, Nik Pierumow Czarna Wlocznia 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wierzchowcom, i jeźdźcom było trudno wciąż wdrapywać się w górę, by po chwili zjeżdżać w dół.Pierwsze, co rzuciło się hobbitowi w oczy, to brak zwierzyny i ptactwa w tych okolicach - niemal nie było słychać dźwięcznego stukotu czarnego dzięcioła, nawet sikorki gdzieś się wyniosły.Zauważył kilka martwych mrowisk, a raz zobaczył nawet „przeprowadzkę”: szeroka, ruchoma i ostro pachnąca kwasem wstęga rudych mrówek niepowstrzymanie ciągnęła gdzieś na zachód, niosąc na grzbietach jaja i larwy.Tylko czarne gawrony można było spotkać na otwartej przestrzeni i czasem w nocy wędrowcy słyszeli tęskne nawoływanie wilków.Nie widać było pomiotu łosi; zajęcze ślady, jak powiedział Kelast, niemal zupełnie zniknęły z oczu tropicieli.Jasne niebo od czasu do czasu zaciągały rzadkie obłoki, a ciepłe deszcze nie działały tak przygnębiająco, jak ponure, zamarłe lasy.Dorwagowie i Erlon szukali tropów rozjazdów olmerowych oddziałów - i nie znajdowali ich.Albo wojownicy w czarnych płaszczach nie trafiali tu, albo byli bardzo ostrożni.Folko, wsłuchując się w siebie, na próżno usiłował odgadnąć, skąd może nadejść niebezpieczeństwo.Zaprzyjaźnił się z Erlonem; hobbit często rozpytywał go o szczegóły wędrówki wojska Króla Bez Królestwa przez północne ziemie; Erlon odpowiadał z trudem, walcząc z rozsadzającym go gniewem.Erlon opowiadał o organizacji różnych oddziałów przeciwnika, o tym, jak do ostatniej chwili angmarscy kusznicy wlekli ze sobą osłabłych towarzyszy z odmrożeniami; jak Hazgowie, czując zbliżającą się śmierć z głodu i zimna, sami wbijali się na obnażone miecze; jak tych, którzy stracili resztki sił, sadzano w siodła, a oni za nic nie chcieli zajmować cudzych, jak im się wydawało, miejsc i jeszcze bardziej starali się pomagać potrzebującym.Opowiadał o tym, że wystarczyło, by obok zaczynającego odstawać, coraz częściej upadającego w śnieg wojownika pojawił się sam Olmer, powiedział kilka cichych słów, poklepał po ramieniu, a człowiek wstawał i szedł dalej.Dlatego szwadrony Wodza zachowały o wiele więcej sił i dotarły do celu w większym porządku, niż można by się tego spodziewać.„Gdy wicher z zachodu rozdmucha pożogę.” - wypłynął w pamięci hobbita wers z proroctwa Naugrima.Co to znaczy? Czyżby - poczuł na skórze lodowate mrowienie - zbliżał się wyznaczony przez Jedynego Czas i świat skłania się ku Dniu Ostatniej Bitwy? Gandalfie, Gandalfie, dlaczego cię tu nie ma.Wolno, z trudem przebijali się na północ, idąc wzdłuż zachodnich zboczy Opuszczonego Pasma.W nocy Folko często nie mógł zasnąć, wpatrywał się w niebo pokryte niezliczonymi ognikami błękitnawych gwiazd i nie odczuwał potrzeby zamknięcia oczu czy zagrzebania się w koc.Ognisko stopniowo dogasało, hobbit zostawał sam na sam z nocą.Jego spojrzenie wyszukało na nieboskłonie pasmo Szermierza Nieba, które wydało się mu przepełnione utajoną groźbą.Jak krwawe oko nieznanego potwora płonęła purpurowa Borgil, a sztylet, ogrzany ciepłem ciała hobbita, nagle zaczął, jak żywy, prosić o uwolnienie z pochwy.W taką noc Folko po raz pierwszy usłyszał nieuchwytny dla innych zimny głos, wydobywający się z pokrytego niebieskimi kwiatami ostrza: „Krwi, krwi, wiele krwi chcę wypić, nim wypadnę z twej bezsilnej dłoni.Krwi ludzi wielkich i silnych, by ten, który mnie wykuł, mógł się radować, patrząc na to ze swych wysokich komnat.”.Zamarłszy ze strachu, hobbit obnażył zimno połyskującą w gwiezdnym blasku klingę i odniósł wrażenie, że czyjeś przenikliwe oczy o władczym spojrzeniu patrzą na niego z głębi krzyżownika.Próbował porozmawiać w myślach ze swoim sztyletem, ale ten nie odpowiadał mu, i przypomniał sobie Czerwoną Księgę, Bilbowskie „Przekłady z języka elfów”, historię Turina Turambara i jego miecza, który chyba podobnie rozmawiał ze swoim panem w dniu śmierci wielkiego bohatera, i ostatnie słowa Turina, zwrócone do klingi, czy nie weźmie ona jego własnej krwi jako wykupu za przelaną krew innych, zabitych przez niego w zaślepieniu? I miecz odpowiedział „tak”, przyjął wykup i pękł.A hobbit, jak w natchnieniu, trzymając w dłoni zwrócony sztychem do siebie sztylet, wysoko uniósł ręce na spotkanie lejącemu się z niebios srebrzystemu lśnieniu, i czując, że wyłamuje niewidzialne drzwi, zwrócił się do klingi: czy nie weźmie ona jego, hobbita, krwi? Krew, ale nie życie? Czy będzie służyć mu tak samo wiernie, jak służyła swemu stwórcy?Ciszę leśnej nocy, milczenie czerwcowego lasu nagle zakłóciło dochodzące z daleka czyste i dźwięczne dzwonienie, jakby dziesiątki malusieńkich srebrnych młoteczków uderzało w kowadła, a wśród tych odgłosów do wewnętrznego słuchu Folka ponownie dotarły wypowiedziane doń słowa: „Tak! Z radością napiję się twej krwi, albowiem ważne jest twoje przeznaczenie i zadziwiający los przypadł ci w udziale.Nikt z noszących mnie dotychczas nie proponował swej krwi na znak przyjaźni, i mimo że nie mogę ci służyć tak jak swemu stwórcy, będziesz stał tylko o szczebel niżej niż on.Klnę się, że nie wypadnę z twej dłoni i znajdę szczelinę w każdej zbroi.Pomogę ci przejść przez niewidzialne przeszkody, ponieważ sporo Mocy włożył we mnie mój twórca.Daj więc mi się napić!”.Folko wolno zawinął lewy rękaw, prawa ręka, trzymająca sztylet, znieruchomiała.W tym momencie ogarnął go strach przed bólem, mimo że przychodziło mu często cierpieć w trakcie długiej wędrówki.Dopiero ogromny wysiłek woli pozwolił mu wykrzesać z siebie odwagę - przejechał zimnym i ostrym ostrzem powyżej nadgarstka.Tak bardzo wystraszył go słyszalny wyraźnie w ciszy odgłos rozcinanej skóry, że nawet nie poczuł bólu.Ciepłe purpurowe strumyki pomknęły po kiści, a ukryty w klindze głos znowu przemówił:„Tak! Dawno nie piłem krwi i jestem teraz zadowolony.Niech płynie ten.błogosławiony strumień.Albowiem z każdą kroplą twojej krwi wzrasta moja Moc i im dłużej ty cierpisz, tym straszniejszy i skuteczniejszy będę ja w twoim ręku!”.Hobbit więc cierpiał, nie zauważając, że plami własną krwią płaszcz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl