, Kraszewski Józef Ignacy Infantka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stojący w progu Barwinek pozdrowił ich przechodzących i powiódł za nimi oczyma.Odczasu, jak rotmistrza widział na rozmowie poufałej z gościem swoim, znacznie był uspokojo-ny i miał go już za Polaka.Zacnego Bielińskiego znano jako prawego rycerza, który w żadnepotajemne konszachty się nie wdawał.Nie miał też czasu bardzo się zajmować Niemeczkowskim, gdyż od wczoraj inna i jeszczeosobliwsza figura zjawiła się pod Białym Koniem.Ta większą była może dla Barwinka za-gadką niż w pierwszych dniach ów domniemany Niemiec.Nad wieczór wcale piękna zato-czyła się przed gospodą kolebka, czterema gniadymi woznikami w błyszczącej uprzęży cią-gniona, ze służbą w barwie, z pachołkami i wozem za nią.Panowie i panie, które naówczassame tylko kolebkami jezdziły, do gospody nigdy prawie nie zwracali się.Możniejsi mielialbo własne dwory, lub znajomych w mieście.Wyszedł Barwinek, czapki już zawczasuuchylając i spodziewając się zobaczyć wychylającą z powozu kobietę, gdy dwóch pachołków,zbliżywszy się do stopni, wydobyli z wnętrza kolebki coś, jakby małego wyrostka, dziecko.i32 postawili go na ziemi.Figurka ta Barwinkowi zaledwie do kolan sięgała, ale nie było todziecko, gdyż schyliwszy się, dostrzegł ze zdumieniem gospodarz maleńkiego, niemłodegoczłowieczka, karła, ubranego z cudzoziemska, z miną butną, przy mieczyku.Karły po dworach naówczas nie były osobliwością, miała ich Bona kilkoro, z którychdwoje darowała cesarzowi Karolowi; Dosieczkę73 karlicę zabrała z sobą do Szwecji Katarzy-na i ta w więzieniu z nią siedziała, Jagnieszkę wzięła księżna brunświcka, ale karła, który bysam sobie panem był, kolebką jezdził, sługi miał, barwę i pańsko występował, Barwinek jakożyw nie widział i nigdy o podobnym nie słyszał.Nie wiedział, jak miał się znalezć, uczcić go,czy sobie równym poczytać.Jeszcze rozmyślał, gdy karzeł coś żywo zaszwargotał do sługi, aten zbliżył się do Barwinka i oświadczył mu, że pan jego, podkomorzy królewski (jakiegokróla nie mówił), dowiadywał się, gdzieby wygodną i piękną gospodę mógł znalezć, za którą,jak należy, zapłaci. Ale  dodał sługa  lada czym pan nasz nie da się zaspokoić, nawykł do królewskichpokojów, trzeba mu czystych i pięknych izb parę.Barwinek byłby go chętnie u siebie pomieścił dla zarobku, lecz miejsca nie było; tarł więcgłowę i rozmyślał, a tymczasem, zobaczywszy tak ustrojonego karła, gromada się ludzi jak nadziwowisko koło niego i u wrót zebrała, co małego pana mocno niecierpliwiło.Strasznie byłżywego temperamentu, począł wołać na sługi, niecierpliwie się kręcąc, i nim Barwinek sięnamyślił zaprowadzić go w sąsiedztwo do mieszczanina Sówki, który mógł pięknych parę izbodstąpić, karzeł porwał się nazad do swej kolebki i już precz chciał jechać, rozkazując dodworu starosty, choć pora była spózniona.Barwinek ledwie miał czas przypaść i zaofiarowałsię do Sówki zaprowadzić, a że tam szopy i stajni nie było, dwór i konie małego owego pod-komorzego miały pod Białego Konia powrócić.Od ludzi pózniej dowiedział się gospodarz, iż karzeł zwał się Krassowskim74, że byłszlachcicem polskim z Podlasia, możnym człowiekiem i że przez długi czas na dworze kró-lowej francuskiej bawił, a niedawno do Polski powrócił.Tegoż dnia rano widziano go z ko-lebką jadącego do pana Wolskiego, starosty, który nie tylko przyjął gościa, ale go od Sówkido siebie na dworzec zabrał z ludzmi i końmi.Około południa potem nadjechał posłaniec ze Szwecji z listami i ten pod Białym Koniemstanął, a pod wieczór od księcia pruskiego dwóch przybyło.Słowem, nie miał Barwinek spo-czynku i wnosił z tego ruchu, jaki się tu objawiał, iż z królem zle być musiało, kiedy się takdowiadywano pilno ze wszech stron.Na zamku dzień ten nie zmienił położenia.Ci, co bliższy mieli przystęp do króla, powia-dali, że polepszenia na zdrowiu nie rokowali doktorowie, a na wyjazd nalegali.Zamęt pano-wał wielki wśród służby usiłującej z chwil ostatnich życia pańskiego korzystać.Wynoszonoskrzynki i worki, przyprowadzano %7łydów i lichwiarzy, włóczyły się kobiety różne, ulubieńcykróla postępowali sobie tak śmiało i zuchwale, jak gdyby bezkarności byli pewni.Wieść chodziła dnia tego, że król długo z ks.Krasińskim podkanclerzym siedział za-mknięty i testament, już ułożony, na kilka rąk spisywać kazał.W stajniach wszystko przyspo-sabiano do podróży.Zygmunt August z łóżka prawie nie powstawał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl