, Philip K. Dick Czas poza czasem 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sammy słuchał, lecz nic z tego nie rozumiał.Przekręcił gałką, aż w słuchawkach rozbrzmiał jakiś czysty, jasny głos.Kobieta powtarzała szybko.-.CQ, CQ, wzywam CQ, tu W 3840 Y, wzywam CQ.Wzywam CQ.Mówi W 3840 Y.Pytam, czy jest tam CQ.Czy jest tam kto? Czy to CQ? Zgłoś się.Tu W 3840 Y.I tak dalej.Zmienił długość fali.Następny głos mówił tak wolno, że wydawał się niemalże cedzić każde słowo.-.nie.nie.jeszcze raz.co?.nie.nie wierzę.To przecież jak śmietnik informacyjny, pomyślał roz­czarowany Ale przynajmniej dowód, że urządzenie działa.Próbował dalej.Piski i trzaski zniechęciły do prób.Później rozpoznał szybkie dit-tit Morse’a.Chyba z jakiegoś tonącego statku na Atlantyku - zapalił się do myśli o tym.że jest ostatnim z żyjących, odbierających odległe sygnały ginącego życia.Oczyma wyobraźni widział wspaniały tankowiec prący przez morze płonącej ropy.Następne sygnały były już zupełnie zrozumiałe.-.dokładnie o 3.36.Namierzę was - chwila ciszy.- Tak.Namierzę was.Musicie tylko oczekiwać.Zro­zumiano? - cisza.- O'kay.Czekajcie.Co? - długie milczenie.Od 2,8 nic więcej, zrozumiano? Północny wschód.W porządku.Dobrze.Spojrzał na swój zegarek z Myszką Mickey.Dochodziła 3,36.Zegarek nieco się spieszył, nie mógł więc być pewien.W tej samej chwili usłyszał nad głową odległe brzęczenie.Jednocześnie odezwał się głos w słuchawce.- Macie to? Tak, widzę, że kierunek został zmieniony.Tak.To byłoby wszystko, co mieliśmy na dzisiejsze popołu­dnie.Koniec.Wyłącz się.Glos zamilkł.Człowieku - jęknął Sammy - nie mogłeś poczekać, żeby ojciec i wujek Ragle to usłyszeli? Zdjął słuchawki i wybiegł na dwór.- Mamo - krzyknął - Gdzie jest wujek? Pracuje w salonie?Matka w kuchni czyściła suszarkę na naczynia.- Ragle wyszedł, żeby nadać rozwiązanie.Szybko skończył.- Co za pech! - westchnął.- Zdążysz przecież się z nim zobaczyć.- Za późno.Właśnie usłyszałem w odbiorniku roz­mowę z latającego spodka.Wujek też powinien to słyszeć.- A ja nie mogę go zastąpić?- W porządku - pozwolił łaskawie, nieco zdziwiony, że matkę to zainteresowało.Razem poszli w kierunku Klubu.- Ale mam niewiele czasu - ostrzegła.- Muszę zaraz wrócić gotować obiad.O czwartej po południu Ragle Gumm oddał wysyłkę na Poczcie Głównej.Dwie godziny przed terminem.Był dumny.Zobaczą, że nie wyszedłem jeszcze z formy, pomyś­lał.Wrócił taksówką, nie zatrzymał się jednak przed do­mem, lecz na rogu, przy starej, dwupiętrowej budowli, z rozległą werandą.Niebezpieczeństwo, że mogłaby go zauważyć siostra, było niewielkie.Margo raczej rzadko bywała w tych okolicach.Wszedł po schodach i przycisnął guzik jednego z trzech mosiężnych dzwonków.Gdzieś w głębi dało się słyszeć dzwonienie.Przez szybę dojrzał, że jakaś postać zbliża się do wejścia.Po chwili zachrobotało w zamku i w drzwiach ukazała się kobieta.- To pan, Mr.Gumm - spłoniła się pani Keitelbein.- Zapomniałam powiedzieć, kiedy odbywa się kurs.- Właśnie - skłonił się w progu.- Przypadkiem przechodziłem obok i pomyślałem, że mogę wpaść.- Dwa razy w tygodniu.We wtorek o czternastej i w czwartek o piętnastej.Łatwe do zapamiętania.- Miała pani szczęście ze znalezieniem innych ochot­ników? - spytał ostrożnie.- Niezbyt - uśmiechnęła się.Dzisiaj wyglądała lepiej - Nosiła szaroniebieską podomkę, płaskie buty i brakowało jej tej jędzowatości starej panny, jedyną pociechę znajdującej w pielęgnowaniu wykastrowanego kocura i czytaniu kry­minałów.Dzisiaj przywodziła na myśl raczej dewotkę, regularnie kwestującą na rzecz ubogich.Olbrzymi dom, którego wejście obwieszono niezliczoną ilością wizytówek, kazał przypuszczać, że znaczną część wynajmowano.Prawdopodobnie ogromne pomieszczenia rozdzielono przepie­rzeniami, gdzie w prowizorycznych mieszkankach gnieździły się wielodzietne małżeństwa lub dogorywające rencistki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl