, Patrick Suskind Pachnidlo 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamaskowany delikatnym zapachem niepozorności wmieszał się wieczorem w tłum gości “Pod Czterema Delfinami" i przyczepił strzępki nasączonej tłuszczem i olejem materii pod ławami, pod stołami i w niewido­cznych zakamarkach.W kilka dni później zebrał je i zba­dał.W istocie, oprócz wszelkich możliwych zapachów kuchni, dymu tytoniowego i oparów wina, zawierały też odrobinę zapachu ludzkiego.Zapach tQn był jednak bar­dzo mglisty i przytłumiony, przypominał raczej zaduch tłumu niż jakąś woń indywidualną.Taką aurę masy, choć nieco czystszą i trącącą raczej potem uwznioślenia, moż­na było uzyskać w katedrze, gdzie 24 grudnia Gre­nouille rozwiesił pod ławkami swoje doświadczalne cho­rągiewki i pozbierał znowu 26 grudnia, czyli po tym, jak przesiedziano na nich nie mniej niż siedem mszy: na szmatkach odcisnął się straszliwy konglomerat spo­conych pośladków, krwi miesięcznej, wilgotnej skóry pod kolanami i kurczowo zaciśniętych rąk, wymieszany^' 186 ^' ^' 187 ^'z oddechem tysiąca śpiewających chórem i mamroczą­cych zdrowaśki gardzieli oraz z duszącą wonią kadzidła i mirry - straszliwy, bo zgęszczony w mętny, rozmyty, mdlący, a przecież bezsprzecznie ludzki opar.Pierwszy zapach indywidualny zdobył Grenouille w Hospicjum Miłosierdzia.Udało mu się ściągnąć prze­znaczone właściwie do spalenia prześcieradło po świeżo zmarłym na suchoty czeladniku kaletniczym, w które ten leżał owinięty przez dwa miesiące.Płótno tak prze­siąkło własnym tłuszczem kaletnika, że chłonęło jego wyziewy niczym pasta używana przy enfleurage'u i moż­na je było od razu poddać płukaniu.Rezultat był upior­ny.Pod nosem Grenouiłle'a z alkoholowego roztworu wyłonił się olfaktorycznie zmartwychwstały kaletnik i unosił się w powietrzu.Wprawdzie wskutek tej szcze­gólnej metody reprodukcji oraz licznych miazmatów choroby zmieniony w cień, ale doskonale rozpoznawal­ny jako zindywidualizowana struktura zapachowa: nie­duży mężczyzna lat trzydziestu, jasnowłosy, o kartoflo­watym nosie, krótkich kończynach, płaskich serowatych stopach, nabrzmiałym penisie, śledzienniczym tempera­mencie i mdłym odorze z ust - ów kaletnik olfaktory­cznie doprawdy nie prezentował się pięknie i nie warto było go dłużej konserwować jak choćby tamtego szcze­niaczka.A mimo to Grenouille pozwolił mu przez całą noc unosić się widmowo po swojej izdebce i coraz to go niuchał, uszczęśliwiony i upojony poczuciem władzy, ja­ką zdobył nad aurą innego człowieka.Następnego dnia wylał go precz.Jeszcze jedną próbę podjął w te zimowe dni.Niemej żebraczce, która włóczyła się po mieście, zapłacił franka za to, by przez cały jeden dzień nosiła na gołej skórze szmatki impregnowane rozmaitymi mieszankami tłusz­czowymi i oleistymi.Okazało się, że do wchłaniania lu­dzkiego zapachu najlepiej nadaje się kombinacja tłusz­czu z jagnięcych nerek oraz wielokrotnie sklarowanegosmalcu wieprzowego i łoju wołowego w proporcji dwa do pięciu do dwóch z dodatkiem nieznacznej ilości dzie­wiczej oliwy z oliwek.Na tym Grenouille poprzestał.Zrezygnował z prób całkowitego zawładnięcia żywym człowiekiem i zużyt­kowania go dla celów perfumeryjnych.Coś takiego wią­zało się zawsze z pewnym ryzykiem, a nie wniosłoby też nic nowego.Grenouille wiedział, że opanował już techniki pozwalające wydrzeć człowiekowi zapach i nie musiał sobie tego na nowo udowadniać.Sam w sobie zapach ludzki był mu zupełnie obojętny.Umiał dostatecznie dobrze imitować zapach ludzki przy użyciu surogatów.Czego pożądał, to zapachu pewnych ludzi: tych nader rzadkich ludzi, którzy wzbudzają mi­łość.Tych upatrzył sobie na ofiary.39f' V styczniu wdowa Arnulfi poślubiła swego pierwsze­go czeladnika Dominika Druota, który tym sposobem awansował na maitre gantier et parfumeur.Wydano wielki bankiet dla cechowych mistrzów, nieco skromniejszy dla czeladników, madame nabyła nowy materac na łożę, któ­re teraz już oficjalnie dzieliła z.Druotem, i wydobyła z szafy barwne stroje.Poza tym wszystko zostało po dawnemu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl