, Nik Pierumow Ostrze Elfow 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednakże nie trwało to długo.Kiedy uniósł głowę, dokoła panowała całkowita ciemność; pochodnie zgasły, tylko w jednym miejscu zauważył kilka tlących się węgielków.W mroku dokoła niego rozlegały się pochrząkiwania, sapanie, niezrozumiałe głosy.Odezwał się Torin:- Cali? Wszyscy są? Dorinie, Hornborinie, gdzie jesteście? Odpowiedzieli mu.Wszystkie krasnoludy były całe, wykpiły się tylko lekkim strachem, nieporównywalnym w żaden sposób ze wstrząsem, jaki omal nie wykończył ich na początku wędrówki po Morii.W ciemnościach skrzesali ogień i rozpalili pochodnie.Bran zaproponował, żeby trochę odpocząć i spokojnie porozmawiać.Propozycję przyjęto, w ruch poszły manierki, zaszeleściły rozwiązywane skórzane kapciuchy.Wszyscy mówili naraz, przekrzykując się nawzajem: dlaczego tym razem było inaczej? Niektóre krasnoludy już uznały, że nadeszła godzina ich śmierci, ale okazało się, że i to można przetrzymać.Folko przyznał się, że - najprawdopodobniej - to jego sztylet wywołał wybuch podziemnego gniewu: na hobbita padło kilka niepewnych spojrzeń, a Wjard nawet odsunął się nieco dalej.Jak zwykle w takich wypadkach nikt nie miał nic szczególnego do powiedzenia: nagle rozległ się bardzo spokojny głos Malca, który do tej pory, wydawało się, drzemał pod ścianą:- Według mnie, wszystko jest jasne - rzucił, nabijając fajkę.-Ten błękit pochodzi od nich, prawda? To coś jak wydech, według mnie.Tyle że nie zwyczajny wydech, tylko.żywy.Poczekajcie, posłuchajcie mnie! Tam, na górze, on sam się na nas rzucił, no, taka jego natura! Natomiast ci, od których szedł, nic do nas nie mają.Gdyby chcieli nas zmiażdżyć, dwadzieścia razy by już to zrobili! Nie mają do nas żadnej sprawy! A my możemy tu chodzić całe wieki!.- No to co, do góry? - zapytał Dorin.- Nie, dlaczego.- wzruszył ramionami Malec.- Ja tam, gdzie wszyscy.Nikt nie sprzeczał się z Malcem, ale nie dlatego, że nie było argumentów przeciwnych - nikt nie potrafił udowodnić, że nie ma racji, a on nie potrafił poprzeć dowodami swej teorii; dlatego tylko odpoczęli i ruszyli dalej.Ich wędrówka po Podmoriańskich Szlakach trwała jeszcze trzy pełne dni.Tajemniczy korytarz doprowadził ich do niewielkiej sali - wytworu starego ognia, i tutaj właśnie na własne oczy zobaczyli Płomienne Oko.Z powodu potwornego żaru nie można było podejść blisko, ale widzieli - zapewne jako jedyni ze Śmiertelnych -misterium narodzin Ognistego Czerwia w bulgoczącym purpurowym kotle, gdzie wrzała roztopiona skała.Boleśnie cięło w oczy światło emitowane przez Oko Gór i Folko przypomniał sobie ostatnie słowa listu: „Wystrzegaj się Płomiennego Oka”.Zrejterowali.Zostawiając znaki na ścianach, ruszyli prowadzącym pod górę i na zachód korytarzem.Był to naturalny jaskiniowy korytarz, kiedyś wydrążony w skale przez cierpliwą wodę.Stanowił trudniejszy szlak niż wytopiona sztolnia.Drużyna napotkała znowu zarośla żywych czarnych porostów, przebili się przez nie z dużym trudem, mimo sztyletu hobbita niektóre z głodnych macek postanowiły wypróbować trwałość mithrilowego rynsztunku potomków Durina; Wjarda uratowały tylko kunszt i broń Malca.Zetknęli się również z olbrzymim Ognistym Czerwiem, przed którym musieli uciekać co sił w nogach, a potem, gdy zeszli niżej i usłyszeli plusk płynącej gdzieś w pobliżu wody, w ciemnych przejściach obok brzegu Moriańskiego Rowu - a dotarli i do niego - Dorin zauważył słabo świecący grzbiet Strażnika Głębi w nieprzeniknionej wodzie; Folko uraczył potwora strzałą, po czym ten zniknął natychmiast w ciemnościach.Gandalf mówił o Rowie, że jego dno znajduje się poza światem i wiedzą, a oni zrozumieli, dlaczego wielki mag nie chciał zaćmiewać blasku dnia opisem tego, co przeżył w tunelach.Nie udało im się, mimo że próbowali, przedostać na zachód od Rowu.Z potwornym hałasem runęło sklepienie i ściana przed nimi, a w wyłomie pojawiło się coś, co w pierwszej chwili przypominało Ognistego Czerwia, ale natychmiast zrozumieli, że to nie jest Czerw: ciemnopurpurowy płomień rozjaśnił skały, rozżarzona gruda przepłynęła od jednej ściany do drugiej, rozległo się syczenie i coś zniknęło w jednym z odgałęzień.Krasnoludy długo zwlekały z opuszczeniem kryjówek.Kolejny raz pomaszerowali ku górze i w końcu natknęli się na jeszcze jeden wytopiony tunel; ucieszyli się z tego odkrycia, jakby to był Główny Szlak Morii.Prowadził ze wschodu na zachód; jak i w pierwszym, z zachodu dochodził żar: suche i gorące powietrze.Pozostawiwszy za sobą zagadki Podmoriańskich Szlaków - coś podpowiadało krasnoludom, że nie tam kryje się wyjaśnienie zagadek - ruszyli śliskim tunelem na zachód.Wszystko się powtarzało.Znowu musieli walczyć ze sobą przy każdym ruchu; z popękanych warg sączyła się krew, a w twarze bił gorący wiatr.Trafiały im się rozgałęzienia, ale wszystkie tajemnicze tunele prowadziły w jednym kierunku - na zachód, choć odrobinę odchylały się na północ.- Jak czerwie do przynęty, wszystko się kieruje w jedną stronę - zauważył Dorin ponuro po powrocie ze zwiadu, i jego słowa zapadły w pamięć hobbita.- Koniec! - ogłosił Torin po sprawdzeniu manierek z wodą.- Dalej nie możemy iść, trzeba wracać!- Poczekaj - powstrzymał go niespodziewanie Hornborin.- Jakoś tak czuję.mila czy dwie nie zmienią niczego, idźmy jeszcze kawałek.Folko, który ani na chwilę nie zapomniał swojego widzenia w Sali Zamkowej, zaniepokoił się.W sercu hobbita napięła się niewidzialna struna, bowiem obok, blisko ich grupy, zalegało coś, co swoją mocą zmiatało moc starych magów i moc elfickich wojowników.Niechętnie, ociągając się, krasnoludy zarzuciły worki na plecy.Jednak maszerowali dość krótko.Nie zrobili nawet stu kroków, gdy nagle nogi odmówiły im posłuszeństwa: z siłą tarana nieuchwytna siła Mroku uderzyła w ich dusze.Folko pojął, że Pierścień osłabił uderzenie i napór tej siły, ale całkowicie odeprzeć jej nie mógł.Zatrzymali się, rozszerzonymi oczami wpatrując w ciemność.Gorący powiew nagle ustał; Hornborin wolno, bardzo wolno oderwał nogę od podłoża, i w tej samej chwili skała dokoła nich zadrżała, rozległ się łomot, od przodu potoczyły się kamienie z walącej się ściany i Mrok wypełzł im na spotkanie.Nawet we śnie hobbit nie przeżył takiego koszmaru.Sparaliżowany, nie mając sił, żeby wykonać jakikolwiek ruch, stał jak zaczarowany, wyczuwając, jak zbliża się nicość; rozumiał, że to już koniec, że nie ma ratunku.Nie czuł nic.W nadciągającej nicości nie czuło się nienawiści, i to potęgowało strach.Znieruchomiałe źrenice hobbita zaszkliły się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl