, Lackey Mercedes Upadek strzaly 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.184 Wydawało się, że upłynęły wieki, zanim doszedł ich odgłos kroków  sta-wianych z rozmysłem i powoli.Towarzyszył im szybki tupot nóg pazia.Do izby wszedł Orthallen i nim zamknęły się drzwi za jego plecami, rzu-cił przez ramię podziękowanie paziowi.Odwróciwszy się, stanął przed obliczemdwóch oczekujących go kobiet.Talia przygotowała scenę niezwykle starannie.Spoczywała podparta podu-chami jak ogromna lalka, lecz wydawało się, że siedzi zupełnie normalnie.Byłaśmiertelnie blada, jednak nikłe światło rzucane przez pojedynczą świecę masko-wało to przed postronnym wzrokiem.Po prawej stronie Talii stała Elspeth.W ca-łej izbie panował głęboki mrok, z którego wynurzały się jedynie ich twarze i niewidać było szczeliny uchylonych za ich plecami drzwi. Elspeth!  Orthallen zaczął mówić niemal już w progu. To jest bardzoosobliwe miejsce na spotkanie.Wtem ujrzał, kto jeszcze oprócz następczyni tronu znajduje się w izbie.W mgnieniu oka krew odpłynęła mu z policzków.Zbladł łaskawy uśmiech, któryrozjaśniał jego oblicze.Zaczęły mu się trząść ręce, skóra nabrała szarego odcienia.Omiótł spojrzeniem izbę, badając, czy nikt nie kryje się w cieniu za ich plecami. Spotkałam Ancara, mój panie, i widziałam się z Hulda. zaczęła Talia.Raptem stateczny, zrównoważony lord Orthallen, który zawsze przedkładałsłowa nad wszelki inny oręż, uczynił coś, o co żadne z nich nigdy by go niepodejrzewało.Ogarnęło go dzikie szaleństwo.Wyszarpnął ozdobny sztylet z pochwy u pasa i skoczył w kierunku Talii i El-speth, rzucając wściekłe spojrzenie, z ustami wykrzywionymi w szpetnym gry-masie strachu.Dla heroldów ukrytych za drzwiami drugiej izby czas nagle stanął w miejscu,brodzili w nim, wiedząc, że choćby nawet udało im się dopaść kobiet, za póznojuż będzie na jakikolwiek ratunek.Jednak zanim ktokolwiek zdobył się na jakiś odruch, zanim Orthallen zdołałpostąpić krok, prawa ręka Elspeth odskoczyła w bok, a pózniej wykonała zamachdo przodu.Orthallen zamarł w pół drogi i runął na łoże Talii z osobliwym charkotem,a potem ześliznął się na podłogę.Czas znów podjął swój nieprzerwany bieg.Zanim czterech mężczyzn stanęło u jej boku, zbielała na twarzy, roztrzęsionaElspeth wyciągnęła nogę i przewróciła trupa na plecy.W piersi Orthallena, w nie-pewnym świetle rzucanym przez płomyk samotnej świecy migotał wbity sztylet.Krew z rany barwiła na czarno szatę z błękitnego aksamitu.Jakaś część mózguDirka obojętnie podziwiała kunszt, z jakim sztylet wbito prosto w sercu. Korzystając z uprawnień następczyni tronu  odezwała się drżącym, nagranicy załamania, głosem Elspeth  skazałam tego człowieka za zdradę stanu185 i własnoręcznie dokonałam egzekucji.Uchwyciła się brzegu łoża, by utrzymać się na roztrzęsionych nogach.Taliapołożyła swą owiniętą bandażami dłoń na ramieniu Elspeth, pragnąc ją pocieszyći dodać jej otuchy.Wydawało się, że oczy Elspeth wyskoczą z orbit i pękną pod wpływem prze-żytego wstrząsu.Kiedy Devan z rozmachem otworzył drzwi, spojrzała na niegobłagalnie. A teraz  powiedziała z wysiłkiem  pozwólcie mi się rozchorować.Proszę!Uzdrowicielowi starczyło przytomności umysłu, by złapać za misę, zanimzbuntował się żołądek Elspeth.Torsje wstrząsały nią dopóty, dopóki cokolwiekw nim jeszcze było, a potem następczyni tronu rozpłynęła się w rozpaczliwychłzach.Devan zaopiekował się nią szybko, odprowadzając tam, gdzie mogła sięobmyć i w spokoju dać upust gnębiącym ją uczuciom.Ciało szybko i sprawnie uprzątnęli Kyril z Alberichem.Ich śladem oddalił sięwstrząśnięty i oszołomiony seneszal.Z Talią został jedynie Dirk.Zanim zdążył cokolwiek zrobić, albo powiedzieć choć słowo, wrócił Devan.Uzdrowiciel, usunąwszy poduchy, którymi była podparta Talia, mógł ją wreszcieku swemu zadowoleniu właściwie ułożyć.Przyłożył na krótko dłoń do jej czołai odwrócił się do Dirka. Proszę cię, zostań z nią.Aby nie wyrządzić jej krzywdy, usunąłem niecoblokady uśmierzające ból.Ostatnie przeżycia nie należałyby do najłatwiejszych,nawet gdyby była zdrowa.Biorąc pod uwagę jej stan, nie mogę przewidzieć, conastąpi.Możliwe, że nic jej nie będzie, nie wygląda gorzej niż przedtem.Gdybyśdostrzegł oznaki wstrząsu czy nawrót śpiączki, albo jeśli odniesiesz wrażenie, żedzieje się z nią cokolwiek złego, wzywaj mnie.Ja muszę teraz uspokoić Elspeth.Będę niedaleko, w zasięgu głosu.Nie pozostało mu nic innego, jak tylko kiwnąć głową.Kiedy Devan wyszedł, Dirk spojrzał zachłannie na Talię.Chciał jej tyle po-wiedzieć, jednak nie miał zielonego pojęcia, jak to zrobić.Teraz, gdy minęło całe to zamieszanie, wydawała się zagubiona, oszołomiona,otępiała z bólu.Widział, jak z wysiłkiem stara się logicznie myśleć.W końcu zwróciła na niego uwagę. Och, bogowie, Dirk.Kris nie żyje.Zabili go.Nie miał żadnych szans.Nie mogłam mu pomóc, nie mogłam go ocalić.To wszystko przeze mnie.Gdy-bym kazała mu zawrócić, gdyśmy tylko dowiedzieli się, że tam dzieje się cośzłego, żyłby.Zaczęła płakać bezgłośnie.Azy powoli ciekły jej po policzkach.Nie miała siłnawet szlochać.Poczuł się jak uderzony obuchem.186  O bogini. wykrztusił. Kris.och, Kris.Ukląkł blisko niej, ale jej nie dotknął.Jego ramionami wstrząsnął płacz.I ra-zem pogrążyli się w żałobie.Dirk nie wiedział, jak długo trwali w tej cichej rozpaczy.Rozbolało go gardłoi piekło w oczach.Jednak siły człowieka nie są niewyczerpane i w końcu opano-wał się.Ostrożnie otarł Talii łzy i usiadł obok niej. Wiedziałem, jaki spotkał go los  odezwał się wreszcie. Rolan przedarłsię do nas z wiadomością. Jak.jak ja się tutaj dostałam? Sprowadziłem ciebie. Szukał właściwych słów. To znaczy musia-łem to zrobić.Nie mogłem cię tam zostawić! Nie wiedziałem, czy to mi się uda,ale musiałem spróbować! Elspeth, Towarzysze, wszyscy razem ściągnęliśmy ciętutaj. Ty to zrobiłeś? To.nigdy nie słyszałam o czymś takim.to jak.jakz opowieści.Jednak zagubiłam się w mroku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl