, Norton Andre Brama Kota 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Yonan tak mocno przyparł jej rękę do boku, że nie mogła użyć tego, co zaczęła już uważać za swą jedyną broń.– To obserwator, nie pozwól mu się niczego dopatrzyć – dodał.Po czym odepchnął ją na bok, przerywając tym samym ów kontakt oko w oko z potworem, i Kelsie wyzwoliła się od tego, co, jak teraz sądziła, stanowiło w rzeczywistości jedno z bardziej przemyślnych niebezpieczeństw w tej krainie.Wciąż trzymając dziewczynę za ramię, jak gdyby się bał, iż nie wzięła jego ostrzeżenia do serca, Yonan pociągnął ją za sobą.Ich buty z resztkami illbany ślizgały się i ślizgały po trakcie z czaszek.– To patrzyło.to było żywe!– Nie to, tylko to, co patrzyło.– sprzeciwił się Yonan.– Gdybyś użyła klejnotu, zapewne przepędziłabyś i obserwatora, wszczęłabyś jednak alarm, który.Zatrzymał się niemal w pół słowa.Przy przerażającym trakcie pojawiło się inne stworzenie.Miało ono z tym pierwszym wiele wspólnego, ale nie było wyrzeźbione z kamienia – nie, było wyrzeźbione w drewnie.Jakiś potężny kawał drewna został tak obrobiony, iż resztki kory, porośnięte niszczącym grzybem, tworzyły skórę.To coś również patrzyło.Miało takie same oczodoły.takie same.rzuciwszy krótkie spojrzenie Kelsie z trudnością powstrzymała się przed, ponownym zajrzeniem w oczy owego drewnianego potwora.One także były żywe.Kelsie, wpadłszy w panikę, uwolniła się z uścisku Yonana i pomknęła, jak tylko mogła najszybciej, w dół wyłożonej czaszkami drogi, chcąc uniknąć jeszcze jednego spotkania z tym, co ich w ten sposób śledziło.Kiedy biegła, spozierała gwałtownie na boki, by się upewnić, czy nie wynurza się gdzieś następny obserwator.Powietrze znieruchomiało pod drzewami, wzmagał się odór idący z błocka, w którym spoczywały czaszki, zgniły, przyprawiający o mdłości.Pod okapem z gałęzi również panowało ciepło.nie to opiekuńcze ciepło, z którym Kelsie się stykała, kiedy zaczynał ożywać klejnot, ale raczej to duszne, lepkie ciepło wrzynające się w duszę i drażniące ciało.Trakt biegł wszakże prosto.Kelsie widziała prastare szczątki drzew ściętych u korzeni celem oczyszczenia miejsca pod drogę.Tu i tam młode drzewka ośmieliły się wyciągnąć ponownie w górę, wypychając na wierzch czaszki, które leżąc szczerzyły zęby.Nie mijali już więcej posągów, dopóki szli przez las.Wreszcie przedarli się przez ostatni pas zarośli i znaleźli się na otwartej przestrzeni.Droga z czaszek biegła jednak dalej, kości zaś wydawały się solidniej osadzone w ziemi.– Trakt pokonanych – odezwał się po raz pierwszy Yonan od momentu, kiedy to ostrzegał ją w lesie.– Dawno temu wierzono, że osadzenie w ziemi głów wrogów tak, by można było w każdej chwili po nich przejść, czyni zwycięstwo większym.Kelsie jednak ledwo go słuchała, wpatrywała się przed siebie w coś masywnego, co wznosiło się w oddali.Jeśli uważała te dwie rzeźby, które widziała w lesie, za solidnie wykonane, to cóż mogła powiedzieć o tym, co zobaczyła?Droga z czaszek biegła bowiem prosto w kierunku ciężkiego, obwisłego brzucha siedzącego w kucki posągu – wytworu ręki ludzkiej, tak wielkiego albo niemal tak wielkiego, jak owe ruiny, w których się wcześniej znajdowali.Rozłożone ręce wspierały się o ziemię niczym ogromne słupy, podtrzymując potężne cielsko, pochylone do przodu, jak gdyby badające to wszystko, co się ku niemu posuwało.12Tam, gdzie krzywizna zwisającego brzucha dotykała ziemi, widniała ciemna dziura.Miała tak regularny kształt, iż mogła stanowić wejście.Wejście dokąd? Kelsie odważyła się rzucić krótkie spojrzenie w oczodoły owego stworu.Ale nie dostrzegła w nich piekielnego ognia.Zobaczyła tylko ciemne jamy.Na dźwięk chrapliwego odgłosu Kelsie wydała zduszony krzyk.Z pewnością to coś przed nią nie było żywe, nie mogło wydać takiego odgłosu.Nie, ten dźwięk wyszedł od któregoś z uskrzydlonych stworzeń krążących nad głową rzeźby [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl