, John Steinbeck Pastwiska Niebieskie 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Związali go i zawiezli do więzienia.W Salinas poddano chłopca psychiatrycznemu badaniu.Gdy lekarze zadawali mupytania, Tularecito uśmiechał się łagodnie i milczał.Franklin Gomez powiedział wszystko, cobyło mu wiadome, i prosił, żeby mu powierzyć kuratelę nad chłopcem. Nie możemy tego zrobić, panie Gomez  zadecydował sędzia. Pan powiada, że todobry chłopak.A wczoraj chciał zabić człowieka.Nie można go pozostawić na wolności.Prędzejczy pózniej kogoś zabije.I po krótkim namyśle postanowił zamknąć Tularecita w zakładzie dla umysłowo chorych,groznych dla otoczenia. 5Helena Van Deventer była wysoką kobietą o inteligentnej, ładnej twarzy i tragicznychoczach.Głęboka świadomość tragizmu towarzyszyła jej przez całe życie.Gdy miała piętnaścielat, po śmierci swego perskiego kotka zachowywała się jak młoda wdowa.%7łałoba trwała sześćmiesięcy: żadnych ostentacji, przyciszony głos, przytłumiony sposób bycia.Kiedy pod koniectych poświęconych pamięci kotka sześciu miesięcy umarł jej ojciec, żałoba trwała nieprzerwaniedalej.Widać Helena łaknęła tragedii i życie szczodrze ją pod tym względem obdarowało.Mając dwadzieścia pięć lat poślubiła Huberta Van Deventera.Był to rumiany mężczyzna,zapalony myśliwy, który przez połowę każdego roku usilnie starał się zabić takie czy innezwierzę.W trzy miesiące po ślubie sam się śmiertelnie postrzelił, kiedy podczas polowaniazaplątał się w gąszczu jeżyn.Był człowiekiem nie pozbawionym galanterii.Gdy umierał leżącpod drzewem, jeden z towarzyszy zapytał go, czy ma jakie polecenia dla swej żony. Tak  rzekł Hubert. Powiedz jej, żeby mnie po śmierci umieściła w mojej bibliotecena ścianie, między łbem łosia a rogami kozicy! I zapewnij ją, że tego trofeum nie kupiłem odleśniczego!Helena Van Deventer oddzieliła od reszty mieszkania obwieszony myśliwskimi trofeamipokój.Został on poświęcony pamięci męża.Zasłony na oknach były zawsze spuszczone.Jeśliktoś, będąc w tym pokoju, chciał coś powiedzieć,  mówił szeptem.Helena nie płakała, to nieleżało w jej naturze, tylko oczy jej się powiększyły i często spoglądała w przestrzeń pustymwzrokiem podróżnego w innym wymiarze czasu.Hubert zostawił jej dom na Russian Hill w SanFrancisco i duży majątek.Jej córka Hilda, która przyszła na świat w sześć miesięcy po śmierci Huberta, byłaładnym, lalkowatym dzieckiem o wielkich oczach matki.Hilda nigdy nie była całkiem zdrowa;ze zdumiewającą szybkością nabawiała się kolejno wszystkich możliwych dziecięcych chorób.Jej temperament, który początkowo wyładowywał się w ustawicznym płaczu, okazał się pózniejniszczycielski.Gdy już nauczyła się chodzić i samodzielnie poruszać, łamała i psuła każdykruchy przedmiot, jaki jej się pod rękę nawinął w czasie ataku złości.Helena Van Deventeruspokajała ją wówczas pieszczotami, co wzmagało jeszcze gniew córki.Kiedy Hilda miała sześć lat, doktor Phillips, lekarz domowy rodziny, powiedział pani VanDeventer coś, co sama już od dawna podejrzewała. Musi pani zdać sobie sprawą  oznajmił  że Hilda nie jest całkiem normalna.Radziłbym zaprowadzić ją do psychiatry.Ciemne oczy matki rozszerzył ból. Jest pan tego pewny? Niemal zupełnie.Nie jestem jednak specjalistą.Należy ją zaprowadzić do kogoś, kto sięna tym zna lepiej ode mnie.Helena spojrzała w inną stronę. Ja też to podejrzewałam.Ale nie pójdę z nią do nikogo innego.Pan się zawsze namiopiekował, pana znam dobrze.Nie miałabym zaufania do kogoś obcego. Nie wolno tak mówić!  wybuchnął doktor Phillips. Czy nie rozumie pani, że jąmożna wyleczyć?Helena uniosła i opuściła ręce gestem bezsilności. Ona nigdy nie będzie zdrowa.Urodziła się w nieszczęśliwym okresie.Zmierć męża, tobył zbyt wielki cios dla mnie.Nie miałam dość siły, by urodzić zdrowe, normalne dziecko.  Więc co chce pani zrobić? I niech mi pani wybaczy, ale to są głupstwa. Co tu można zrobić? Mogę tylko czekać z nadzieją w sercu.Wiem, że potrafię toznieść, ale nie powierzę Hildy nikomu obcemu.Sama będę przy niej czuwała, sama się o niąbędę troszczyć.Takie już jest to moje życie.Uśmiechnęła się smutno i uniosła ręce. Wydaje mi się, że bierze pani na siebie zbyt ciężkie obowiązki  rzekł doktor. Bierzemy na siebie ciężary, które są nam dane.Ja je udzwignę.Na pewno udzwignę idumna jestem z tego.Nie ma takiej tragedii, która mogłaby mnie złamać.Jednego bym tylko niezniosła: gdyby Hildę ode mnie zabrano.Będę ją trzymać przy sobie.A pan będzie przychodziłjak zawsze.Nikomu innemu nie pozwolę się do tego mieszać.Doktor Phillips opuścił ją oburzony.Zawsze go wściekało niepotrzebne popisywanie siękobiet odpornością na zrządzenia losu. Gdybym był Losem, korciłoby mnie, żeby złamać ten jej bierny opór  irytował się.Hilda zaczęła miewać koszmarne sny i wizje.Straszliwe, nocne stwory szczerząc zęby iwysuwając pazury chciały ją zabić, gdy spała.Ohydne karły szczypały ją i szarpały zębami uszy.Zaledwie Helena Van Deventer dowiedziała się o tych zjawach, już nowe do nich przybywały. Przyszedł do mnie tygrys i ciągnął za kołdrę  płakała Hilda rano. Nie powinnaś się go bać. Ale on chciał przegryzć kołdrę, mamo. Będę przy tobie całą noc.Zobaczysz, że więcej nie przyjdzie.Siadywała teraz przy łóżku swej małej córeczki aż do świtu.Oczy jej jaśniały gorączkązapamiętałego uporu.Jedno martwiło Helenę bardziej niż zjawy.Hilda nauczyła się kłamać. Poszłam rano do ogrodu, mamo, i jakiś stary człowiek siedział na ulicy, i zaprosił mniedo swojego domu, i ja poszłam.I miał dużego słonia całego ze złota, i dał mi na nim jezdzić.Wzrok dziewczynki był daleki, gdy układała tę opowieść. Nie mów takich rzeczy, kochanie błagała ją matka. Wiesz przecież, że nic podobnegosię nie stało. Ależ tak, mamo.On mi dał zegarek.Pokażę ci go.O widzisz?Wyciągnęła dłoń, w której trzymała zegarek wysadzany brylancikami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl