, Piekara Jacek Kucharski Damian Necrosis Przebudzenie bez ilust 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak ta część jej umysłu, która pozostawała przytomna, nie mogła nie odczuć zadowolenia z wyraźnie widocznego strachu Severina.– Kim jesteś, pani? – zapytała.Kobieta spojrzała na nią i Margot poczuła obezwładniającą słodycz i nie dające się ugasić pragnienie.– Możecie mnie nazywać Lilith – powiedziała i spojrzała w stronę Trishii, gdyż musiała zobaczyć jej zdumiony wzrok.– Nie jestem, co prawda, twoją boginią, mała kapłanko, ale jej wizerunek wymyślono, pamiętając o moich uczynkach.Bo my jesteśmy starsi niż większość waszych śmiesznych bogów.Czasami nazywają mnie też Panią Błękitów.– Jej oczy przypominały teraz oświetlone słońcem ametysty.– I pewnie sami już wiecie, dlaczego.– My? My jesteśmy starsi? – spytał cicho Severin, powtarzając jej słowa.Lilith obróciła spojrzenie w jego stronę.– My, których zabijano, palono i krzyżowano.Których mordowano czarami, ogniem oraz żelazem.– Głos kobiety spotężniał i nabrał metalicznej, złowrogiej barwy.Wydawała się w tym momencie być otulona nie tylko ciemnym płaszczem, ale również gęstniejącym z każdą chwilą cieniem.– Których ścigano bez krzyny litości.Niektórzy, na szczęście, znaleźli bezpieczne schronienie.– Wiedźma z legend – wyszeptał przerażony Josip Nochal.– Nie lubię słowa „wiedźma”.– Zaśmiała się Lilith, a cień zniknął w jednej chwili.Znowu stała przed nimi tylko piękna kobieta o posągowych kształtach, jasnych, puszystych włosach i oczach niczym wiosenne niebo.– Choć nie gniewam się, kiedy ktoś go używa.Zresztą teraz.– Uniosła ramiona, a poły płaszcza rozchyliły się, ukazując pełne piersi o różowych, nabrzmiałych sutkach.Na jednej było nawet widać ślad po zębach Margot.– Teraz nie mogę się gniewać na nic i na nikogo.Zwłaszcza na was, którzy wydobyliście mnie z lodowatej pustki.– Co chcesz, byśmy uczynili? – Severin mówił spokojnie, ale Margot wyczuwała wibrujące w nim zaniepokojenie.– Już niemal nic – odparła Lilith.– Otrzymałam tyle sił, że nigdy się nie spodziewałam.– Uśmiechnęła się do złodziejki.– Wystarczy, że wyprowadzicie mnie stąd.Bo ufam, że znacie drogę? Oczywiście ona – spojrzenie fiołkowych oczu znowu spoczęło na Margot – zostanie ze mną.Dziewczyna poczuła zalewającą ją falę szczęścia.Czuła, że serce tłucze się w jej piersiach jak oszalałe.– Jeśli jesteś wiedźmą, znasz magię – rzekł szlachcic prawie napastliwie.– Więc może ty nas wyprowadzisz?– Nie, Severinie – odpowiedziała bez gniewu.– Moja magia nie służy rozbijaniu murów, odnajdywaniu dróg czy kopaniu tuneli.Nie potrafię również wzniecać płomieni, chyba, że są to płomienie rozgrzewające ludzkie ciała, serca oraz umysły.Pomóż mi, a otrzymasz stosowną nagrodę.– Zgoda – rzekł mężczyzna po chwili namysłu.– Niech i tak będzie.Droga nie jest już długa.I faktycznie, droga nie była już ani długa, ani uciążliwa, a na drodze, tym razem, nie czyhały na złodziei żadne pułapki.– Posłuchajcie uważnie – odezwał się w pewnym momencie Severin.– Wyjście z tych lochów wygląda następująco: najpierw należy otworzyć żelazne drzwi, jak je opisuje mapa, „niezwykle ściśle przylegające do muru”.To tak naprawdę coś w rodzaju śluzy.Potem musimy zamknąć je za sobą.I wtedy czeka nas najtrudniejsze zadanie.Przed nami będą następne wrota śluzy, otwierane tylko od wewnątrz.Tym razem łączą się one z rzeką na wysokości mniej więcej piętnastu stóp pod powierzchnią wody.Aby przejść bezpiecznie, musimy poczekać, aż woda zaleje cały korytarz.Wtedy wypłyniemy na powierzchnię.Być może wypłyniemy – dodał.– Nie mogliśmy od razu wejść tamtędy? – warknął Nochal.– Zamiast wdzierać się do świątyni i błądzić po labiryntach?– Głupcze! – odburknął Severin.– A jak chciałbyś skuć żelazne wrota piętnaście stóp pod wodą? A gdybyśmy już jednak weszli, to przecież rzeka wlałaby się w korytarze! Jak sądzisz, co z nas by zostało?Josip wzruszył ramionami i Margot była pewna, że nie zrozumiał wyjaśnień szlachcica.Ale przynajmniej już się nie odezwał.Korytarz wyraźnie się zwęził, a również sufit znajdował się coraz niżej.W pewnym momencie tak nisko, że nawet niewysoka Trishia musiała iść mocno przygarbiona.Severin zatrzymał się i przyświecił pochodnią na ściany.Margot dostrzegła ogromne koło z wpisanym pośrodku krzyżem.Przed nimi widniały żelazne drzwi.Nie było w nich ani zamka, ani klamki.– A jeśli tamte, drugie drzwi zostały zniszczone, a my otworzymy te? – Josip stuknął knykciami w żelazo.– Co się wtedy z nami stanie?– Wtedy zginiemy – odparł spokojnie Severin, a Margot zdziwiła się, nie tyle jego spokojem, ile tym, że Nochal jednak od początku rozumiał zawiłe wyjaśnienia szlachcica.Obaj zabrali się za żelazne koło i na początku wydawało się, iż nie będą w stanie nawet go ruszyć.Stękali i klęli, aż w końcu zniecierpliwiona Lilith tupnęła bosą stopą.– Mężczyźni są tak śmiertelnie nudni – powiedziała.– Niczego nie potrafią porządnie zrobić.– Chwyciła Margot za włosy i przyciągnęła jej głowę do swej piersi.Wciągnęła z sykiem powietrze, kiedy dziewczyna zaczęła z zapałem ssać naprężony sutek.Ale Severinowi i Josipowi wreszcie się udało, chociaż szlachcic zaczął już się zastanawiać, czy nie przyjdzie im wracać tą samą drogą, którą przyszli.Koło wyraźnie drgnęło, a w ścianach usłyszeli przeraźliwe zgrzytanie.Jeszcze chwila i drzwi wyraźnie się uniosły.Między ich dolną krawędzią a kamiennym podłożem pojawiła się szpara.I na szczęście, nie zaczęła się przez nią wlewać woda.Obaj niemal zawiśli na kole, ale wrota unosiły się, nie dość, że z potwornym zgrzytaniem, to w dodatku bardzo niechętnie.– Wystarczy – rozkazał zadyszany szlachcic.– Przeczołgamy się przez szparę.Bo jeśli łańcuchy pękną, to już po nas.Wy czekajcie, póki nie sprawdzimy, czy drugie drzwi nadają się do użytku.Z trudem przepełźli w ciemność, a potem Margot zobaczyła tylko dwie dłonie, które wyciągnęły się po pozostawione na kamieniach pochodnie.– Wszystko dobrze.– Ich uszu doszedł po chwili zduszony głos Severina.– Margot, Trishia, przejdźcie na drugą stronę.Potem pomożecie wciągnąć panią Lilith [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl