominało ono owego wielkopolskiego, którepod Ujściem tak słabą stawiło nieprzyjacielowi zaporę.Przeciwnie,nadciągała tu grozna i wojownicza szlachta, z dziecka na koniu i w po-lach hodowana, wśród ciągłych napadów tatarskiej dziczy przywykłado przelewu krwi i pożogi, lepiej władnąca szablą niż łaciną.Zwieżojeszcze wyćwiczyła ją chmielnicczyzna, siedm lat bez przerwy trwają-ca, tak że nie było między nimi człowieka, który by tyle razy przy-najmniej w ogniu nie był, ile sobie lat liczył.Coraz nowe ich roje przy-bywały do Lwowa.Jedni ciągnęli od przepaścistych Bieszczadów, inniznad Prutu, Dniestru i Seretu; którzy siedzieli na krętych dorzeczachdniestrowych, którzy siedzieli nad roztoczystym Bohem, których nadSiniuchą nie starła z łona ziemi inkursja chłopska, którzy na tatarskichrubieżach się ostali, ci wszyscy na głos pana dążyli teraz do LwiegoGrodu, aby stamtąd na nie znanego jeszcze nieprzyjaciela pociągnąć.Waliła szlachta z Wołynia i z dalszych jeszcze województw, taką nie-nawiść rozpaliła we wszystkich duszach straszna wieść o podniesieniuprzez nieprzyjaciela świętokradzkiej ręki na Patronkę Rzeczypospolitejw Częstochowie.Zaś kozactwo nie śmiało stawić przeszkód, bo nawet w najzatwar-dzialszych poruszyły się serca, i zresztą samo było od Tatarów zmu-szone bić przez posłów czołem królowi i po raz setny przysięgi wierno-ści ponawiać.Grozne dla królewskich nieprzyjaciół poselstwo tatarskiepod wodzą Subaghazi-beja bawiło we Lwowie ofiarując w imieniuchanowym sto tysięcy ordy na pomoc Rzeczypospolitej, z której czter-dzieści tysięcy mogło zaraz spod Kamieńca w pole wyruszyć.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG386Prócz poselstwa tatarskiego zjechała i legacja z Siedmiogrodu dlaprowadzenia wszczętych z Rakoczym o następstwo tronu rokowań;bawił i poseł cesarski, był nuncjusz papieski, który razem z królemprzyjechał, co dzień nadjeżdżały deputacje od wojsk koronnych i litew-skich, od województw i ziem, z oświadczeniami wierności dla majesta-tu i chęci obrony do upadłego najechanej ojczyzny.Rosła tedy fortuna królewska, podnosiła się w oczach ku podziwo-wi wieków i narodów tak niedawno zupełnie pognębiona Rzeczpospo-lita.Rozpaliły się dusze ludzkie żądzą wojny i odwetu, a jednocześnieokrzepły.I jak na wiosnę deszcz ciepły a obfity topi śniegi, tak potężnanadzieja stopiła zwątpienie.Nie tylko chciano zwycięstwa, ale wierzo-no w nie.Coraz to nowe wieści pomyślne, choć często nieprawdziwe,przechodziły z ust do ust.Raz w raz opowiadano to o odebranych zam-kach, to o bitwach, w których nie znane pułki pod nie znanymi dotądwodzami rozgromiły Szwedów, to o strasznych chmurach chłopstwa,podnoszącego się jako szarańcza przeciw nieprzyjacielowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl