,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zkołderką, zdaniem majora, nie mogłam mieć nic wspólnego.Musiałabym zupełniezidiocieć, żeby wysyłając przemycane dolary, wyekspediować równocześnieniebezpieczne dla nich rolmopsy.Mogłam nie mieć wpływu na Zosię, na panaSokołowskiego i na termin wysyłania puszki, ale powinnam mieć wpływ na kołderkę,gdyby należała do mnie, i przynajmniej z jeden dzień poczekać z wysyłką.Nieświadomość nie wchodziła w rachubę, wszystkie zainteresowane osoby zgodniezaświadczyły, iż o losach zakąski byłam informowana na bieżąco.Dutkiewiczateoretycznie zabić mogłam.Siedziałam w domu właściwie sama, bo moje dziecispały kamiennym snem, oddalona od miejsca zbrodni zaledwie o parę ulic.Wieczórbył pózny, ludzi na ulicach mało, mogłam wyjść przez nikogo nie zauważona, utłucfaceta, a potem wezwać milicję dla zachowania pozorów.Istniał tu wszakże pewienszkopuł.Waldemar Dutkiewicz zginął dokładnie o godzinie podanej przeze mnie, toznaczy o jedenastej zero osiem.Jego zegarek zrobił mi dużą uprzejmość, stłukłsię i stanął właśnie na tej godzinie.Celowe tłuczenie zegarka i przesuwaniewskazówek dla uzyskania alibi było wykluczone, znaleziono go bowiem podzwłokami, na wykręconej lewej ręce nieboszczyka, przy czym charakter uszkodzeńuniemożliwiał przesunięcie wskazówek poprzez strzaskane szkiełko.Nie było zatemsiły, czas zabójstwa został ściśle określony.Milicję wezwałam w szesnaścieminut pózniej.Gdybym była sprawczynią zbrodni, przez owe szesnaście minutmusiałabym uprawiać jakąś niesłychanie ożywioną działalność, połączoną z biegamina przełaj.Major, obecny w radiowozie najzupełniej przypadkowo, sam przyjechałna miejsce przestępstwa i sam stwierdził, że ubrana byłam całkowicie, miałam nasobie sweterek zapięty na mnóstwo małych guziczków i potwornie brudne ręce.Pewnie, że miałam brudne ręce, skoro przez kilka poprzednich godzin pisałam namaszynie, ustawicznie poprawiając taśmę.Umyć się nie zdążyłam i w ogóle wobliczu zbrodni nie miałam głowy do mycia.Owe brudne ręce okazały się dla mniewręcz bezcenne.Nieboszczyk Dutkiewicz został usunięty ze świata w sposób małosubtelny i pozostawiający liczne ślady wszędzie.Na mordercy również.Mordercamusiał się umyć i zmienić odzież, jeśli chciał wyglądać przyzwoicie, a nie jakupiór z Dusseldorfu.W łazience ofiary nie było żadnych śladów ablucji, mydłoznaleziono suche jak pieprz, ręcznik również, sprawdzono to dokładnie.Majorumiał myśleć szybko i dlatego łazienka poszła na pierwszy ogień.Umyć się tamzatem nie mogłam, nie mówiąc już o tym, że skąd bym wzięła odzież na zmianę.Musiałabym jechać myć się u siebie w domu.Przy najlepszych chęciach inajwiększych staraniach żaden człowiek nie zdoła umyć sobie czegokolwiek, niemyjąc przy okazji rąk.W ostateczności mogłabym się umyć, a potem te ręce nanowo zabrudzić, ale wówczas w żaden sposób nie zmieściłabym się w czasie.Majorzbadał rzecz gruntownie, żeby się mnie wreszcie pozbyć.Przejeżdżający kołomojego domu radiowóz milicji widział mój samochód o jedenastej zero dwa, cozostało niezbicie ustalone.Po awanturach z oponami ciągle jeszcze na mójsamochód zwracano uwagę.A zatem w celu zamordowania Dutkiewicza musiałabym sięwybrać do jego domu na piechotę, potem piechotą wrócić, zmienić odzież, umyćsię, pobrudzić na nowo, ponownie jechać do niego, tym razem samochodem, wejść naczwarte piętro i wezwać milicję.Major uczynił kilka prób i jako absolutne,wręcz nadludzkie minimum dla tych wszystkich machinacji wyszło mu dwadzieściajeden minut i ani grosza mniej.Szesnaście było wykluczone.W morderstwie zatemnie brałam udziału.W żadnym z trzech przestępstw nie brałam bezpośredniegoudziału, w dodatku wszystkie wyszły na jaw niejako dzięki mnie.Co wobec tego,do diabła, właściwie w nich robię.? W naradzie produkcyjnej, prócz majora iporucznika Wilczewskiego, wzięli też udział kapitan Różewicz, porucznik Pietrzaki niejaki porucznik Gumowski, specjalista od czarnego rynku.PorucznikWilczewski zreferował szczegóły poszukiwań w Szwecji.- Niech to ciężki szlagtrafi - rzekł z posępną irytacją.- Cholerny kraj, można tam na głowie stawać inikogo to nie obhodzi! - Po jakiemu gadałeś? - zainteresował się porucznikGumowski.- Po angielsku.Przeważnie znają.A jak nie, to też się można dogadać,nie wiem jak, ale można.Dużo mi przyszło z tego dogadywania.- Po kolei -zażądał major Fetner.- Mów dokładnie i po kolei, może się coś z tego wyłowi.-Po kolei, to w pierwszym rzucie poleciałem do adresatów.- I co, istnieją? -zdziwił się kapitan Różewicz.- Jak byk.Co do jednego.To znaczy ci w Szwecji,bo w Norwegii nie sprawdzałem.Grzeczni ludzie, uprzejmi, uczynni.Udawałemkumpla tego padalca, Jensena.- Wiedziałeś, jak jest po angielsku padalec? -zainteresował się znów porucznik Gumowski.- Padalec akurat nie, ale na wszelkiwypadek nauczyłem się różnych inwektyw.- Te studia lingwistyczne będzieciekiedy indziej prowadzić - przerwał stanowczo major [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|