, Nik Pierumow Czarna w3ocznia 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Amrod nieoczekiwanie uniósł rękę, jakby nakazując ciszę, i wraz z innymi współplemieńcami wsłuchiwał się w jakieś odległe, tylko przez nich słyszane i rozumiane dźwięki, a potem chwycił dłoń hobbita i pociągnął go za sobą.Wraz z krasnoludami opuścili mur.Folko już wiedział dlaczego.Najprawdopodobniej wrogowie nie zamierzali szturmować ich odcinka, skoncentrowali się na bramie miasta.To bardzo przypomina oblężenie Wieży Czat, przemknęło Folkowi przez myśl.Żegnano ich gniewnymi okrzykami, niektórzy myśleli, że widzą tchórzy, ale Amrod krzyknął: „Do bramy! Zaraz się wedrą!” - i za nimi podążyli inni.Hobbit modlił się, by nieznany wysłannik Torina znalazł w rozgardiaszu Kirdana i namówił go, by wojownicy wrócili do miasta.Tylko z ich pomocą można było bronić się przed nieludźmi.Biegli jak szaleni.Folko odstał od szybkich elfów, ale potem dorównał; jeden zakręt, drugi i oto jest brama!Mętny strumień lęku był tu szczególnie mocny.Strażników pozostało niewielu - pewnie się pochowali.Zresztą, ci z ludzi, którzy przybiegli wraz z elfami, zostali tu tylko dlatego, że były z nimi elfy,Z zewnątrz rozległo się straszliwe wycie, a potem chór martwych głosów zaśpiewał stare, złowieszcze zaklęcie.W koszmarną pieśń Umarłych wplótł się jeszcze czyjś nieprawdopodobnie niski głos, niemal ryk, przepełniony taką Mocą, że Folko ledwo ustał na nogach.Słychać było drapanie, jakby jakieś szpony wpiły się w kamień wierzei.Brama drgnęła.Amrod pospiesznymi ruchami rozpalał niewielką pochodnię, owinąwszy na patyku kawałki juty; jego towarzysze przygotowywali się do odparcia magicznego ataku, a Folko starannie założył strzałę na cięciwę i przypomniał sobie swój odległy w czasie strzał w Mogilnikach.Bearnas, wściekle gryząc wargi, dziwnie splótł palce, na jego twarzy widoczny był straszliwy wysiłek; obok w podobnej postawie zamarł Maelnor; natomiast Amrod pospiesznie wsunął hobbitowi w rękę pochodnię, zmuszając do opuszczenia łuku.- Pamiętasz Ochronny Znak? - krzyknął nad samym uchem Folka.- Gdy tylko brama runie, kreśl go.Przynajmniej te potwory zatrzymamy.Wierzeje już zaczęły drżeć.Ludzie, znajdujący się obok Folka, z wykrzywionymi strachem twarzami zaczęli odchodzić, wycofywać się; krasnoludy trwały na miejscu, ale Malec nieustannie ocierał obficie spływający po twarzy pot, nawet musiał podnieść przyłbicę.Gdzie są elfy, gdzie jest Kirdan?Ziemia drgnęła, pod stopami przetoczył się podziemny grzmot i jakby w odpowiedzi wrotami wstrząsnęło miękkie, ale niesamowicie mocne uderzenie.Po powierzchni kamienia rozpełzły się czarne pęknięcia.Martwe głosy za bramą zaintonowały jakąś posępną pieśń.- Przygotuj się! - rzucił Amrod.- Kreśl znak, Folko! Hobbit usłuchał go - i zdążył na czas! Głosy Umarłych przeszły w niesamowity wizg, a potem jeszcze raz rozległ się basowy ryk i wierze j e rozwarły się mniej więcej na dłoń.W szczelinę natychmiast wsunął się długi czarny szpon, tak wstrętny, że Folko zgiął się w ataku ledwo powstrzymywanych torsji; zachwiały się nawet elfy i tylko Malec, z obnażonym mieczem, wyskoczył do przodu.Błysnęła stal, klinga wcięła się we wstrętne ciało, nadcięła staw.Ale niemałej siły krasnoluda nie starczyło, by odciąć szpon całkowicie.Folko oczekiwał wrzasku bólu, ale nic takiego nie nastąpiło; w ślad za pierwszym wsunęły się jeszcze cztery pazury, skoble drżały w gniazdach, gotowe w każdej chwili pęknąć.- Mały! - Torin szarpnął druha do tyłu.W szczelinie mignął oślepiający krótki błysk i zasuwy nie wytrzymały.Kamienne wierzeje odskoczyły na boki.Prosto w oczy zgrupowanych wojowników wpiły się żółte źrenice Nocnej Włodarki.Za nią widniały Upiory, widma Mordoru.Te ostatnie cofnęły się, widząc zamykający im drogę znak; jednak nic on nie znaczył dla Włodarki i jej koszmarnych krewnych Upiorów, dawnych wojowników Morgotha, którzy osłabli swego czasu, ale ponownie odzyskali siły i potrafili podporządkować sobie nierozumne plemiona.Świsnęła pierwsza elfijska strzała wystrzelona przez hobbita.Teraz już nie bał się nikogo i niczego, przestąpił tę granicę, poza którą Śmiertelny przestaje myśleć o zachowaniu własnego żywota i pochłania go tylko jedno: żeby umierając, zabrać ze sobą jak najwięcej wrogów.Błysk, wzleciało i opadło szare odzienie, rozległo się tęskne, jękliwe skrzypienie.Wysoki hełm ze stukotem potoczył się po kamieniach, ale już pełzła Nocna Włodarka, drapieżnie wyciągając łapy.Wolno rozchodziły się straszliwe dźwięki jej zaklęć i Folko poczuł, że pierś przygniótł mu taki ciężar, aż zatrzeszczały kości.Jeszcze chwila i zginąłby, zmiażdżony jak ten wojownik z oddziału Otona, ale nagle pojawiły się elfy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl