, Judith McNaught Doskonałoœć 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na chwilę oderwał oczy od swego idola ispojrzał na zrozpaczoną twarz Julie.- Hej, mała, nie rób takiej pogrzebowej miny, wezmiemycię na pierwszy film, który.Drzwi po drugiej stronie korytarza otworzyły się, z sypialni wyszli przybrani rodziceJulie, twarze mieli zasępione.- Wydawało mi się, \e słyszę twój głos, Julie - powiedziała Mary Mathison.- Maszochotę coś przekąsić, zanim usiądziesz do lekcji?Wielebny Mathison spojrzał na pełną napięcia twarz dziewczynki.- Zdaje się, \e Julie jest zbyt wytrącona z równowagi, by zająć się nauką.- Następniezwrócił się do małej: - Chciałabyś porozmawiać o tym, co cię niepokoi, teraz czy po kolacji?- Teraz - szepnęła.Carl i Ted wymienili zdziwione, zaniepokojone spojrzenia; ju\mieli opuścić pokój, ale Julie ruchem głowy dała znak, by zostali.Czuła, \e lepiej od razu iprzy wszystkich załatwić sprawę, Gdy starsi Mathisonowie usiedli na łó\ku Carla, zaczęładr\ącym głosem: - Dzisiaj w szkole ukradziono pieniądze.- Wiemy o tym - powiedział wielebny beznamiętnym tonem.-Twój dyrektor ju\ donas dzwonił.Najwyrazniej pan Duncan, jak twoja nauczycielka uznali za winowajczynięwłaśnie ciebie.Ju\ podczas drogi do domu Julie postanowiła, \e choćby nie wiem jak bolesne czyniesprawiedliwe słowa padały z ich ust, nie będzie błagać, upokarzać się prośbami.Niestety,wtedy nie mogła nawet wyobrazić sobie ogromu rozpaczy, jaka ogarnie ją w chwili utratynowej rodziny.Ju\ wcisnęła dłonie w tylne kieszenie d\insów, ju\, zupełnie nieświadomie,przybierała buntowniczą pozę.ale plecy zadr\ały gwałtownie, z twarzy musiała otrzećrękawem znienawidzone łzy.- Ukradłaś te pieniądze, Julie?- Nie! - Słowo eksplodowało rozpaczą.- No to załatwione.- Wielebny Mathison i jego \ona wstali, jak gdyby właśnieprzekonali się, \e jest nie tylko złodziejką, ale w dodatku bezczelną kłamczucha.Juliezapomniała o wcześniejszym postanowieniu, zaczęła błagać, przysięgać niewinność. - Nie zabrałam tych pieniędzy - wyrzuciła z siebie przez łzy, nerwowo skręcając wdłoniach dół swetra.- Obiecałam wam, \e ju\ nigdy nie będę kradła ani kłamała i niezrobiłam tego.Nie zrobiłam! Proszę, uwierzcie mi.- Wierzymy ci, Julie.- Zmieniłam się, naprawdę, i.- Urwała; wpatrywała się w Mathisonów zniedowierzaniem.- Wy.jak to! - wyszeptała.- Julie - powiedział pastor, dotykając jej policzka - gdy przybyłaś do nas,poprosiliśmy, byś obiecała, \e nigdy więcej nie będziesz kłamać ani kraść.Dałaś słowo, myzaufaliśmy ci.Czy\byś nie pamiętała?Julie skinęła głową.Z przenikliwą jasnością przypomniała sobie chwilę sprzed trzechmiesięcy, potem ujrzała na twarzy przybranej matki pełen macierzyńskiego ciepła uśmiech irzuciła się w jej objęcia.Otoczyli ją ciasno, ogarnęli zapachem gozdzików, milczącą obietnicąspędzenia razem \ycia przepełnionego pocałunkami na dobranoc i wspólną radością.Policzki Julie spłynęły potokami łez.- No dobrze, ju\ dobrze, jeszcze się rozchorujesz - uspokajał James Mathison; ponadgłową dziewczynki patrzył w błyszczące oczy \ony.- Teraz mama zajmie się obiadem, asprawę ukradzionych pieniędzy zostawmy dobremu Panu Bogu.Na wspomnienie  dobrego Pana Boga Julie zesztywniała, potem wybiegła z pokoju,wołając przez ramię, \e wróci na czas, by przygotować stół do obiadu.Głuche milczenie, jakie zapadło po jej nagłym wyjściu, przerwał, z troską w głosie,wielebny Mathison:- Nie powinna była nigdzie wychodzić, jest bardzo zdenerwowana, a robi się ciemno.Carl - dodał - idz i zobacz, co zamierza.- Pójdę razem z nim - powiedział Ted, wyciągając z szafy kurtkę.Dwie przecznice dalej Julie chwyciła za parzącą od mrozu klamkę i z wysiłkiemotworzyła drzwi kościoła, w którym pastorem był jej przybrany ojciec.Blade zimowe światłowpadało przez wysokie okna i słało się pod jej stopami.Zatrzymała się dopiero przedołtarzem.Nie bardzo wiedziała, jak ma się zachować, więc niepewnie popatrzyła nadrewniany krzy\.Po krótkiej chwili rozległ się jej cichy, nieśmiały głos:- Strasznie dziękuję za sprawienie, \e Mathisonowie mi uwierzyli, ten cudzawdzięczam Tobie.Nie po\ałujesz - obiecała.- Stanę się tak doskonała, \e wszyscy będą zemnie dumni.- Skierowała się do wyjścia, ale zaraz odwróciła się.- Aha! Jakbyś miał czas,czy mógłbyś sprawić, \eby panu Duncanowi udało się odkryć, kto ukradł te pieniądze?Inaczej będzie na mnie, a to nie fair. Tego wieczora, po obiedzie, Julie posprzątała swój pokój i tak utrzymywany widealnym porządku; przy kąpieli dwa razy umyła uszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl