, Pierumow Nik Czarna Wlocznia 2 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Róg w ręku herolda wzywał do rozmów.Wierzchowce Olmera i jego świty kłusem skierowały się prosto ku gondorskim szeregom.Stamtąd w odpowiedzi również odezwał się róg i również pokazało się trochę ludzi.Dwie grupki jeźdźców spotkały się mniej więcej w połowie przestrzeni dzielącej wojska.Przez pewien czas trwały nieruchomo, zapewne prowadzono negocjacje.Potem gondorscy parlamentariusze pospiesznie odjechali, natomiast Olmer i jego świta zostali.Wódz cierpliwie czekał.Ani jedna ze stron nie dawała sygnału do ataku.Zaniepokojony hobbit gryzł wargi do krwi.Gdyby Olmer znalazł się przynajmniej pięćdziesiąt kroków bliżej! I nie mogąc pokonać pokusy, Folko, krok po kroku, zaczął się przekradać.Krył się za plecami pierwszego szeregu, przepychał, deptał komuś po nogach, rozdrażnieni wojownicy trącali go, ale on cierpliwie przedzierał się coraz dalej, a elfijska strzała już tkwiła w zębach.Jednakże Wódz jakby coś przeczuł.Niespodziewanie trącił wierzchowca i wolnym krokiem wycofał się o jakieś sto kroków ku swoim hufcom.Hobbit zacisnął zęby w bezsilnej złości.A potem w gondorskich szeregach niespodziewanie zagrało jednocześnie kilkadziesiąt wielkich rogów i na polu, sam, w pełnej zbroi, z kopią w ręku, pojawił się król.- Twoje wyzwanie zostało przyjęte! - oświadczył, unosząc się w strzemionach i wytężając głos tak, by usłyszało go jak najwięcej wojowników.- Władcy Zachodu nie uciekają przed niebezpieczeństwem! Weź kopię i walczmy!- Wyzwanie.wyzwanie.Król będzie walczył! - rozległ się okrzyk w gondorskich szeregach.Władca Gondoru wyglądał wspaniale w błyszczącej zbroi i uskrzydlonym hełmie, z niewielką tarczą, na której widniał zdobiony szlachetnymi kamieniami herb Zjednoczonego Królestwa.Po matowym połysku metalu hobbit poznał, że król zakuty jest w Szary Płomień, a więc trudno go będzie zranić.Teraz wszystkie spojrzenia wojowników skierowały się na Olmera.Ten spokojnie siedział na czarnym ogierze, owinięty w czarny płaszcz, z kapturem nisko opuszczonym na twarz.Folko widział tylko podbródek, biały jak poddana długotrwałemu działaniu wiatru i deszczu kość.Nawet z tej odległości wyczuł, że Wodza ogarnęła trwoga.Hobbit mógł tylko się dziwić, jak szybko i jak przerażające zmiany zaszły w Olmerze od chwili, gdy w Błotnym Zamku Pierścienie Śmiertelnych złączyły się w jeden.Sandello podał Wodzowi kopię, tarczy Król Bez Królestwa nie wziął.I nikt nie wiedział, czy ma na sobie w ogóle jakąś zbroję.Król Gondoru niespiesznie chwycił swój złocony róg, zatrąbił.W tej samej chwili, jakby pękły jakieś niewidzialne pęta, koń Olmera poderwał się do biegu, coraz bardziej przyspieszając.Niewiarygodny ryk rozległ się w szeregach nieprzyjaciela.Ale i wierzchowiec władcy Gondoru nie ustępował ogierowi jego przeciwnika.Zaczął rozpędzać się równie szybko.Hobbit, wstrzymawszy oddech, patrzył, jak zbliżają się dwie postacie - jasna i ciemna - i jak groty ich kopii płoną niczym dwie małe gwiazdy.Przeszłość zderzała się z teraźniejszością, odległy potomek Boromira domagał się zapłaty od potomka zwycięskiego niegdyś przeciwnika.Olmer pędził, niedbale skierowawszy grot kopii gdzieś w bok, król natomiast gnał, pochyliwszy się nad grzywą wierzchowca, a jego kopia była już wycelowana prosto w pierś mknącego mu naprzeciw wroga.Jeźdźcy zbliżali się błyskawicznie.Serce hobbitowi zamarło, wydawało mu się, że przestało bić.Król Gondoru nie mógł nie zwyciężyć! Tu, w uczciwej walce, pierś w pierś.Zaraz, zaraz się zetrą i jasny książę zmiecie ciemnego, wdepcze go w ziemię kopytami swego bojowego rumaka, i Obowiązek hobbita zostanie spełniony.Ale Olmer nie podjął zaproponowanej mu uczciwej walki.Król parł do pojedynku, by zwyciężyć lub umrzeć, a Wódz tylko żeby zwyciężyć.Król Bez Królestwa miał zbyt wielkie plany, by ot tak sobie zdać się na przypadek.Gdy jeźdźców dzieliło nie więcej niż trzydzieści kroków, Olmer niespodziewanie spiął konia, który stanął dęba; kopia została odrzucona, a z głębi czarnego płaszcza obciągnięte rękawiczkami dłonie błyskawicznie wydobyły łuk i strzałę.Nieuchwytnym dla oka ruchem naciągnął cięciwę.Po niewiarygodnie krótkiej pauzie cięciwa brzęknęła i.Ciężki ni to jęk, ni to wrzask trwogi i wściekłości wyrwał się z ust gondorskich wojowników.Wierzchowiec ich króla jeszcze pędził, ale sam władca Gondoru już zwalił się na plecy, wolno spadał z siodła, a z ocznej szczeliny jego hełmu sterczała czarna strzała - charakterystyczna broń Hazgów.Olmer nienadaremnie nosił kiedyś miano Okrutnego Strzelca.Natychmiast ochryple odezwały się rogi w szeregach Wodza.I poganiając biczami konie, niczym rzeka, która przerwała tamę, runęła jazda Easterlingów; niskie koniki Hazgów przeszły w szalony galop, rozległo się trzaskanie kusz Angmarczyków; masa wojsk Olmer a ruszyła do ataku, a bojowy ryk wojowników, wydawało się, że zaraz przepołowi niebo, które runie w dół.Młoda potęga Wschodu.***Zaledwie ciało władcy Gondoru znikło pod lawiną końskich kopyt, a już coś pękło w gondorskiej armii.Łamiąc szyki, szeregi zaczęły się cofać.Fala uciekinierów pochwyciła Folka, zakręciła nim, powlokła ze sobą.Kliny Angmarczyków cięły tłumy wycofujących się.Hobbit skoczył, rzucając się pod kopyta angmarskiego rumaka, wyrzucił w górę rękę z mieczem, poczuł opór ciętego ciała, wyuczonym ruchem wyszarpnął klingę i rzucił się w kierunku przyjaciół.Krasnoludy na pewno nie ruszą się z miejsca, będą na niego czekać.Zakrzywiony jatagan wroga nad uchem przeciął ze świstem powietrze.Hobbit przypadł do ziemi, zwinąwszy się w kłębek, koń przeskoczył przezeń i Folko stracił strzałę, wpakowawszy ją dokładnie w podstawę szyi, w odsłoniętą na chwilę szczelinę w zbroi.Wtedy przestrzeń dokoła nagle opustoszała i zobaczył krasnoludy, kawaleria Wodza waliła dalej; piechota jeszcze nie zdążyła dotrzeć.Torin i Malec stali nad kilkoma nieruchomymi ciałami, ostrza ich broni już zdążyły się zaczerwienić.- Uciekamy! - wrzasnął Torin.Biegiem ruszyli do obozu, gdzie zostały ich konie i bagaże; uciekali, czasem odgryzając się szybkimi wypadami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl