,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego my, kobiety, odeszłyśmy, żeby żyć samotnie, gdyż nie było już ani jednego on–kobiety, który zachował pojęcie o obyczajności i dobroci.Żadna z nas nie wie, kiedy porzucili dawne dobre obyczaje i zaczęli zachowywać się jak tamci szaleńcy z równin.Nie mogłyśmy jednak tego wytrzymać.Z tego to powodu pozwalamy im przybyć do nas tylko raz w roku i tylko w miejscu, które dla nas wybudowali, z dala od naszej wioski i w jednym celu: żeby dali nam córki.W zamian za to zabierają naszych synów, aby żyli wśród nich jako Sokolnicy.Arona odetchnęła głęboko.— Obyśmy wszystkie były tak dzielne jak Myrrha Dama Lisica, lecz obyśmy nigdy nie musiały zabijać ani zostać zabite — dodała.Egil zasępił się.To niewłaściwe zakończenie dla takiej okropnej historii.Gdyby Myrrha nie była zhańbioną kobietą, ale prawowitą żoną Tsengana — przecież ta głupia dziewka mogła dać mu to jasno do zrozumienia od samego początku — należałoby uznać jej postępowanie za ohydne i zdradzieckie ponad wszelką miarę.Czy Arona robiła bohaterkę z niewiasty, która otruła swojego małżonka? Nie mógł w to uwierzyć.Musiała opowiadać z pamięci starodawną baśń, nie zdając sobie sprawy z wszelkich jej znaczeń.Nie wiedziała też, jak należy ją przekazać, żeby stała się prawdziwą lekcją moralności.Kiedy wyjdą z tej pieczary, jeśli kiedykolwiek to się stanie, napisze tę opowieść na nowo, tak jak należy.Było to jego obowiązkiem jako przyszłego kronikarza Nadrzecznej Wioski.Oczywiście, jeśli rządzące nią staruchy nie były, jak to zwykle bywa ze starymi babami, przywiązane do tego, co znały, bez względu na to, czy miało to sens, czy nie.No cóż, i z tym się upora!Niesamowite światła przy wejściu rozpaliły się wyższym płomieniem, a pioruny biły w górach bez przerwy niczym werbel wybijany przez oszalałego olbrzyma.Porywisty wiatr dął coraz silniej, wdmuchując lodowaty deszcz do wnętrza jaskini.Skuleni uciekinierzy cofali się coraz dalej i dalej w głąb góry.Nelga córka Olwith szepnęła drżącym głosem:— Nigdy nie zapomnę mojego panieńskiego święta! Leatrice córka Huany roześmiała się mimo przerażenia, jakie ją ogarnęło:— Czy chcesz powiedzieć, że wolałabyś stać pod ścianą czekając, aż Oseberg czy Egil zaprosi cię do tańca? Kiedy my urządzamy przyjęcia, matka zawsze każe mi śpiewać i grać na przenośnej harfie dla gości.— Ale ty jesteś minstrelką! — szepnęła Nelga.— Och, Ofelis bardzo się ucieszy, że w wiosce jest dziewczyna, która umie śpiewać.Jej ostatnia uczennica umarła w połogu.Urodziła dwugłowe bliźnięta o potwornym wyglądzie.Ofelis płakała całymi tygodniami, a potem ułożyła Pouczającą Pieśń dla uzdrowicielek i już nigdy o tym nie wspomniała.Och! — Przypomniała sobie pytanie Leatrice i wyjaśniła: — W naszej wiosce grzeczność nakazuje gospodyni zapraszać gości do tańca.Cieszę się, że mi opowiedziałaś o waszych zwyczajach.Nie chciałabym, żeby Egil uznała nas za nieuprzejme.Leatrice, czy mogłabyś coś zaśpiewać, żeby uciszyć burzę?Grzmot znów zahuczał, jakby piorun uderzył w górę, w której się ukryli, i deszcz smagnął wejście do jaskini.Leatrice wybałuszyła oczy na Nelgę i zaczęła nieśmiało śpiewać tę samą balladę, co w obozowisku podczas spędu owiec.Oseberg podjął melodię basem, Egil zaś zawtórował im spod przeciwległej ściany.Od ballady przeszli do tragicznej Przysięgi Czarownicy, wesołej Panny z Bagien i zabawnej opowieści o rolniku i jego żonie, którzy pewnego dnia postanowili zamienić się miejscami.Później córka Huany rozpoczęła jeszcze weselszą piosenkę o tym, jak pewien królik przechytrzył lisa.Góra zatrzęsła się, jakby rodziła.Leatrice zaklaskała w dłonie, śpiewając:Nie wrzucaj mnie w te krzaki,nie wrzucaj mnie w te krzaki.I królik zawołał wesoło do lisa:och, nie wrzucaj mnie w te krzaki.Stojące najbliżej panny zachichotały i jęły klaskać, powtarzając refren:Nie wrzucaj mnie w te krzaki,nie wrzucaj mnie w te krzaki…Góra zaczęła drżeć i rozległ się huk podobny do grzmotu.Nie ucichł jednakże, lecz stawał się coraz głośniejszy i głębszy, głębszy i głośniejszy, góra zaś zadrżała, a potem się zatrzęsła.Skalna podłoga jaskini przechyliła się w prawo, później zaś w lewo, rzucając zbitych w grupkę ludzi na chropawe kamienie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|